Dyrektor, doradca zarządu, pełnomocnik - tak wygląda kariera Jakuba Banasia w państwowych spółkach

Syn szefa NIK został zatrudniony w państwowej firmie w czasie rządów PiS, w 2017 roku. Najpierw pracował w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, później został p.o. prezesa w podległej jej spółce Maskpol, a od 6 miesięcy jest pełnomocnikiem zarządu w banku Pekao SA - podaje TVN24.pl.

Jakub Banaś, syn prezesa NIK, absolwent prawa, początkowo pracował "na swoim": był współzałożycielem Krakowskiej Kancelarii Prawa Gospodarczego, a potem prezesem zarządu w firmie doradczej Open Qualis. W 2017 r., czyli mniej więcej w połowie rządów PiS, zaczęła się jego kariera w państwowych spółkach.

Jakub Banaś zaczął od dyrektorskiego stanowiska

W listopadzie, prawie dwa lata temu, Jakub Banaś zaczął karierę od dyrektorskiego stanowiska w podległej ministrowi obrony narodowej Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Po pięciu miesiącach awansował na doradcę zarządu, ale w spółce miejsca nie zagrzał długo, bo pracował tam jedynie rok. Potem został zatrudniony - jako p.o. prezesa zarządu - w spółce Maskpol, produkującej sprzęt ochronny dla służb mundurowych. Spędził tam pół roku. Obecnie jest dyrektorem i pełnomocnikiem zarządu w państwowym banku Pekao S.A.

Dziennikarze portalu TVN24.pl zapytali PGZ i Pekao o zasady, na jakich syn Mariana Banasia został zatrudniony, ale nie dowiedzieli się żadnych konkretów. Spółki poinformowały o "ochronie danych osobowych" i tajemnicy przedsiębiorstwa "co do sposobu i technik rekrutacji". Bank Pekao S.A. zapewnia przy tym, że władze firmy kierowały się "potrzebami banku" i kompetencjami kandydata.

Posłanka PO Izabela Leszczyna w sprawie zatrudnienia Jakuba Banasia w Maskpolu interweniowała już na początku roku. Napisała interpelacje do premiera oraz prezesa Maskpolu z pytaniami o zarobki oraz o ewentualne nieprawidłowości w sprawie nawiązania współpracy z rodzinną firma Banasia w czasie, gdy był p.o. prezesa zarządu. Spółka zasłoniła się tajemnica przedsiębiorstwa.

Opozycja krytyczna

Po ujawnieniu informacji na temat pracy syna dyrektora NIK pojawiły się komentarze polityków.

- Mamy kolejnego Misiewicza - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Piotr Gadzinowski, polityk SLD i kandydat Lewicy do Sejmu. - PiS przedstawiał się jako formacja wspierająca polską rodzinę, ale wspiera głównie własne rodziny, oferując im posady państwowe. Mamy do czynienia z nową klasą milionerów. Obserwowaliśmy już zawrotną karierę syna Ryszarda Czarneckiego. Kiedy syn Beaty Szydło zrezygnował z posługi i poszedł na urlop, to krążył taki żart, że przecież za chwilę miał zostać kardynałem. Elity PiS opanowały do perfekcji hipokryzję, przedstawiając się jako biedni obrońcy ludu i z ludu, tymczasem są milionerami.

Politycy Koalicji Obywatelskiej również krytycznie oceniają karierę Jakuba Banasia:

- Uważam, że mamy do czynienia z takim nepotyzmem, w którym wysoko postawiony ojciec załatwia pracę synowi, a ten syn nie ma najmniejszych kompetencji do tego, żeby od razu zaczynać karierę od kierowania firmą - powiedział były minister obrony Tomasz Siemoniak w rozmowie z TVN.

Natomiast Michał Dworczyk w rozmowie z portalem skwitował sprawę krótko: - Nie mam wiedzy na temat kariery syna pana Banasia. Natomiast sam fakt tego, że dziecko jakiegoś polityka pracuje w spółce Skarbu Państwa, wydaje mi się, że jest niewystarczające, żeby stawiać taką tezę.

Sam Jakub Banaś przesłał do TVN oświadczenie, w którym pisze "bezprawnym naruszeniu dóbr osobistych" i inspirowaniu działań w okresie przedwyborczym w celu zdyskredytowania jego i jego rodziny. Sprzeciwia się też wykorzystaniu jego wizerunku.

Więcej o: