Były wiceminister w rządzie Prawa i Sprawiedliwości oraz dawny rzecznik sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego w rozmowie z "Faktem" zdradził, co sądzi o dawnych kolegach z PiS-u, oraz dlaczego osiem lat temu zdecydował się zniknąć z polskiej polityki. Polityk przyznał, że powrót do Sejmu był przez cały ten czas ogromną pokusą.
Paweł Poncyliusz skrytykował obecny rząd premiera Mateusza Morawieckiego za brak rozwoju programów dronowych, elektromobilnych czy wsparcia inwestycji dotyczących energii odnawialnej. Skrytykował też resort obrony, za promowanie Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która przynosi straty. Polityk obawia się też, że przy tak dużym poparciu dla PiS, złagodzenie kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej nie jest dobrym wyborem dla tego ugrupowania:
Czasami trzeba powiedzieć wprost jak jest, unikać okrągłych zdań i mglistych deklaracji. Wielu wyborców na Podkarpaciu, gdzie kandyduję do Sejmu, czerpie swoją wiedzę wyłącznie z telewizji publicznej i dla nich pewnych wydarzeń, które są w internecie albo w innych mediach, po prostu nie ma. Może powinniśmy więcej mówić o sprawach, które dotyczą zwykłego obywatela, o służbie zdrowia, o edukacji (...). Poziom hałaśliwej propagandy z strony PiS jest tak wysoki, że spokojne argumentowanie i odbrązawianie oblicza rządzących, pokazywanie poważnych rys jest bardzo pracochłonne i wymaga wiele czasu.
Na pytanie, co myśli o dawnych kolegach z Prawa i Sprawiedliwości Paweł Poncyliusz powiedział, że część z nich dla kariery "schowała do kieszeni swoje poglądy i paletę barw". Polityk krytykował również sytuację w partii, w której politycy donoszą na siebie nawzajem. - W PiS jest inaczej. Sam znam przypadek, że obwodnica jednego miasta była otwierana przez jednego z prezydentów Platformy Obywatelskiej, a jeden parlamentarzysta donosił na drugiego na Nowogrodzką, że tamten pojechał na otwarcie tej obwodnicy. Absurdalna sytuacja - powiedział Poncyliusz.
Według byłego posła PiS sytuacja w partii znacząco się zmieniła, a obecni posłowie za bardzo boją się podkreślać swoje zdanie, które nie może być odmienne od linii programowej partii. - Dziś wiedzą, że jeśli będą za bardzo podkreślać swoje własne poglądy to nie mają przyszłości w Prawie i Sprawiedliwości bo za chwilę pójdzie donos na Nowogrodzką do prezesa PiS. A z drugiej strony będą też podejrzani przez wyborców, którzy są bardzo wyraziści i często jednowymiarowi - stwierdził polityk. Paweł Poncyliusz dziwił się też, że mimo afer z Marszałkiem Kuchcińskim czy ministrem Banasiem niektórzy politycy PiS starają się bronić ich za wszelką cenę.