Andrzej Rozenek, "jedynka" Lewicy w nadchodzących wyborach parlamentarnych w okręgu Warszawa II, skomentował ujawnione w ostatnich dniach informacje na temat kamienicy Mariana Banasia. Z ustaleń dziennikarzy "Superwizjera" wynika, że miał być w niej prowadzony hotel na godziny mający powiązania z jednym z krakowskich przestępców zajmujących się prowadzeniem agencji towarzyskich. Gdy reporter TVN chciał zadać pytania dotyczące hotelu mężczyźnie siedzącemu w recepcji, ten odpowiedział: "Kurde. A może niech pan poczeka, ja zadzwonię do Banasia". Następnie, jak przekonywał, nawiązał połączenie z szefem NIK.
Mówimy nie tylko o obecnym szefie NIK-u ale i o byłym szefie skarbówki, człowieku, który powinien być kryształowo czysty. Chociażby tekst "zadzwonię do Banasia" przechodzi do klasyki polskiej polityki, teraz wszyscy dzwonimy do Banasia jak mamy jakiś problem
- powiedział w rozmowie z Gazeta.pl.
Rozenek odniósł się też tłumaczenia Banasia, który w wywiadzie dla "Wiadomości" TVP stwierdził, że krakowską kamienicę dostał od poznanego 30-lat wcześniej oficera AK.
Prawdopodobnie po tym, jak on dał Banasiowi tę kamienicę, to stał się bezdomnym i następnie sprezentował panu Rydzykowi dwa samochody. Bo też wiemy, że on ma samochody od bezdomnego. To są takie tłumaczenia dla naiwnych
- skomentował Rozenek.