Posłanka Prawa i Sprawiedliwości Bernadeta Krynicka odniosła się do krytycznych komentarzy, które pojawiły się po jej wystąpieniu z okazji obchodów rocznicy bitwy pod Wizną. Przypomnijmy, że parlamentarzystka zabrała głos podczas uroczystości przy pomniku żołnierzy Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Narew". Treść swojego wystąpienia czytała z tabletu, ale mimo to nie uchroniła się od wpadek. Zamiast "panteonu" mówiła o "panteneu", użyła też słowa "generania" zamiast "generała", a ziemię wiską (bądź wizką) nazwała błędnie wizneńską.
Krynicka tłumaczy swoją pomyłkę: Nie spałam dwie noce
Posłanka Krynicka w rozmowie z "Wirtualną Polską" wyjaśnia, że podczas wystąpienia nie była w najlepszej formie, a złe samopoczucie sprawiło, że "poplątał jej się język". Dodała też, że ze względu na chorobę w ogóle nie powinna jechać na obchody.
Trudno ludziom tłumaczyć, że człowiek może się źle czuć. Byłam chora, przez dwie noce nie spałam. Tak naprawdę nie powinnam w ogóle pojechać. Trudno było się wycofać, trzeba było to zrobić. Tak wyszło. Ktoś, kto mnie zna, widział, że ze mną coś nie tak było
- powiedziała w rozmowie z portalem. Jak dodała, "ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi", a ona sama czuje się już lepiej.
Wcześniej Krynicka odniosła się też do krytycznych komentarzy po jej wystąpieniu na Twitterze.
"Totalnym hejterom przypomnę wypowiedzi ministra Jana Rostowskiego, który mówił m.in. o "piniondzach", których nie ma, mieszkaniu w "Bydgoszczu". Nie dziękujcie, używajcie sobie do woli. A może drzazgę widzicie tylko w oczach przeciwników politycznych?" - napisała.