W warszawskim Sądzie Rejonowym odbędzie się dziś pierwsza rozprawa wytoczona Jarosławowi Kaczyńskiemu przez Geralda Birgfellnera, który domaga się zwrotu 50 tysięcy złotych. Na sali rozpraw najprawdopodobniej pojawi się przedstawiciel, który ma reprezentować prezesa PiS.
Pełnomocnik Geralda Birgfellnera mecenas Roman Giertych w rozmowie z portalem money.pl przyznał, że nie spodziewa się zamknięcia tej sprawy na jednym posiedzeniu sądu - Dla Jarosława Kaczyńskiego lepiej, gdyby doszło do ugody. Czas jest wybitnie niekorzystny dla prezesa PiS, bo przecież jesteśmy w przededniu wyborów. Później dodaje również, że Austriak domaga się zwrotu 50 tysięcy złotych i jednocześnie deklaruje, że jest w stanie zrezygnować z odsetek.
Rozprawa wytoczona przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu dotyczy kwoty, jaką Gerald Birgfellner miał przekazać prezesowi PiS w kopercie, która następnie miała trafić do księdza Rafała Sawicza z rady fundacji imienia Lecha Kaczyńskiego. 50 tysięcy złotych miało być zapłatą za podpis pod uchwałą rady w sprawie budowy dwóch wieżowców na działce znajdującej się przy ulicy Srebrnej w Warszawie. Według Romana Giertycha austriacki biznesmen pozostawał w przekonaniu, że taka zapłata jest konieczna, a jego pomyłka wynikała z nieznajomości polskiego prawa. Podpis członka fundacji Rafała Sawicza miał być niezbędny, by rozpocząć całą inwestycję.
Gerald Birgfellner został zatrudniony do projektu dotyczącego budowy dwóch 190-metrowych wieżowców, które miały powstać na działce przy ulicy Srebrnej w Warszawie. Prezes Prawa i Sprawiedliwości nadzorował projekt, a nawet miał wstrzymać budowę m.in. ze względu na zbliżające się wybory oraz nieprzychylność władz Warszawy. Z tego powodu biurowce nigdy nie powstały, a austriacki biznesmen nie otrzymał za swoją pracę wynagrodzenia. Birgfellner miał kilkukrotnie wzywać prezesa PiS do zwrotu 50 tysięcy złotych, jednak jego korespondencja pozostawała bez odpowiedzi. W związku z tym biznesmen złożył zawiadomienie do prokuratury. W tej sprawie był przesłuchiwany już siedem razy - tymczasem Jarosław Kaczyński ani razu nie został wezwany na przesłuchania. Sprawa ta została nagłośniona na początku tego roku przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej", który ujawnili tzw. "taśmy Kaczyńskiego".