W ostatni weekend, 7-8 września, odbywały się uroczystości związane z 80. rocznicą obrony odcinka Wizna. W niedzielę wydarzenie uświetnili m.in. minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski, lokalne władze, a także działacze Stowarzyszenia "Wizna 1939".
Sama Wizna i jej obrona nazywane są "Polskimi Termopilami", ponieważ między 7 a 10 września 1939 roku kilkuset Polaków broniło rejonu Wizny i Strękowej Góry, na który nacierało około 40 tys. Niemców. Na uroczystościach przy pomniku żołnierzy Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Narew" głos zabrała też posłanka PiS Bernadeta Krynicka.
Parlamentarzystka pochodząca, co ważne dla historii, z leżącej nieopodal Wizny Łomży, miała jednak spore problemy z poprawnym wysławianiem się, co rusz popełniając jakiś językowy lapsus. Wszystko wyłapały kamery TVN24, a potem dworowali sobie z tego prowadzący "Szkło kontaktowe".
Zaczęło się od "generania", zamiast "generała", ale tutaj posłanka Krynicka szybko zareagowała i się poprawiła. - Szanowni mieszkańcy ziemi wiźnieńskiej - powiedziała po chwili. Niestety, "ziemi wiźnieńskiej" nie ma, jest za to ziemia wiska czy też wizka, co mieszkanka tych okolic mogła wiedzieć.
- Bo męstwo nie trzyma się żelaza, lecz serca. Weszliście do panteneu, panteonu, polskich bohaterów - mówiła później, ponownie się poprawiając.
W całej historii jest jeszcze jeden ciekawy wątek. Otóż te wszystkie problemy posłanka PiS miała podczas... czytania z tabletu.
Już po emisji materiału do sprawy odniosła się na Twitterze sama Krynicka, pisząc:
Totalnym hejterom przypomnę wypowiedzi ministra Rostowskiego, który mówił m.in. o "piniondzach", których nie ma, mieszkaniu w "Bydgoszczu". Nie dziękujcie, używajcie sobie do woli. A może drzazgę widzicie tylko w oczach przeciwników politycznych?