W czwartkowym wydaniu "Faktów" TVN opublikowany został materiał, w którym sędzia Przemysław Radzik - według doniesień m.in. "Gazety Wyborczej" miał być członkiem grupy "Kasta" szkalującej sędziów - powiedział do dziennikarzy:
Moja matka płacze i wy macie to gdzieś. Tego wam nigdy nie zapomnę. Nigdy. Jako człowiek i jako sędzia. Nigdy. Bo żeście państwo mnie opluli, tak samo jak sędzia Bator, bez żadnego dania racji, bez niczego.
Słowa te wywołały oburzenie. "Dobrozmianowy sędzia Radzik kojarzony z aferą Ziobry straszy dziennikarzy, że im nie zapomni jako człowiek i sędzia, ale to przyzwoity i niezłomny sędzia Żurek, który sprzeciwia się bezprawiu władzy, ma postępowanie dyscyplinarne. Oto patologia państwa PiS, jego hańba i wstyd" - napisał dziennikarz Przemysław Szubartowicz.
"Pan sędzia Radzik, po wypowiedzeniu do dziennikarzy słów, że nigdy im "tego" (czyli opisywania jego udziału w aferze hejterskiej) nie zapomni jako sędzia, powinien iść na długi urlop. Musi sędzia odpocząć, bo stracił cały instynkt samozachowawczy. Jak on ma sądzić dziennikarzy?" - pyta na Twitterze piszący dla "Dziennika Gazety Prawnej" Patryk Słowik.
O to, czy stwierdzenie "Nigdy wam tego nie zapomnę jako sędzia" powinno paść z ust zastępcy Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych zapytaliśmy sędziego Bartłomieja Przymusińskiego, który pełni funkcję rzecznika prasowego Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia".
- Uważam, że były to słowa absolutnie niedopuszczalne - uważa sędzia Barłomiej Przymusiński. - Zgodnie z zasadami etyki sędzia nie powinien w żaden sposób wykorzystywać swojego urzędu dla własnych celów. Jeżeli pan Radzik mówi, że jako sędzia czegoś nie zapomni, a przecież doniesienia medialne nie są w żaden sposób związane z jakimś procesem, który prowadzi, w którym doszłoby do jakichś zdarzeń, to można odnieść wrażenie, że chce on jako sędzia wykorzystać jakieś uprawnienia sędziowskie, które mu przysługują wobec osób, z którymi ma relacje zupełnie pozaprocesowe - tłumaczy.
Według sędziego ze Stowarzyszenia "Iustitia" słowa wypowiedziane przez sędziego Przemysława Radzika mogą wywołać "dużą troskę o osoby, których los jest złożony w jego ręce". - Można zacząć się obawiać o sędziów, których pan Radzik wziął na celownik w swoich postępowaniach i media, które informują o działalności jego urzędu. Jeśli połączyć to z tym, że jeden sędzia wskazał iż, co do niego pan Radzik miał komuś mówić, że "mu nie odpuści" i jeśli jeszcze do tego dodać, że wedle doniesień medialnych pseudonimem pana Radzika miał być "Rzeźnik", to wszystko składa się na jakiś makabryczny obraz - twierdzi sędzia Bartłomiej Przymusiński.
Sędzia ze Stowarzyszenia "Iustitia" zaznacza jednocześnie, że sędzia Przemysław Radzik otrzymał od ministra sprawiedliwości ogromną władzę, która pozwala mu postawić przed sądem dyscyplinarnym każdego sędziego i doprowadzić do ich wyrzucenia. - Oprócz tego dzięki decyzji ministra orzeka w poważnych sprawach w Sądzie Okręgowym w Warszawie, chociaż sędzią sądu okręgowego nie jest - dodaje rzecznik prasowy "Iustitii".
Jednocześnie podkreśla, że tylko Zbigniew Ziobro może zadziałać w sprawie wyciągnięcia konsekwencji wobec sędziego Przemysława Radzika.
- Sędziowie zrobili, co mogli, by tak się stało. Jest uchwała zgromadzenia, że pan Radzik nie powinien orzekać na delegacji w sądzie okręgowym. "Iustitia" zwróciła się już jakiś czas temu do ministra sprawiedliwości o odwołanie pana Radzika z pełnionej przez niego funkcji z uwagi na naruszenia prawa, których się dopuszcza. Ale to jest tylko decyzja ministra Ziobry, on pana Radzika wywindował i tylko on może go zawrócić w miejsce, z którego pan Radzik przyszedł - podsumowuje sędzia Bartłomiej Przymusiński.
Rzecznik prasowy "Iustitii" odniósł się również do zarzutów, które sędzia Przemysław Radzik kieruje w stronę sędzi Anny Bator-Ciesielskiej. Zarzuca jej, że odmawiając orzekania z nim w jednym składzie i kierując pytanie o zasadność delegowania sędziów do sądów wyższej instancji przez ministra sprawiedliwości, przekroczyła swoje uprawnienia.
- Orzeczenia wydawane są w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej. Sędzia Anna Bator-Ciesielska pokazała swoją decyzją, że przedmiotem jej troski jest majestat naszego państwa. Wyraźnie wskazała, że nie wyobraża sobie, żeby orzekać z osobą, na której ciążą takie podejrzenia i która znalazła się tam, gdzie jest, dzięki politycznym decyzjom - stwierdził sędzia Bartłomiej Przymusiński. - Sędzia Anna Bator-Ciesielska podjęła bardzo trudną decyzję. Miała pełną świadomość, że po tym, co zrobiła, cały aparat represji skupi się na wyciągnięciu wobec niej konsekwencji. I to już się dzieje - dodaje rzecznik "Iustitii".
Sędzia Przemysław Radzik oskarżył również sędzię Annę Bator-Ciesielską o naruszenie prawa oskarżonego do bycia osądzonym bez zbędnej zwłoki. - Ważniejsze dla oskarżonego od bycia osądzonym bez zbędnej zwłoki jest prawo do bycia osądzonym przez należycie obsadzony, bezstronny sąd. To bym chciał przede wszystkim panu Radzikowi przypomnieć - podkreślił sędzia Bartłomiej Przymusiński.