Warszawskie listy Lewicy miały być skonstruowane na zasadzie następującego suwaka: pierwsze miejsce dla Lewicy Razem, drugie dla SLD, trzecie dla Wiosny, czwarte znów dla Lewicy Razem – i wreszcie "piątka niezgody". Danuta Waniek w rozmowie z PAP przyznała, że czuje się urażona, ponieważ w ostatniej chwili próbowano przesunąć ją z obiecanego piątego miejsca na dalsze, zaś zaklepaną piątkę dostał "człowiek niezwiązany wcześniej z SLD" czyli Krzysztof Liedel, dyrektor w BBN i dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.
Udało nam się skontaktować z byłą posłanką. Zdradziła, że kością niezgody nie było wyłącznie "konkretne miejsce dla konkretnej osoby", ale "ogólne zamieszanie" związane z tworzeniem warszawskiej listy. Najpierw, jak zrozumiała, rozmowy dotyczyły czwartego miejsca, później rozważano jej umieszczenie na ostatnim miejscu stołecznej listy (ostatecznie startuje z niego Piotr Gadzinowski). Aż stanęło na piątce. Ale tę miał już zaklepaną Krzysztof Liedel.
- Okazało się, że z piątego miejsca wystartuje antyterrorysta, który kiedyś znajdował się na listach Platformy. Na tym etapie usłyszałam, że kierownictwo partii w ogóle nie ma dla mnie żadnej propozycji - powiedziała Danuta Waniek. - Później jednak okazało się, że mogą dać mi szóstkę. Ale wiedziałam, że według pierwotnych ustaleń to miejsce miało należeć do Wiosny. Nie chciałam się z nikim skonfliktować, więc uznałam, że lepiej będzie w ogóle się wycofać. Jestem bardzo rozczarowana tą sytuacją.
Sprawę skomentowała w rozmowie z Gazeta.pl rzeczniczka Sojuszu Lewicy Demokratycznej Anna Maria Żukowska.
- Pani Danuta Waniek zrezygnowała ze startu, ponieważ chciała mieć wyższe miejsce, niż było to możliwe przy konieczności znalezienia miejsc na listach dla kandydatów z trzech różnych ugrupowań. Najważniejsze miejsca już zostały rozdane, łącznie z warszawską piątką – a my mogliśmy zaproponować pani Waniek dalsze miejsce, które najwyraźniej uznała za mało prestiżowe.
Zapytana o to, czemu akurat to Krzysztof Liedel, rzeczywiście niekoniecznie kojarzony wcześniej z lewicą, dostał dobre miejsce na warszawskiej liście, stwierdziła: - Jest przede wszystkim specjalistą w swoim fachu, cieszy się autorytetem w środowisku służb mundurowych. Ma więc szansę wejść do Sejmu przy założeniu, że uda się ugrać dla SLD trzy mandaty z Warszawy. Krytyków nic nie zadowoli - jedni będą narzekać, że na listach są sami znani od dawna politycy, inni – że stawiamy na fachowców, a nie na działaczy.
Rzeczniczka dodała także, że rekomendacje do startu w wyborach Liedel otrzymał nie od SLD, lecz od Federacji Stowarzyszeń Służb Mundurowych.