Córka profesor Jadwigi Staniszkis decyzję o starcie w wyborach parlamentarnych z listy PSL ogłosiła na Twitterze. „To dla mnie sensowniejsze wyzwanie na wybory” – stwierdziła.
Ponieważ Staniszkis jest stołeczną radną, od początku – jak twierdzi - zabiegała o to, aby znaleźć się na warszawskiej liście. Ale tam było już tłoczno.
- W Warszawie było tak, że z ramienia Nowoczesnej startują Katarzyna Lubnauer i Sławomir Potapowicz. Inni nie zostali dopuszczeni do startu, by im nie zagrażać – mówiła rozżalona. Czarę goryczy przepełniła propozycja KO, aby umieścić ją na liście podwarszawskiej (powiaty grodziski, legionowski, nowodworski, otwocki, piaseczyński, pruszkowski, warszawski zachodni i wołomiński) na dalekim, 17. miejscu. Dlatego tez w poniedziałek 2 września pojawił się pełen goryczy tweet:
- 17. miejsce na liście uznałam za totalną pomyłkę. Uznałam, że start w wyborach jest bez sensu. Przede mną na liście są nieznani działacze Platformy – mówiła Polsatowi News. Z tych bardziej znanych przed Staniszkis na liście mieli się znaleźć m.in. Jan Grabiec, Kinga Gajewska oraz Maciej Lasek.
Decyzję Staniszkis skomentował Konrad Piasecki. Dziennikarz zwrócił uwagę, że w Warszawie nawet 17 miejsce z list PO może być biorące. "Jeśli PSL nie bierze nigdy - to 3 nie daje na nic szansy. Wot i racjonalizm polityczny..." - napisał na Twitterze Piasecki.
Działaczka, zapytana przez Wirtualną Polskę o to, czy po październikowych wyborach dalej będzie w Nowoczesnej, oświadczyła: - Zastanowię się jeszcze nad tym. Na pewno zostanę w Koalicji Obywatelskiej.
Tym samym nie potwierdziła możliwości transferu do partii z koniczynką. Wielu komentujących na Twitterze zarzuciło jej zdradę politycznych barw (Staniszkis wystąpiła z Nowoczesnej) oraz apetyt na władzę.