"W Polsce od kilku lat narasta proces łamania i naginania naszej Konstytucji. Rozmontowywany jest trójpodział władzy, niszczone niezawisłe sądownictwo. Prawa człowieka są ograniczane" - alarmują w liście do prezydenta Stanów Zjednoczonych byli ambasadorzy RP. List do Donalda Trumpa wystosowano w związku ze zbliżającą się wizytą amerykańskiego przywódcy. Trump przyleci do Warszawy w sobotę 31 sierpnia i zostanie w Polsce do 2 września.
- Polska osamotniona, otoczona nieprzyjaciółmi, skonfliktowana z sąsiadami i zdana – jak przed II Wojną Światową - wyłącznie na odległe geograficznie sojusze, to prosta droga do kolejnej katastrofy. W tym kontekście rola "konia trojańskiego", kraju dryfującego na obrzeża wspólnoty wolności i demokracji, dokąd spycha Polskę obecny rząd, jest dla nas i dla naszych sojuszników, w tym także USA, destrukcyjna skazują autorzy listu do prezydenta Donalda Trumpa.
Na temat listu wypowiedział się m.in. wicepremier Jarosław Gowin w Polskim Radio. Jego zdaniem w żadnym innym kraju urzędnicy nie "szkalują" własnego kraju. - To jest zachowanie haniebne. Ci, którzy podpisali się pod tym listem, tym samym wyłączyli się z kręgu osób, które mają w życiu publicznym honor - dodał.
- Im więcej sukcesów polskiego rządu, naszego obozu, tym bardziej nasila się nerwowość i ataki ze strony tych, którzy nie akceptują z racji ideowych rządów Zjednoczonej Prawicy, albo skończyły się ich interesy. Nie chcę przesądzać do której grupy należą sygnatariusze tego apelu. Natomiast bardzo dobrze, że są byłymi ambasadorami. Już nigdy w życiu publicznym nie powinni się pojawiać - orzekł wicepremier.
O inicjatywie ambasadorów na antenie TVP Info mówił europoseł, a do niedawna szef MSWiA Joachim Brudziński. Jego zdaniem co najmniej kilkoro rodziców byłych ambasadorem było "zaangażowanych w walkę ze zbrojnym, niepodległościowym podziemiem", a elity III RP "były zakorzenione w strukturach środowisk wywodzących się z tzw. elit komunistycznej bezpieki i sowieckich najemników przyniesionych tutaj na bagnetach radzieckiej armii- stwierdził.
Brudziński ocenił, że PiS po wygranych wyborach ma do czynienia z "wścieklizną" i "nie ma żadnej świętości", by "ta sitwa" dla obalenia rządu PiS dewastowała "wszystko, tkankę, wspólnotę narodową, poczucie naszego niebezpieczeństwa".