Sześciu sędziów złożyło dziś kilkadziesiąt pozwów cywilnych i prywatnych aktów oskarżenia o zniesławienie przeciwko dziennikarzom i wydawcom m.in. portalu Onet.pl, "Faktu" i "Gazety Wyborczej". Według doniesień mediów mieli oni tworzyć nieformalną grupę Kasta i brać udział w internetowym hejcie skierowanym przeciwko sędziom, którzy krytykują "dobrą zmianę" w wymiarze sprawiedliwości. Na krok taki zdecydowali się m.in. Konrad Wytrykowski, Arkadiusz Cichocki i Jakub Iwaniec.
Zdaniem sędziów oskarżenia, które padły pod ich adresem, to "oszczerstwo i manipulacja", na które wpłynęły zbliżające się wybory. Jeden z pełnomocników sędziów, adwokat Bartosz Lewandowski, uważa, media powielały informacje z niewiarygodnego źródła. Jest on pewien, że zdjęcia rozmów grupy Kasta na jednym z komunikatorów internetowych zostały spreparowane.
- Mamy do czynienia z jednym z najbardziej kosztownych błędów w historii sztuki dziennikarstwa. Nie było grupy Kasta, nie była grupy sędziów, która miała na celu hejtowanie w przestrzeni publicznej swoich kolegów' - powiedział mecenas.
Według mec. Bartosza Lewandowskiego niewiarygodna jest również Emilia S., która miała za przyzwoleniem sędziów, a nawet pewnym wynagrodzeniem finansowym z ich strony, prowadzić akcję dyskredytowania wybranych przez nich prawników. Adwokat nazwał ją osobą "chorą", która na kilka dni przed publikacją głośnego artykuły miała "grozić sędziom".
Pełnomocnicy Emilii S. zapewniają, że do żadnej manipulacji nie doszło. Jeden z nich, adwokat Konrad Pogoda, podkreśla, że korespondencja jest autentyczna.
- Dowody, z którymi ja miałem do czynienia, nie nosiły żadnych śladów przeróbek ani manipulacji. Pochodziły bezpośrednio z serwera danego mediów - zapewnił. Dodał, że nie wyklucza podjęcia kroków prawnych, w związku z wypowiedziami pełnomocników sędziów o Emilii S.
Pierwsze doniesienia o zaangażowaniu urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości w akcję dyskredytowania sędziów sprzeciwiających się reformie wymiaru sprawiedliwości pojawiły się na początku poprzedniego tygodnia. Portal Onet.pl opublikował korespondencję, którą z internetową hejterką Emilią miał prowadzić wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak oraz niektórzy sędziowie i urzędnicy. Rozmowa dotyczyła sposobów na dyskredytowanie sędziów krytycznych wobec zmian w wymiarze sprawiedliwości.
W reakcji na doniesienia medialne wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak podał się w ubiegłym tygodniu do dymisji. Składając rezygnację, oświadczył, że wysuwane wobec niego zarzuty są oszczerstwem i również zapowiedział pozew wobec redakcji portalu. W związku z tą sprawą minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro odwołał też delegację do resortu sędziego Jakuba Iwańca. Wczoraj natomiast, bez podania szczegółów, Ziobro odwołał delegację do Sądu Apelacyjnego w Katowicach sędziego Arkadiusza Cichockiego.
Pomimo oczekiwań części środowisk do dymisji nie podał się sam Zbigniew Ziobro. Premier Mateusz Morawiecki nie widzi jednak takiej potrzeby. - Pan minister Ziobro zareagował, tak jak powinien zareagować - powiedział podczas wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła postępowanie sprawdzające związane ze sprawą Emilii S. i Łukasza Piebiaka.