Sędzia Piotr Gąciarek powiedział, że o tym, iż coś jest na rzeczy, po raz pierwszy dowiedział się w marcu zeszłego roku. - Pojawiły się wtedy doniesienia, przedstawiające w kłamliwym świetle moją sytuację osobistą, gdzie padłem ofiarą przestępstwa. Wtedy pani o tym pseudonimie o tym pisała (chodzi o Emilię - red.) - powiedział na antenie TVN24.
Sędzia dodał, że w maju ubiegłego roku "dziennikarze telewizji publicznej biegali" za nim po sądowych korytarzach, próbując zadać mu pytania. - Wtedy już wiedziałem, że będzie przygotowywany jakiś materiał szkalujący mnie - powiedział sędzia Gąciarek.
Dziennikarka TVN24 zaczęła dopytywać o sprawę 20-latki, o której materiał zrobiła telewizja publiczna (chodziło o sprawę rzekomej prywatnej relacji sędziego). Gąciarek zauważył, że historia zakończyła się prawomocnym wyrokiem skazującym. - Ja jestem pokrzywdzonym, a ta osoba jest prawomocnie skazana - powiedział. Zarzucił dziennikarzom TVP, że nie dochowali staranności i rzetelności.
W aktach sprawy można znaleźć informację, że osoba ta przedstawiała się jako osoba 30-letnia, co trochę zmienia kontekst sprawy. Ja miałem wtedy lat 39. Więc nie 20, a tylko kilka lat różnicy
- powiedział. Sędzia wyjaśnił, że była to internetowa znajomość i stwierdził, że "może mieć do siebie pretensje za naiwność". Dodał, że zamiast "wykorzystać jakieś szemrane wpływy", poszedł jak każdy obywatel do prokuratury.
W materiale Onetu pojawia się fragmenty korespondencji między Emilią a wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem. Gdy kobieta wspomina o materiale TVP, wiceminister odpisuje jej, że "szef się ucieszy".
Nie wiemy formalnie o kogo chodzi, ale pan Piebiak jest podsekretarzem stanu i wiceministrem, a jego szefem w sensie służbowym jest Zbigniew Ziobro. Możemy się tylko domyślać, że być może chodzi o pana ministra
- stwierdził Gąciarek. Dodał, że Piebiak jego zdaniem "nie spełnia standardów do tego, by pełnić funkcję publiczną". - To zachowanie niedopuszczalne, że pracownicy ministerstwa, osoby opłacane z podatków, podejmują takie działania. Twarda debata na argumenty jasne, ale szkalowanie ludzi czy współpraca z hejterami. (…) To wszystko powinna wyjaśnić prokuratura - dodał.
W poniedziałek Onet opublikował materiał z którego ma wynikać, że wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak miał brać udział akcji wymierzonej w sędziów przeciwnych PiS. Urzędnik miał współpracować z kobietą o imieniu Emilia. Mieli kontaktować się za pomocą aplikacji WhatsApp i Messenger. Wśród zaatakowanych sędziów ma być m.in. prezes Stowarzyszenia "Iustitia", prof. Krystian Markiewicz oraz co najmniej 20 innych sędziów.