Andrzej Duda 11 sierpnia będzie oficjalnym patronem obchodów 75. rocznicy powstania Brygady Świętokrzyskiej. Oddziału zbrojnego Narodowych Sił Zbrojnych, który odmówił scalenia się z Armią Krajową, walczył z komunistycznymi bojówkami, a także znany jest z rabowania wsi, mordowania cywilów, Żydów i otwartej współpracy z nazistowskimi oddziałami. To nie pierwszy raz, kiedy rząd oficjalnie oddaje honory tej brygadzie - w ubiegłym roku premier Mateusz Morawiecki podczas wizyty w Monachium złożył wieniec i zapalił znicz na grobach żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych.
Uroczystość organizuje Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Zarząd Główny Związku NSZ. 11 sierpnia rano odbędzie się msza w katedrze polowej Wojska Polskiego, a południe na pl. Piłsudskiego odbędzie apel pamięci. Decyzja Andrzeja Dudy o objęciu jej patronatem jest wysoce kontrowersyjna. Paweł Mucha komentować spawy dla reporterów TVN24 nie chciał, ale czynią to inni politycy PiS. Najaktywniej senator PiS, Jan Żaryn - z wykształcenia historyk i autor książki "Taniec na linie, nad przepaścią". Zwraca uwagę na to, że brygada była częścią państwa podziemnego, a do tego, by nie uznawać Armii Krajowej i wchodzić z nią w konflikty miała swoje powody. Na antenie TVN24 tłumaczył:
Organizacja polska Narodowych Sił Zbrojnych, uważała, że Armia Krajowa jest zbyt mocno związana polityką zagraniczną rządu polskiego na uchodźstwie, który nie może sobie pozwolić na uznanie Związku Sowieckiego jako drugiego równorzędnego okupanta i potencjalnego wroga polskiej niepodległości, podobnie jak III Rzesza. Z racji różnicy programowej NSZ OP, w tym między innymi Brygada Świętokrzyska, nie chcieli wejść i scalić się z Armią Krajową. Większość natomiast Narodowych Sił Zbrojnych Scaliła się ostatecznie w '44 roku z AK mimo tego zarzutu.
Brygada Świętokrzyska została założona przez działaczy Narodowych Sił Zbrojnych. Te z kolei współtworzyli m.in. nacjonaliści z przedwojennego ONR. O działalności Brygady raportował szef wywiadu Inspektoratu Kieleckiego AK. Pisał w meldunkach, że współpraca NSZ z gestapo "była w zasadzie jawna i poszczególni dowódcy nie kryli się z tym, że otrzymują broń i amunicję do walki z komuną od władz okupacyjnych". Z kolei w meldunku dowódcy okręgu AK Radom z 2 stycznia 1945 roku czytamy: "Wyraźna współpraca z Niemcami i plaga społeczeństwa na skutek stosowania rekwizycji. 22 listopada w czasie przemarszu NSZ przez miejscowość Oleszno Niemcy ściągnęli posterunki. Notowane są kontakty z Gestapo".
W innej opinii AK czytamy - Znany jest przypadek (styczeń lub luty 1944), gdzie oficerowie NSZ z bronią przyjeżdżali na gestapo w Ostrowcu [Świętokrzyskim], tam omawiali obławy na PPR i przekazywali gestapo materiał odnośnie komórek PPR. (...) Niemcy już wówczas uważali NSZ za polski "narodowy socjalizm" prowadzący jawną walkę z Rosją, robiący dywersję w ugrupowaniach politycznych Polski podziemnej i rozbijający spoistość Armii Krajowej.
Dr. hab. Rafał Wnuk komentował: "Informacji i opinii dowódców AK i ludowców o NSZ nie da się zbyć stwierdzeniem, że to "komunistyczna propaganda". W świetle tych przekazów Brygada nie chroniła polskiej wsi przed bandytami i Niemcami, lecz przeciwnie - to wieś trzeba było chronić przed partyzantami z tej jednostki".
W Brygadzie Świętokrzyskiej dużą rolę odgrywał Hubert Jura "Tom", którego działalność kładzie się długim cieniem na kartach Brygady Świętokrzyskiej. Kolaborował z Niemcami, za co Armia Krajowa wydała na niego wyrok śmierci. Wiadomo też, że jego ludzie mordowali m.in. Żydów zbiegłych z gett i "nieprawomyślnych" członków podziemia.
Do Brygady Świętokrzyskiej "Tom" trafił z propozycją pośredniczenia w kontaktach z Niemcami. W ten sposób Brygada wycofała się na Zachód u boku Wehrmachtu, otrzymując od niemieckiego wojska wsparcie żywnościowe i ekwipunkowe.
Po dotarciu do Czech Brygada Świętokrzyska chciała dołączyć do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, jednak nie zgodził się na to rząd na uchodźstwie, właśnie ze względu na kolaborację. Dopiero w 1988 roku prezydent Kazimierz Sabbat uznał członków NSZ za kombatantów.
Jan Żaryn do zarzutu o kolaborację z hitlerowcami na antenie TVN24 się nie odniósł, za to w swojej książce pisze: - "Brygada Świętokrzyska podjęła w styczniu 1945 roku bardzo trudną decyzję o wycofaniu się na Zachód do gen. Andersa. W momencie kiedy ruszył front sowiecki dla Brygady Świętokrzyskiej było oczywiste, że jeśli zostaną zagarnięci przez Sowietów, to spotka ich ten sam los, co oddziały Armii Krajowej w wyniku akcji 'Burza'. Uznali, że w tej dramatycznej sytuacji należy spróbować przebić się przez wojska niemieckie na Zachód. Łatwo krytykować ten wybór w momencie, kiedy stoi się przy stole i popija herbatę" - co przytacza portal wPolityce.pl.
Dalej Żaryn pisze o współpracy z niemieckimi oddziałami: - "To przebicie nie było łatwe. Mimo, że Niemcy przegrywali wojnę, to nie byli na tyle słabi, aby nie mogli aresztować oddziału, nawet liczącego blisko 1000 żołnierzy. Dlatego podjęto rozmowy między dowództwem Brygady Świętokrzyskiej a liniowym dowództwem Wermachtu i na mocy porozumienia mogła Brygada na zapleczu frontu istnieć i realizować swoje cele, czyli dotrzeć do gen. Władysława Andersa".
W 2018 roku, po tym jak premier Morawiecki złożył kwiaty na grobie członków Brygady w Monachium, publicysta historyczny "Do Rzeczy" Piotr Zychowicz bronił twardo tej formacji. Przypominał, że wyzwoliła ona obóz koncentracyjny w Holiszowie i uratowała kilkaset Żydówek. "To nie jest powód do wstydu" - ocenił.
Kiedy Roman Imielski z "Gazety Wyborczej" przypomniał jawną kolaborację BŚ z okupantem, odpowiedział: "To była cena, którą warto było zapłacić. Dzięki temu taktycznemu porozumieniu z Niemcami dowództwu BŚ udało się ocalić życie swoich żołnierzy. Oni w ten sposób ratowali się przed bolszewikami" - podtrzymywał Zychowicz.