Marek Falenta, który obecnie odsiaduje karę 2,5 roku więzienia za zlecenie podsłuchów dla polityków PO i PSL, powinien złożyć wyjaśnienia w związku z informacjami, które zawarł w listach do Andrzeja Dudy, Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego. Napisał tam m.in. że politycy PiS wiedzieli o podsłuchach. "Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i inne szczegóły" - pisał wtedy. W związku z tym powinien złożyć wyjaśnienia w prokuraturze. Tego jednak nie zrobi.
Jak twierdzi "Rzeczpospolita", rząd PiS nie zamierza rozgrzebywać sprawy ze względu na jesiennie wybory parlamentarne. Zdaniem dziennika, do podobnego wniosku doszła najwidoczniej prokuratura.
Kiedy 4 lipca Marek Falenta stawił się w prokuraturze na przesłuchanie w sprawie tzw. małej afery podsłuchowej, odmówił składania wyjaśnień. Tym samym prokurator uznał, że Falenta "na własne życzenie zrezygnował także z przekazania śledczym wiedzy na temat podanych w listach informacji" - czytamy. I to pomimo faktu, że pełnomocnik biznesmena próbował temat wywołać. Miał jednak usłyszeć, że "to nie pora i czas" na tego rodzaju rozmowę.
Jak się okazuje, nie zostanie również wznowione śledztwo w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej, o które wnioskował mec. Roman Giertych, reprezentujący osoby nagrane w restauracji "Sowa i przyjaciele". Powodem odrzucenia jego wniosku miał być brak nowych, nieznanych wcześniej dowodów. Tymczasem z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że do wniosku dołączony był artykuł prasowy na temat listów Falenty do najważniejszych osób w państwie.