PiS zastąpił in-vitro naprotechnologią, która nie działa? "Rz": Rząd ukrywa liczbę ciąż

Ministerstwo Zdrowia zmodyfikowało rządowy program walki z niepłodnością w taki sposób, by nie musieć informować o jego efektach i liczbie ciąż, którymi zakończyło się leczenie - ustaliła "Rzeczpospolita". Program uruchomiono w 2016 roku, po dojściu do władzy Prawa i Sprawiedliwości. Zastąpił refundowany przez rząd PO program in-vitro.
Zobacz wideo

Rządowy program "ochrony zdrowia prokreacyjnego", czyli leczenia bezpłodności metodami naturalnymi (z wykorzystaniem tzw. naprotechnologii), został wprowadzony po dojściu do władzy Prawa i Sprawiedliwości, a jego łączny koszt na lata 2016-2020 ma wynosić 99,9 milionów złotych. Zastąpił refundowany za rządów Platformy Obywatelskiej trzyletni program in-vitro, którego dofinansowanie do programu wzięły na swoje barki niektóre samorządy - tak się stało m.in. w Warszawie czy Poznaniu.

Naprotechnologia nie przynosi efektów? "Rz": PiS ukrywa liczbę ciąż

Wyniki działania programu mogą nie być zadowalające dla rządu PiS, bo - jak podaje "Rzeczpospolita" - Ministerstwo Zdrowia postanowiło je ukryć. W 2019 roku "po cichu" zmodyfikowano program i wykreślono z niego zapis dotyczący liczby kobiet objętych programem, którym udało się zajść w ciążę. W 2018 roku wskaźnik ten był jeszcze brany pod uwagę, a ministerstwo samo chwaliło się wynikami programu, wskazując, że na 600 par objętych programem, ciążę potwierdzono u 70 z nich.

Jak ministerstwo tłumaczy zmianę zapisu i zaniechanie badania liczby ciąż? "Pary uczestniczące w programie nie mają obowiązku informowania ośrodka o tym, że zaszły w ciążę" - napisało biuro prasowe resortu zdrowia w odpowiedzi przesłanej do "Rz". Jak wskazano, zdaniem ministerstwa liczba ciąż nie jest też "najlepszym wskaźnikiem programu". 

"Nie można oceniać skuteczności według tych samych kryteriów"

Pierwsze pary zostały przyjęte do programu "ochrony zdrowia prokreacyjnego" pod koniec 2017 roku, a pytania o jego skuteczność pojawiały się już wcześniej. W połowie 2018 roku były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz wysłał do Ministerstwa Zdrowia prośbę o przesłanie dokładnych danych dotyczących efektów programu PiS.

Program ochrony zdrowia prokreacyjnego to kompleksowa diagnostyka niepłodności par. Program in vitro to wyłącznie dofinansowanie jednej z metod leczenia, pomijający diagnostykę. Nie można oceniać skuteczności tych programów wg tych samych kryteriów

- informowało wówczas ministerstwo.

Więcej o: