Sejm w nocy ze środy na czwartek skierował do komisji nadzwyczajnej po pierwszym czytaniu projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego. Zakłada on, że o ważności wyborów rozstrzygać będzie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Dotychczas ważność wyborów (np. parlamentarnych i prezydenckich z 2015 r.) stwierdzali członkowie Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Izba została jednak zlikwidowana ustawą o SN z 2017 r. i zastąpiona nową Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Sędziów do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która została wskazana w nowelizacji, wybiera 25-osobowa Krajowa Rada Sądownictwa. 15 członków KRS stanowią sędziowie wskazani przez Sejm. W KRS zasiadają również m.in. minister sprawiedliwości, a także czterech posłów i senatorów.
Przeciwko nowelizacji kodeksu wyborczego opowiadają się m.in. posłowie PO-KO, którzy argumentowali w Sejmie, że kwestię prawidłowości utworzenia izby rozpatruje wciąż Trybunał Sprawiedliwości UE i nie wiadomo, jaki będzie finał sprawy. Opozycja grzmiała również, że nowe przepisy pozwolą PiS-owi na manipulacje.
- Problem będzie taki: jak wygrywacie wybory, to wybory są w porządku, a jak przegrywacie, to mówicie, że są sfałszowane. Jaką mamy gwarancję, że gdy przegracie wybory, nie zakwestionujecie tych wyborów i powiecie, że sorry, ale są sfałszowane. I kto będzie o tym decydował. Będzie decydowała Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, którą sami sobie powołujecie. Genialne rozwiązanie
- mówił w Sejmie Jerzy Meysztowicz z klubu PO-KO.
- To kolejny przykład bardzo nieodpowiedzialnej polityki polskiego rządu, polityki, która w rzeczywistości jest antyunijna - mówi w rozmowie z Gazeta.pl prof. Marcin Matczak, radca prawny i ekspert z zakresu teorii prawa z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
- Jesteśmy członkiem wspólnoty, która kieruje się pewnymi zasadami. Zamiast przystąpić do próby konstruktywnego rozwiązania problemu, rząd PiS wykonuje wrogi ruch wobec UE: zwiększa kompetencje podmiotu, wobec którego istnieją wątpliwości - wskazuje prof. Matczak. Według prawnika, rząd powinien powierzyć kompetencje dotyczące ważności wyborów jednej ze "starych izb SN".
- Byłoby to sygnałem, że chcemy być obecni w UE jako poważny gracz. Działanie rządu ma charakter prowokacyjny - mówi.
Zdaniem naszego rozmówcy, sytuacja, w której Trybunał Sprawiedliwości UE uznałby nowe izby za nieważne, może w efekcie powiększyć chaos. - Pojawią się wątpliwości, czy decyzje Izby Kontroli powinny być respektowane. Możemy mieć później do czynienia z próbami obwiniania TSUE o to, że utrudnia dokończenie wyborów w Polsce. Wierzę jednak, że ostatecznie nie doprowadzi to do ich unieważniania - wskazuje.
Prawnik odniósł się również do zarzutów opozycji, która zapowiada, że PiS w przypadku przegrania wyborów może wymóc na izbie unieważnienie głosowania.
- Uważam za nielegalny i skrajnie szkodliwy dla demokracji mechanizm, w którym dokonuje się skoku politycznego na KRS po to, żeby powołać sobie izbę SN, decydującą o tak kluczowej sprawie, jak ważność wyborów. To działanie może stanowić przygotowanie do zabezpieczenia się "na wszelki wypadek". Jest ryzyko przygotowania narzędzia, które może zostać wykorzystane. Znam jednak niektórych ludzi, którzy zostali powołani do Izby Kontroli, wierzę w to, że są poważnymi prawnikami i nigdy nie dadzą się politycznie wykorzystać
- podsumowuje prof. Marcin Matczak.