- Moim zdaniem ten entuzjazm polityków PiS z powodu jej wygranej jest jak radość karpi, które chcą przyspieszenia świąt. Premier Morawiecki zaangażował się obalenie kandydatury Timmermansa, dlatego teraz cieszą się na pokaz - tak reakcje w PiS po wyborze na szefową Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen komentuje w natemat.plLeszek Miller. - Chcą w ten sposób wysłać von der Leyen komunikat, że bez PiS-u nie byłaby szefową KE, więc - to już pozostaje w domyśle - zaciągnęła wobec nich dług wdzięczności, który ma spłacić. Uważam, że nadzieja PiS na to, że von der Leyen im się jakoś odwdzięczy, jest przedwczesna i nierealistyczna - dodaje.
Były premier, obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego odniósł się też do rozmowy, jaką Angela Merkel miała przeprowadzić z Mateuszem Morawieckim po przegranej Beaty Szydło w wyborze na szefa Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych. Kanclerz Niemiec, według słów Jarosława Kaczyńskiego, miała przeprosić polskiego premiera. - To nieprawdopodobne choćby z tego względu, że Merkel nie może wymusić na niemieckich europosłach z EPP głosowania w określony sposób, a nawet gdyby była w stanie to zrobić, byłoby to nadal za mało, by zagwarantować, że tym razem kandydatura Beaty Szydło przejdzie. Taka rozmowa nie miałaby sensu - twierdzi Miller.
Jak dodaje polityk, rozmowa miałaby sens, gdyby "kanclerz Merkel zadzwoniła do premiera Morawieckiego w sprawie poparcia dla Ursuli von der Leyen na szefową Komisji Europejskiej". - Poza tym zwróćmy uwagę na znamienną rzecz: dziś KE ma przejść do kolejnego etapu procedury rozliczania władz Polski za naruszanie prawa. To ma być ten efekt rozmowy Merkel z Morawieckim? - ironizuje Miller.