Sam Bogdan Borusewicz w rozmowie z nami zaprzecza, by wokół jego kandydowania trwał w PO jakiś spór. Ale inni politycy z Platformy potwierdzają, dziwiąc się przy tym uporowi "Borsuka".
- Od roku młotkują go, aby był "lokomotywą" do Sejmu i zwolnił miejsce do Senatu. A on się rękami i nogami zapiera, że dalej chce być senatorem. Jeśli nie da się przekonać i się uprze, to będzie miał zagwarantowany start do Senatu - mówi nam jeden z polityków Platformy.
Dla opozycji w zbliżających się wyborach realistycznym celem jest nie tyle przejęcie władzy, ale pozbawienie Prawa i Sprawiedliwości samodzielnej większości w Sejmie, zatem każdy głos na - ale oddany na kandydatów opozycji na posłów - jest dla nich ważny. "Borsuk" mandat ma pewny i to bez względu na to, czy wystartuje do Senatu czy Sejmu. Jednak kandydując na senatora głosy zdobywa dla siebie, a kandydując na posła zdobywa je także dla partii.
Bogdan Borusewicz jest tu ofiarą własnej rozpoznawalności i legendy jako jeden z najważniejszych opozycjonistów w czasach PRL i człowiek, bez którego strajk sierpniowy 1980 r. w Stoczni Gdańskiej nie doszedłby do skutku. Przygotowywał też postulaty strajkowe i zakładał "Solidarność", a w stanie wojennym ukrywał się i działał w podziemiu. Nazwisko Borusewicza w Gdańsku i na Pomorzu znaczy więc bardzo dużo.
W latach 1991 - 2001 był posłem, ale od 2005 r. zaczął zapuszczać korzenie w Senacie, gdzie był marszałkiem, a obecnie jest "wice", co również wiąże się ze splendorami. W ostatnich wyborach parlamentarnych jako kandydat PO w okręgu gdańskim zdobył 53,03 proc. głosów, co było jednym z najlepszych wyników do Senatu.
Polityk PO: - W głowach ludzi Senat jest bardziej prestiżowy. Szefostwo zachęca go jednak, żeby zmienił izby.
Póki co "Borsuk" stawia jednak sprawę jasno, że interesuje go start do Senatu.
Izba wyższa, choć dotychczas mniej istotna i służąca niemal wyłącznie do przyklepywania decyzji Sejmu, to w nowej kadencji może znaczyć już więcej. To dlatego, że opozycja szykuje do Senatu nieformalne porozumienie: chce mieć po jednym wspólnym kandydacie w każdym ze 100 okręgów. Wśród pomysłodawców takiego scenariusza jest także Borusewicz. Do takiego aliansu opozycji do Senatu gorąco namawia także szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Jeśliby opozycja zdobyła większość w Senacie, to byłoby to narzędzie do - niewielkiego, ale jednak - ograniczania władzy PiS.