4 lipca Marek Falenta został przewieziony do prokuratury na warszawskiej Pradze w otoczeniu uzbrojonej eskorty. Przesłuchanie biznesmena trwało dwie godziny. Mężczyzna usłyszał kolejny zarzut w sprawie tzw. "afery taśmowej". Z nieoficjalnych ustaleń RMF FM wynika, że zarzut ten dotyczy udostępnienia nielegalnych nagrań osobie lub osobom trzecim.
Z ustaleń TVN 24 wynika, że czwartkowe przesłuchanie Marka Falenty ma związek z nowymi, nieznanymi dotychczas nagraniami z warszawskich restauracji. Biznesmen ma mieć ponoć ponad dwa tysiące godzin zarejestrowanych rozmów, które nie były wcześniej znane opinii publicznej. Niektórymi z nich dysponuje CBA i warszawska prokuratura.
- Biznesmen dokumentował na taśmach niemal całe swoje życie. Ma nawet nagrania niemal każdego swojego spotkania z agentami CBA, z którymi niejawnie współpracował do początku 2019 roku, gdy uciekł za granicę - w rozmowie z TVN 24 powiedział jeden ze współpracowników Marka Falenty.
Doniesieniom tym zaprzeczył obrońca biznesmena, mec. Marek Małecki. Po przesłuchaniu Marka Falenty powiedział dziennikarzom: "Mogę na pewno zaprzeczyć temu, że była mowa o kilku tysiącach godzin nagrań, nic takiego nie padło. Mowa jest o już znanym nagraniu. To jest jeden dodatkowy, dziewiąty zarzut".
Anonimowy informator powiedział dziennikarzom TVN 24, jaka będzie linia obrony Marka Falenty w prokuraturze.
- Marek F. współpracował z CBA również po wygranych przez PiS wyborach. Przekazywał im dalsze taśmy, wykonywał polecenia operacyjne - powiedział stacji jeden z współpracowników skazanego biznesmena.