WP: Rydzyk interweniował po aresztowaniu Misiewicza. "Prosił, by nic w areszcie mu się nie stało"

Ojciec Tadeusz Rydzyk wstawił się za Bartłomiejem Misiewiczem nie tylko w odręcznie pisanym poręczeniu, kiedy ten został aresztowany. Dzwonił także do wiceministra sprawiedliwości i prosił, żeby ten dopilnował bezpieczeństwa byłego rzecznik MON w zakładzie karnym - ustaliła Wirtualna Polska.
Zobacz wideo

Ojciec Tadeusz Rydzyk bardzo dobrze zna Bartłomieja Misiewicza, który jest byłym studentem jego toruńskiej uczelni. Jego los leży mu na sercu tak bardzo, że kiedy prokuratura postawiła zarzuty korupcyjne byłemu rzecznikowi MON, a Misiewicz na podstawie decyzji sądu trafił do aresztu w Tarnowie, ojciec dyrektor napisał w jego sprawie poręczenie. Teraz się okazuje, że na tym nie poprzestał.

WP: Rydzyk interweniował w sprawie aresztu Misiewicza

Informator Wirtualnej Polski twierdzi, że po zatrzymaniu i aresztowaniu Bartłomieja Misiewicza o. Rydzyk zadzwonił do ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego i poprosił, by dopilnował bezpieczeństwa byłego rzecznika MON w zakładzie zamkniętym:

Ojciec dyrektor prosił, by Misiewiczowi nic w zakładzie karnym się nie stało.

Co więcej:

Był zatroskany, że przez najbliższe trzy miesiące [Misiewicz - przyp. red.] będzie za kratami obok groźnych przestępców. Prosił, żeby był dobrze pilnowany i bezpieczny.

WP dalej informuje, że po tej rozmowie Bartłomiej Misiewicz został przeniesiony do jednoosobowej i monitorowanej celi, w której przebywał do końca aresztu. Karę odbywał w Zakładzie Karnym w Tarnowie, który posiada także oddział ze wzmożoną ochroną dla niebezpiecznych przestępców.

Pomoc od Tadeusza Rydzyka

Wcześniej najsłynniejszy polski redemptorysta złożył w sprawie Misiewicza poręczenie, czyli oświadczenie, które osoba "godna zaufania" składa, by uchronić oskarżonego od aresztowania. Takie pismo ma na celu zapewnić organy ścigania, że dana osoba będzie stawiała się na każde wezwanie i nie będzie utrudniała pracy śledczym. Radio Maryja ujawniło treść tego poręczenia osobistego. Pod wydrukowaną formułką prawną Rydzyk napisał odręcznie [pisownia oryginalna - red.]:

Z tego co znam Pana Bartłomieja M. to zawsze zachowywał się odpowiedzialnie, a przez ostatnie lata jako student WSKSiM w Toruniu nie tylko bez zastrzeżeń, ale bardzo przykładnie. Mam nadzieję, że powstałe niejasności zostaną szybko wyjaśnione bez krzywd dla Pana Bartłomieja i całej sprawy.

Jednak osobiste wstawiennictwo Tadeusza Rydzyka nie pomogło. Bartłomiej Misiewicz trafił do aresztu pod koniec stycznia. Razem z byłym posłem PiS Mariuszem Antonim K. miał powoływać się na wpływy w państwowej instytucji i pośredniczyć w załatwieniu spraw celem uzyskania korzyści majątkowej. Ponadto Bartłomiej Misiewicz usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień funkcjonariusza publicznego i działania na szkodę spółki Polska Grupa Zbrojeniowa.

Pod koniec czerwca Misiewicz opuścił areszt. Już po wyjściu na wolność podziękował na Twitterze za wsparcie:

Bardzo dziękuję za wszystkie wyrazy wsparcia i modlitwy!!! Jestem pewny, że udowodnię swoją niewinność przed Sądem. Tymczasem... carpe diem! :)

Jak zaznaczył, nie chce, by w związku z ciążącymi na nim zarzutami nazywać go Bartłomiejem M. "Ps. Nazywam się Misiewicz, Bartłomiej Misiewicz. A nie Bartłomiej M... ;)" - napisał.

"Gazeta Wyborcza" poinformowała w środę, że prokuratura aktualnie bada kolejne wątki w jego sprawie. Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że chodzi o "pracę za seks" i niegospodarność przy zakupie Stoczni Marynarki Wojennej. 

Według 'Wyborczej" Misiewicz miał proponować "pracę za seks" w 2016 lub 2017 roku podczas jednej z jego wizyt w Bełchatowie. Były rzecznik MON razem ze Sławomirem Z., działaczem PiS i prezesem spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, mieli pod wpływem alkoholu prowadzić rekrutację kandydatek do pracy. Jednej z nich mieli zaproponować stanowisko "w zamian za to, co w kodeksie karnym nazywane jest 'innymi czynnościami seksualnymi'" - czytamy w "Wyborczej. Kobieta propozycję miała odrzucić, a na dodatek napisać skargę do prezesa PiS. 

Więcej o: