Film Patryka Vegi może PiS-owi jeszcze pomóc [ANALIZA]

Jacek Gądek
Po premierze "Ucha prezesa" tąpnęło poparcie dla PiS. Potem PiS przegrało wybory samorządowe, bo do kin trafił "Kler" Wojciecha Smarzowskiego. Porażkę w wyborach europejskich PiS dopiero co poniosło przez świetny dokument "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich. A ostatecznie PiS straci władzę przez "Politykę" Patryka Vegi. W każdym z tych zdań jest tyle prawdy, co w filmach Vegi.
Zobacz wideo

Patryk Vega ma wpływ na decyzję ludzi, czy iść do kina. A nie na decyzję, czy widz pójdzie na wybory. Jego filmy mają wpływ na to, jakie Lamborghini stoi w jego własnym garażu, a nie na to, jaka partia przejmie władzę.

Vega w polityce namiesza jak "Klan" ws. LGBT

Gdyby masowo oglądane filmy miały istotny wpływ na emocje społeczne i wyniki wyborów, to dawno Polska byłaby innym krajem.

Jeden przykład. W tasiemcowym "Klanie" pojawił się homoseksualny bohater, grany przez Jacka Rozenka, a jego perypetie oglądały miliony osób - raczej wyborców ludowych bliższych PiS-owi, a nie wielkomiejskich łaskawiej patrzących na PO czy lewicę. Albo i dwa: bardzo popularny muzyk i aktor Robert Janowski grał geja w "Na dobre i na złe". Ludowy widz nie zapałał jednak miłością do LGBT, a Prawo i Sprawiedliwość z powodzeniem fedruje społeczną niechęć - obecną poza wielkimi miastami - do mniejszości seksualnych i w ogóle roztrząsania ich praw.

Vega superstar, ale tylko w kinie

Vega przy okazji kolejnych filmów pokazuje rzekomo kolejne prawdy. Ten marketing świetnie się sprawdza. "Botoks" pokazał, jak wygląda służba zdrowia. W tym filmie zresztą Vega wyłożył swoje credo w sprawie aborcji. Jest katolikiem, jest przeciw. 2,3 miliona osób obejrzało go w kinach, ale jakoś nie zmieniło to nastawienia Polaków do przerywania ciąży. Wedle sondaży społeczeństwo się coraz bardziej liberalizuje, choć nie brakuje badań, które zakłamują skalę tej liberalizacji. "Botoks" nie wprowadził też do polskiej debaty publicznej tematu reformy służby zdrowia.

"Kobiety mafii", "Pitbulle" i "Służby specjalne" pokazywały z kolei kryminalny świat. I też notowały milionowe widownie. Można się na taki stan obrażać, ale: polski widz lubi komedie romantyczne takie jak "Listy do M." i komedie wulgarne, jak kolejne filmy Vegi. Ale tak jak "Listy do M." nie przerabiają Polaków w pociesznych romantyków, tak też "Polityka" nie przerobi ich w wyborców antyPiS.

Misja, czyli miliony

Vega deklarował, że chce przedstawić "pogłębioną historię o polskiej scenie politycznej", więc nie można mu odmówić też poczucia humoru. Tak jak i - czego dowodem jest film o polityce - doskonale wyczuwa, skąd nadchodzi fala, która poniesie jego produkcję do kasowego sukcesu. Wedle reżysera (cytat za "Wprost") jego najnowszy film "nie jest w stanie zmienić głosowania w sposób totalny" - głosowania, czyli wyników wyborów parlamentarnych. W innym wywiadzie (dla "Gazety Wyborczej") przekonywał, że "Polityka" będzie jednak "jak uderzenie kuli bilardowej, która poruszy kolejne".

- Społeczeństwo jest podzielone na dwa bloki, polaryzacja się nasila, więc o wszystkim zdecyduje różnica kilku punktów procentowych. Film, który obejrzy nawet kilka milionów osób, może zmienić bardzo wiele - dodawał. A w ogóle to jest to "film misyjny", który - przejaskrawiając tę retorykę - zakończy wojnę polsko-polską.

Vega dostarczy PiS-owi paliwa do mobilizowania wyborców

Reżyser - jak rasowy polityk - ma swoją narrację i się jej trzyma. Sprowokował już samego Jarosława Kaczyńskiego, by mimochodem włączył się w kampanię promocyjną filmu. - Mamy do czynienia z coraz wyraźniej pokazywanym hejtem, czy przygotowaniem do takiego wielkiego hejtu, wielkiego ataku na zasadzie, że nie liczą się żadne fakty, albo są wykorzystywane w sposób instrumentalny do uogólnień, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością - mówił prezes PiS o "Polityce" Vegi.

Patrząc na urywki filmu, Vega dostarczy PiS-owi paliwa do mobilizowania wyborców i może przekuć potencjalne zagrożenie w atut PiS-u. W filmie mają się bowiem znaleźć m.in. sceny wskazujące na romans Antoniego Macierewicza z Bartłomiejem Misiewiczem. Na ujawnionych scenach były minister obrony narodowej łasi się do łydek swojego giermka, a i pocałunku ma nie zabraknąć. A w innych scenach wciągają też białe kreski. Jeśli wedle Vegi tak wyglądają kulisy Nowogrodzkiej, to reżyser pomylił numery na długiej ulicy.

Patryk Vega dla Gazeta.pl: To film o najważniejszych polskich politykach, nawet tych w sutannach >>

Więcej o: