Robert Biedroń, lider Wiosny, poinformował w sobotę podczas konferencji prasowej, że władze jego partii wydały mu upoważnienie na prowadzenie rozmów o ewentualnym starcie w wyborach do parlamentu w szerokiej koalicji.
Ta deklaracja ucieszyła Grzegorza Schetynę, szefa PO, który pisał, że od zawsze był za jak najszerszą koalicją. "Cieszę się, że coraz więcej środowisk tak myśli" - skwitował.
O wiele inaczej na decyzję Wiosny zareagował szef Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz. Podczas niedzielnego spotkania z dziennikarzami przypomniał, że jeszcze przed wyborami do parlamentu europejskiego mówił: - Przyjście Wiosny do jakiejkolwiek współpracy z szerszą opozycją to jest wyjście PSL-u.
Nie ma miejsca na jednej liście wyborczej, przy całym szacunku, szanowaniu poglądów Roberta Biedronia i jego ugrupowania, nie ma miejsca na jednej liście dla Wiosny i dla PSL-u. Takiej listy nigdy nie będzie
- powiedział Kosiniak-Kamysz. Jak argumentował lider Ludowców, gdyby PSL i Wiosna znalazły się razem na jednej liście, to jedna i druga partia straciłaby wyborców. Podnosił, że niemożliwe jest połączenie postulatów Ludowców i partii Biedronia. - To nie jest to zgodne z naszymi ideami, z programem. To się wyborczo nie sumuje - stwierdził.
Ostatnie decyzje Wiosny stały się zresztą obiektem żartów PSL w mediach społecznościowych. Tak Ludowcy podsumowali sobotnie deklaracje: