W czwartek Jewgienij Tanczew, rzecznik Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, wydał opinię na temat sposobu powoływania członków Krajowej Rady Sądownictwa oraz wyłonionej przez radę Izby Dyscyplinarnej. W stanowisku czytamy między innymi, że "sposób powoływania członków KRS ujawnia nieprawidłowości, które mogą zagrozić jej niezależności od organów ustawodawczych i wykonawczych". Tanczew podkreślił, że KRS jest organem, który musi stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów, więc musi być "wolny od wpływów organów ustawodawczych i wykonawczych".
Rzecznik generalny TSUE stwierdził ponadto, że "istnieją uzasadnione podstawy do tego, by obiektywnie wątpić w niezależność Izby Dyscyplinarnej w świetle roli, jaką organy ustawodawcze odgrywają w procesie wyboru 15 sędziów będących członkami KRS".
- Jeśli Trybunał Sprawiedliwości powtórzy to, co powiedział rzecznik Tanczew, to będzie trzęsienie ziemi dla polskiego sądownictwa. O ile wcześniejszy wyrok, dotyczący wieku emerytalnego, miał w pewnym sensie wymiar symboliczny, bo te zmiany i tak zostały cofnięte, to ten wyrok będzie dotyczył tego, co jest i działa na co dzień - Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i nowej KRS - mówi w rozmowie z Gazeta.pl prof. Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Jak podkreśla Marcin Matczak, taki wyrok będzie "powodem ogromnego chaosu" w naszym systemie prawnym, ale pod warunkiem, że rząd w ogóle to orzeczenie zaakceptuje. - Pierwsza opcja wygląda tak: Prawo i Sprawiedliwość jest partią prounijną, szanuje zobowiązania międzynarodowe Polski, wyrok Trybunału Sprawiedliwości przyjmuje i wykonuje. Ale jest oczywiście też druga opcja: Prawo i Sprawiedliwość nie uznaje tego wyroku, w ten sposób wykluczając się z grona państw Unii Europejskiej, bo nie da się być we Wspólnocie, nie szanując wyroku TSUE, wydanego w sprawie niezależnego sądownictwa. W tym drugim przypadku to będzie nie tylko trzęsienie ziemi prawne, ale i polityczne - wyjaśnia prawnik.
Prawnik dodaje, że w przypadku uznania wyroku konsekwencją będzie uznanie sposobu wyboru i kierowania KRS za niezgodny z prawem unijnym. - To z kolei oznaczałoby, że wybieranie sędziów przez to ciało jest także niezgodne z prawem unijnym i ci sędziowie albo izby, które tworzą, też funkcjonują niezgodnie z prawem unijnym. W tej sytuacji na państwie polskim ciąży obowiązek zmiany tego stanu - tłumaczy prof. Matczak.
Co to oznacza w praktyce? Odwrócenie wszystkich ruchów, jakie wykonano od powołania nowej KRS. - Krajowa Rada Sądownictwa musiałaby zostać powołana od nowa, zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez wyrok, czyli tak, by sędziowie wybierali większą część KRS, co w konsekwencji oznacza likwidację obecnej rady - mówi ekspert.
Jaki los w sytuacji odwracania tych zmian może czekać osoby, które piastują stanowiska w KRS? Tutaj prof. Matczak też widzi dwa rozwiązania - "pokojowe" i "drastyczne". - Można dokonać takiej zmiany w ustawie o KRS, by umożliwić obecnym członkom zakończenie kadencji z utrzymaniem prawa do wynagrodzenia za czas pozostały do końca kadencji pierwotnej i wybrać nowych członków według zasad wynikających z orzeczenia Trybunału. Podobnie można rozwiązać sytuację w w Izbie Dyscyplinarnej i Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych - przenosząc wybranych nielegalnie sędziów w stan spoczynku. To jest wizja pokojowa, w której nie obciążamy ludzi, którzy są w tych organach za błąd władzy. Druga opcja, bardziej drastyczna, zakłada, że sędziowie ci chcieli skorzystać z bezprawia. Wówczas warto byłoby rozważyć opcje bardziej surowe, na przykład taką, że nie przysługuje im stan spoczynku ani jakiekolwiek wynagrodzenie.