Sąd Okręgowy w Krakowie przekazał Onetowi informacje o tym, że płyty z nagraniem z wypadku z udziałem Beaty Szydło zostały uszkodzone przed przekazaniem akt sprawy do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu, co oznacza, że "już na etapie postępowania przygotowawczego istniała możliwość jej uszkodzenia". Informacje te są sprzeczne z oficjalnym komunikatem wydanym przez Prokuraturę Okręgową w Krakowie, która twierdzi, że "przekazane sądowi nośniki były nieuszkodzone".
Fakt uszkodzenia dwóch płyt, które są dowodem w sprawie wypadku rządowej kolumny w Oświęcimiu, potwierdził w ubiegłym tygodniu Sąd Okręgowy w Krakowie, nadzorujący pracę Sądu w Oświęcimiu. Z komunikatu przesłanego dziennikarzom TVN24 wynikało, że nie da się jednoznacznie stwierdzić kiedy i w jakich okolicznościach zostały uszkodzone obie płyty. Biuro prasowe Sądu Okręgowego w Krakowie potwierdziło także, że uszkodzone zostały dwie płyty CD, z czego jedna zawierała nagranie przejazdu kolumny Beaty Szydło, a druga materiał stacji TVN24 programu "Czarno na Białym".
W zeszły piątek do sprawy odniosła się krakowska prokuratura. W oświadczeniu podano, że nośniki z nagraniami z wypadku, przesłane do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu razem z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania w sprawie przeciwko Sebastianowi Kościelnikowi, były "nieuszkodzone i możliwe do odczytania". "Do ich zniszczenia doszło w sądzie" - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Krakowie.
Po opublikowaniu oświadczenia prokuratury w mediach Sąd Okręgowy w Krakowie po raz kolejny wydał stanowisko w tej sprawie, twierdząc, że nośniki zostały uszkodzone jeszcze przed przekazaniem ich do sądu.
"Powyższe wynika z faktu, że już w opinii sporządzonej przez biegłych z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie Laboratorium Kryminalistyczne z dnia 15.03.2017 r. zawarto informację 'płyta posiada widoczne uszkodzenie (pęknięcie) w centralnej części', zaś dalej 'ze względu na uszkodzenie płyty nie umieszczono jej w czytniku DVD i nie odczytano jej zawartości'" - czytamy w komunikacie cytowanym przez Onet.
Cała sprawa budzi wątpliwości mecenasa Władysława Pocieja, obrońcy Sebastiana Kościelnika. Uważa on, że prokuratura i sąd przerzucają się odpowiedzialnością za uszkodzenie nośników, które są dowodem w sprawie. Złożył także zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Ktoś musi ponieść za to odpowiedzialność. Byłem zaskoczony tą informacją. Dowiedziałem się z przekazu medialnego, że coś takiego się wydarzyło. Dla mnie jest oczywiste, że te dowody muszą być odzyskane i zregenerowane - skomentował Pociej.
Przypomnijmy, że do wypadku z udziałem kolumny rządowej wiozącej premier Beatę Szydło doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu. Trzy rządowe samochody wyprzedzały wówczas samochód marki Fiat Seicento, którego kierowcą był Sebastian Kościelnik. Mężczyzna przepuścił pierwszy z samochodów, po czym zaczął skręcać w lewo, uderzając w drugi z rządowych pojazdów, który w wyniku zdarzenia uderzył w drzewo. Ranna w wypadku została ówczesna premier oraz funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu.
Sebastian Kościelnik został oskarżony o spowodowanie wypadku, ale utrzymuje, że jest niewinny, a samochód wiozący premier Beatę Szydło nie miał włączonej sygnalizacji świetlnej i dźwiękowej. Proces w sprawie wypadku z udziałem rządowej kolumny ruszył w październiku ubiegłego roku. W marcu 2019 roku Prokuratura Okręgowa w Krakowie wystąpiła do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania, chcąc aby wobec Sebastiana Kościelnika zastosowano okres próby wynoszący rok. Musiałby także zapłacić 1,5 tysiąca nawiązki. Na umorzenie nie zgodził się sam oskarżony. Kolejna rozprawa w tej sprawie ma się odbyć 26 czerwca.