Sąd skazał niedawno Tomasza Arabskiego, szefa Kancelarii Premiera w 2010 roku, uznając go winnym niedopełnienia obowiązków przy organizacji lotu Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska.
O tę sprawę pytany był w poniedziałek w "Kropce nad i" w TVN24 wicepremier Jacek Sasin, który w 2010 roku był wiceszefem Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak stwierdził, przed organizacją lotu, nikt w Kancelarii Prezydenta nie wiedział, że lotnisko w Smoleńsku jest nieczynne.
- Nikt takiej wiedzy do Kancelarii Prezydenta nie przekazywał - mówił Sasin, podkreślając wcześniej, że "lotnisko jako takie było", a lądował na nim trzy dni przed katastrofą ówczesny premier Donald Tusk. Co zrobiłby Jacek Sasin, gdyby Arabski taką wiedzę mu przekazał?
Przede wszystkim poinformowałbym prezydenta i zmieniłoby to zupełnie sytuację. Szkoda, że takiego telefonu nie było. Prawdopodobnie rozważylibyśmy inne, alternatywne, możliwości podróży pana prezydenta
- mówił wicepremier.
Taka deklaracja kłóci się jednak z zeznaniami jednego z urzędników Kancelarii Prezydenta Macieja J. - To, że lotnisko jest nieczynne, istniało w świadomości w momencie przygotowywania tej wizyty - mówił J. w 2016 roku, a jego słowa cytował wtedy m.in. "Super Express".
J. w trakcie procesu m.in. właśnie Arabskiego, powiedział też, że nie rozważano wariantu, by "gdzieś indziej lądować".