Wieś Rudna Wielka w powiecie Wąsocz - około 150 mieszkańców. 70 kilometrów od Wrocławia. To tu znajduje się ogromne składowisko śmieci należące do firmy Chemeko-System, której prezesem jest Roman Jagiełło. Właściwie to Regionalna Instalacja Przetwarzania Odpadów Komunalnych (RIPOK) i jest nastawione nie na składowanie, ale przetwarzanie śmieci.
Składowisko w Rudnej Wielkiej działa od 2003 r. Z jednej stromy to góra śmieci, które - jak twierdzi wielu mieszkańców - zatruwa im życie, a z drugiej kilkadziesiąt miejsc pracy i zastrzyk pieniędzy do gminnej kasy z tytułu opłat śmieciowych i podatków. A Chemeko-System to jedna z największych firm w tej branży. Jak informuje nas spółka, w zeszłym roku 756 tys. zł trafiło do gminnej kasy, a od roku 2015 w sumie ponad 2 mln zł. Rudna Wielka stała się jednak śmietnikiem Wrocławia.
Kwatera nr 4
Spółka składuje i przetwarza śmieci w trzech kwaterach, które zajmują ok. 10 hektarów. I chce powiększyć obiekt o czwartą kwaterę - prawie 6 hektarów. To działka, której proces odrolniania bada dziś prokuratura. Chodzi o to, czy starosta powiatu górowskiego nie złamał przy tym prawa i czy decyzją administracyjną o zmianie klasyfikacji gruntu nie spowodował straty rzędu 1,8 mln zł. Zmieniono bowiem klasyfikację gruntu z klasy III na IV, co zdaniem prokuratury w efekcie pozwalało na ominięcie - wymaganej dla gruntów lepszej klasy - zgody ministra rolnictwa i zmniejszyło opłaty. Ministerstwo, zaalarmowane przez mieszkańców Rudnej, zleciło potem kontrolę. (Aktualizacja: jak informuje spółka, nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości w decyzji o zmianie klasyfikacji gruntów wydanej przez starostę).
O sprawie jest coraz głośniej. Niedawny odcinek programu interwencyjnego "Sprawa dla reportera" Elżbieta Jaworowicz poświęciła m.in. planom rozbudowy tego wysypiska i protestom mieszkańców.
Miejscowi się boją
Nie wszystkie osoby, które protestują, zgadzają się na podawanie swoich nazwisk. Czują się zaszczuci. Ale też się boją. Dlaczego?
13 czerwca lokalny budowlaniec Kazimierz Ławik złożył do Prokuratury Rejonowej dla Wrocławia-Krzyków Zachód wniosek o przydzielenie mu ochrony osobistej na podstawie Ustawy o ochronie i pomocy dla pokrzywdzonego świadka. Napisał: "Z uwagi na fakt, że próbowano spalić mój samochód, realnie obawiam się o życie swoje i moich najbliższych".
W swoim piśmie podkreślił: "Od około pół roku jestem nękany (…). Pierwszą taką sytuacją była sytuacja w Galerii Dominikańskiej w grudniu 2018 r., gdzie dwóch mężczyzn przebywało w pobliżu mojego samochodu, usiłując coś na nim zamontować. Na mój widok uciekli, jednak jednego z nich dogoniłem i jak zeznałem w KP okazał się to być prywatny detektyw Wiesław J.". Dalej opisuje kolejne zdarzenia: "w kwietniu 2019 r. w toku przeglądu w pojeździe ujawniono w nim urządzenie GPS" - zgłosił to na prokuraturę. Sprawę umorzyła Policja, bo sprawców nie wykryto, a prokuratura zatwierdziła decyzję.
We wniosku o ochronę opisywał też inne incydenty: raz ktoś miał go śledzić innym samochodem, a zdarzyła się też próba podpalenia mu auta, co nagrały kamery monitoringu. "Wiążę to nękanie z moimi działaniami podejmowanymi w sprawie rozbudowy wysypiska śmieci w Rudnej Wielkiej. (…) Te działania zauważyłem po złożeniu przeze mnie zeznań w sprawie dot. nieprawidłowości związanych z wyłączeniem gruntów z produkcji rolnej, które to grunty mają być przeznaczone pod rozbudowę tego wysypiska" - pisał Ławik we wniosku o ochronę.
Mały "Skowronek" na celowniku
Z kolei 19 kwietnia 2019 r. zawiadomienie na Komisariacie Policji w Boguszowie-Gorcach złożyła Dorota Dobrosielska, szefowa Stowarzyszenia "Skowronek", które też nie chce powiększenia wysypiska śmieci.
"Skowronek" to malutkie stowarzyszenie z adresem w wirtualnych biurach w Warszawie. Liczy cztery osoby. Członkowie pochodzą z Dolnego Śląska. Działa nie w terenie, ale przede wszystkim na gruncie formalno-prawnym, starając się zablokować inwestycję w Rudnej Wielkiej odwołując się np. od decyzji środowiskowej dotyczącej składowiska.
Dobrosielska - jak mówi - zastała w swoim samochodzie poprzebijane opony. - Uważam, że przebicie opon w autach moim i mojego partnera może mieć związek z moją aktywnością w sprawie składowiska. Zdjęcia w miejscu uszkodzenia opon zrobili w Wałbrzychu policjanci, natomiast ja potwierdziłam uszkodzenie opon w moim samochodzie w serwisie samochodowym i otrzymałam na piśmie takie oświadczenie dla policji - zaznacza. I podkreśla: - Złożyłam w sprawie obszerne zeznania i Policja sprawdza osoby, które wskazałam jako osoby mogące ewentualne mieć jakiś związek z tą sytuacją.
Odpowiada nadkom. Magdalena Korościk z Zespołu Komunikacji Społecznej KMP w Wałbrzychu: - Obecnie trwają czynności wyjaśniające. Złożone zawiadomienie dotyczy wykroczenia z art. 124 par. 1 Kodeksu Wykroczeń: "Kto cudzą rzecz umyślnie niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, jeżeli szkoda nie przekracza 1/4 minimalnego wynagrodzenia podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Z uwagi na to, iż zgłaszająca określiła straty na kwotę 360 zł, zgłoszone zdarzenie jest wykroczeniem, dlatego prokurator nie nadzoruje prowadzonych czynności, a zgodnie z właściwością miejscową postępowanie w sprawie prowadzi Komisariat Policji w Boguszowie Gorcach. Prowadzący postępowanie policjanci ustalili, iż w miejscu popełnienia wykroczenia nie ma kamer monitoringu.
Zdaniem Dobrosielskiej na przebiciu opon się nie kończy: - Jestem przekonana, że musiałam być też obserwowana, a nawet śledzona. Przebito mi i mojemu partnerowi opony w samochodach - tej samej nocy w dwóch rożnych miejscowościach oddalonych o ok. 20 km. Mamy inne nazwiska i różne adresy zameldowania. Ja natomiast w dokumentach mam inny adres zameldowania, a samochód w dniu zdarzenia stał w innym miejscu, niż wynika to z dokumentów. Stąd moje przypuszczenia, że musiałam być obserwowana czy też śledzona, skoro ktoś wiedział, gdzie stoi zaparkowane moje auto.
Były agent CBA mówi, że nie ma z tym nic wspólnego
Ludzi ze Stowarzyszenia "Skowronek" i Ławik łączy też obawa przed Patrykiem Hebrowskim.
Na nasze pytania Hebrowski odpowiedział krótko: - Nie świadczę pracy, ani nie wykonuję usług na rzecz firmy o nazwie Chemeko-System.
To były wysoko postawiony funkcjonariusz CBA, z zawodu prawnik. Hebrowski bywał już bohaterem publikacji w mediach. Patryk Hebrowski do 2017 r. pracował w delegaturze CBA we Wrocławiu jako naczelnik Wydziału Operacyjno-Śledczego, ale odszedł ze służby. "Gazeta Wrocławska" pisała o nim, że zakładając własną firmę reklamował swoje usługi jako "trener personalny" i oferując szkolenia, jak w codziennej pracy radzić sobie z zagrożeniami korupcyjnymi. Cytowała też jego - zmienione potem - CV, w którym chwalił się, że nadzorował prowadzone w delegaturze wrocławskiej śledztwa m.in. w sprawach byłego senatora Józefa Piniora oraz byłego wiceministra środowiska Stanisława Gawłowskiego (PO).
Jego firma zajmuje się - jak wynika z publicznych rejestrów - działalnością prawniczą, doradztwem gospodarczym i wspomaganiem działalności gospodarczej, a także szkoleniami.
- Wiem od innych członków stowarzyszenia, że Chemeko współpracuje z panem Patrykiem Hebrowskim. Ja nie miałam z nim kontaktu. Nie wykluczam, że osoba, która w lutym skontaktowała się ze mną w sprawie oferty zakupu domu (a byłam pośrednikiem sprzedaży nieruchomości), to mógł być pan Hebrowski lub osoba działająca na jego zlecenie. Ale tego nie wiem na pewno - mówi Dobrosielska.
Agnieszka Kwiatkowska, członkini "Skowronka": - Kontakt ze strony pana Hebrowskiego był uciążliwy.
Dlaczego? Opisuje to tak: - Pan Hebrowski podjął kontakt telefoniczny ze Stowarzyszeniem w lipcu 2018 r. W czasie rozmowy zaproponował spotkanie dot. działalności w zakresie ochrony środowiska. Wskazując jednocześnie, że oferta, jaką ma do przedstawienia, może być opłacalna. Odpowiedź stowarzyszenia na propozycję spotkania była odmowna. Powiedział, aby to przemyśleć. Po około dwóch tygodniach w czasie rozmowy telefonicznej i podtrzymania stanowiska odmownego w sprawie spotkania podjął jeszcze kontakt za pośrednictwem komunikatora WhatsApp, w której wskazał, że szkoda i że "mogła Pani dobrze zarobić".
Tak wyglądał czat byłego agenta CBA z członkinią "Skowronka" - pisał do należącej do stowarzyszenia pani Karoliny (zastrzegła, aby nie wymieniać jej nazwiska).
Screen z rozmowy przedstawicielki stow. 'Skowronek' z byłym agentem CBA Patrykiem Hebrowskim fot. Gazeta.pl
Sam Hebrowski pytany przez nas o kontakt z dwiema członkiniami "Skowronka" (Dobrosielską i Kwiatkowską) zaprzeczał, by je znał i się z nimi kontaktował. Ale pytany już, czy wklejony powyżej screen z rozmowy, gdy pisał do pani Karoliny, jest autentyczny, stanowczo odmówił dalszego kontaktu z nami.
Firma na nasze pytania odpowiedziała krótko: - Chemeko-System nie współpracuje i nie współpracowała z panem Patrykiem Hebrowskim. (...) Spółka nie ma żadnej wiedzy co do działania Pana Patryka Hebrowskiego.
A czy spółka ma wiedzę ws. - jak mówią cytowane osoby - uciążliwości działań Hebrowskiego? - Nie posiadamy wiedzy na ten temat - odpowiada firma. I dalej: - Spółka nie posiada informacji, jakoby protestujący przeciwko rozbudowie byli zaszczuwani.
"Skowronek" i "Przyjaciele"
Kwiatkowska dalej: - Pan Hebrowski swoje zainteresowanie podkreślał chęcią nawiązania współpracy w zakresie ochrony środowiska i podkreślał, że współpraca może się opłacać. Kwestia opłacalności nie została doprecyzowana.
Tym, jak "Skowronek" był nakłaniany do spotkań, stowarzyszenie jest zaskoczone. - Kontakt ze strony pana Hebrowskiego był uciążliwy. Po zmianie osoby pełniącej funkcję przedstawiciela Stowarzyszenia, pan Hebrowski kilkukrotnie prosił o podanie imienia i nazwiska osoby, która pełni tą funkcję - opisuje Kwiatkowska, która de facto razem z panią Karoliną komunikowała się z byłym agentem CBA.
Na nasze pytania o swoje zaangażowanie w sprawę wysypiska w Rudnej Wielkiej Hebrowski, jak cytowaliśmy już powyżej, odpowiedział krótko: - Nie świadczę pracy, ani nie wykonuję usług na rzecz firmy o nazwie Chemeko-System.
A opisane przez nas sytuacje, które są odbierane przez ludzi jako zastraszanie? - Nie komentuję wskazanych przez pana sytuacji - dodaje Hebrowski.
Wojna śmieciowa
Wraz z nakłanianiem "Skowronka" do spotkań na Dolnym Śląsku uaktywniło się zarejestrowane dopiero co, bo raptem 22 lutego br., inne stowarzyszenie: Stowarzyszenie Ekologiczne Przyjaciele, które wzięło na celownik lokalną konkurencję Chemeko z rynku śmieciowego - WPO Alba.
"Przyjaciele" wnioskowali na przykład do prezydenta Wrocławia o wyrzucenie jej konkurencji z branży i słali monity do jej kontrahentów. We władzach "Przyjaciół" znajdują się osoby zbliżone do Chemeko: prezes stowarzyszenia bywa w siedzibie spółki, a pracownica firmy powiązanej kapitałowo ze śmieciowym gigantem zasiada w komisji rewizyjnej "Przyjaciół".
Koktajlem w auto
Wróćmy do Ławika, któremu ktoś chciał podpalić samochód rzucając - jak się okazało nieskutecznie - koktajlem Mołotowa w samochód. Auto nie spłonęło, bo płomień zgasł w locie - skończyło się na wybitej szybie. Ławik: - Na mojej uliczce od wojny nic się nie działo, a dwa tygodnie temu ktoś nagle chciał podpalić mój, stary zresztą, samochód.
20 grudnia 2018 r. na spotkani w wiejskiej świetlicy w Wiewierzy rozdawano dossier Kazimierza Ławika, który protestuje przeciwko rozbudowywaniu wysypiska. A w nim masa prywatnych informacji o nim (od PESEL-u, przez adresy, po nr paszportu). W tym dossier najwięcej miejsca poświecono jednak działalności gospodarczej K. Ławika i członków jego rodziny. Głównie to informacje o zajęciach komorniczych w spółkach, w których pracował np. jako prezes - wobec niego wymieniane kwoty to kilkuset albo kilka tysięcy złotych. Ale już w przypadku członka jego rodziny idą one już w miliony złotych.
Kazimierz Ławik podkreśla, że to jego zobowiązania dotyczą urzędów, więc zastraszania z ich strony się nie spodziewa. Złożył zawiadomienie do prokuratury ws. kolportowania jego danych osobowych z dossier, a ta sprawę umorzyła.
Z uzasadnienia umorzenia: "Odbywało się spotkanie mieszkańców dotyczące wysypiska odpadów zlokalizowanych we wsi Rudna Wielka. W toku przedmiotowego postępowania przedstawiciele firmy Chemeko-System, która jest właścicielem przedmiotowego wysypiska,(…) rozdawali zadrukowane kartki papieru zawierające dane osobowe pokrzywdzonego oraz informacje o jego działalności gospodarczej oraz zadłużeniu".
Prokuratura uzasadniała umorzenie tym, że dane osobowe Ławika nie spełniały warunków opisanych w RODO (Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r.), a ich przetwarzanie nie było zautomatyzowane. Dalej cytat z umorzenia: "Nie wyłącza to możliwości dochodzenia swoich praw przez pokrzywdzonego na gruncie prawa cywilnego".
Prezes mówi o "oszuście". Prokuratura umarza
Ławik ściął się też z samym prezesem Chemeko-System. W zawiadomieniu o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wskazał prezesa jako osobę, która go pomówiła. Z ustaleń prokuratury: "W dniu 18 grudnia 2018 r. w Urzędzie Gminy Wąsocz odbyło się spotkanie, na którym obecni byli burmistrz gminy, pokrzywdzony Kazimierz Ławik oraz prezes firmy Chemeko-System Roman Jagiełło, który w czasie ww. spotkania w celu zdyskredytowania pokrzywdzonego w oczach innych osób nazwał go oszustem".
I tym razem śledczy umorzyli sprawę. Powód? Prokurator uzasadnił, że "zachowanie sprawcy [prezesa Chemeko] nie miało charakteru szczególnie bulwersującego, nie wywoływało również skutków wykraczających poza naruszenie dobra samego pokrzywdzonego". Śledczy poradzili więc Ławikowi, by prywatnie dochodził swoich praw. 3 czerwca prokuratura umorzyła postępowanie wobec - jak napisano w postanowieniu - "braku znamion czynu zabronionego".
Ławik mówi nam: - Czuję bezsilność. Nic z pracy prokuratorów nie wynika, oprócz produkcji papierów.
Spółka nie rezygnuje z rozbudowy RIPOK. Na jakim jest etapie? - Spółka posiada prawomocną decyzję środowiskową. Niestety nie jesteśmy w stanie podać daty rozbudowy RIPOK o nową kwaterę.