Marek Falenta, biznesmen, bohater afery taśmowej i skazany za udział w tej sprawie, zanim z Hiszpanii trafił do Polski, słał pisma w różne miejsca.
"Rzeczpospolita" ujawniła treść jego listu do prezydenta Andrzeja Dudy, który trafił do Kancelarii Prezydenta, z kolei "Gazeta Wyborcza" pismo do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego.
W obydwu pismach Falenta oskarża PiS o inspirowanie jego działań, czyli zlecania podsłuchów w warszawskich restauracjach. Od prezydenta domaga się ułaskawienia, twierdzi też, że został przez Prawo i Sprawiedliwość "oszukany".
Z kolei do prezesa PiS pisał: "Panie Prezesie, jest mi bardzo przykro. Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona niejako z urzędu".
Teraz, jak ujawniła "Rzeczpospolita", okazuje się, że Marek Falenta pisał jeszcze do jednej ważnej persony w państwie - premiera Mateusza Morawieckiego.
W przypadku tego pisma nie ma jednak żadnych konkretów - list pozostał bez odpowiedzi.
Według naszych nieoficjalnych informacji (Falenta - red.) podał w nim więcej szczegółów niż w liście do prezydenta
- czytamy w dzienniku.
Rewelacje z listów Falenty ujrzały światło dzienne po tym, jak sprowadzono go do Polski, gdzie ma odbyć karę 2,5 roku więzienia za udział w aferze taśmowej. W latach 2013-2014 pod jego auspicjami odbywało się nagrywanie osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych w dwóch warszawskich restauracjach.