Były szef CBA Paweł Wojtunik skomentował wniosek Marka Falenty, w którym biznesmen skazany za udział w aferze podsłuchowej zwraca się do Andrzeja Dudy z prośbą o ułaskawienie. Falenta jednocześnie grozi, że jeśli go nie uzyska, to ujawni "prawdziwych zleceniodawców", którzy stali za podsłuchiwaniem polityków rządu PO-PSL i sugeruje, że byli nimi politycy PiS.
Wojtunik stwierdził, że cała sprawa związana z afera podsłuchową "jest dosyć prosta do wyjaśnienia przez obóz władzy".
Są dowody na to, opisane już przez dziennikarzy, że osoby blisko związane z PiS-em kontaktowały się z Falentą przed wybuchem afery taśmowej. Wreszcie w CBA jest źródło wiedzy na ten temat, i w ABW, i w innych służbach specjalnych
- mówił Paweł Wojtunik w rozmowie z Gazeta.pl.
Jak dodał, jego zdaniem z ujawnienia nagrań z udziałem polityków PO i PSL w warszawskich restauracjach czerpali zysk "w pierwszej kolejności dziennikarze".
A którzy dziennikarze czerpali zysk? Było "Wprost", ale to była bardziej próbka. A później mistrzem, zegarmistrzem światła i akuszerem jeżeli chodzi o nagrania był przez dłuższy czas redaktor Gmyz [od 2016 korespondent TVP - red.]. Gdzie pracuje redaktor Gmyz, komu kibicuje, z kim pije wódkę, z kim jest po imieniu?
A potem główną stacją, która publikuje nielegalne taśmy jest TVP, zarządzana przez prezesa Kurskiego, chyba przyjaciela - jak mi się wydaje - pana prokuratora generalnego (...)I ci faceci mówią dzisiaj, że są spokojni o obiektywność tego postępowania
- mówił.