Agnieszka Holland uczestniczyła w obchodach 30. rocznicy częściowo wolnych wyborów 4 czerwca w Gdańsku. Zapytana o to, czy w latach 80. byłaby w stanie wyobrazić sobie, że 10-milionowy ruch społeczny, jakim była Solidarność, doprowadzi do przywrócenia w Polsce demokracji, odpowiedziała:
- Gdyby ktoś mi to opowiedział [zwycięstwo Solidarności - red.] jako możliwy scenariusz wzięty z życia, na przykład na wiosnę 1980, to ja bym powiedziała: nie, to może przyszłe pokolenie. Także to zwycięstwo Solidarność i ta data dzisiejsza, 4 czerwca, była jakimś takim dowodem na to, że drzewa życia jest niebywale kolorowe, a losy ludzkie i losy historii są nieprzewidywalne. I że nadzieja nie jest taką znowu głupią monetą - mówiła Holland. Jak dodała, dziś wiele osób - w tym artystów - czuje się rozczarowanych rządami Prawa i Sprawiedliwości.
Okazało się, że obecna władza ma inną koncepcję tego, czym jest demokracja, prawo i sprawiedliwość. I że ta część społeczeństwa, która opowiada się za Prawem i Sprawiedliwością, nie waha się przed wyrażeniem głębokiej pogardy i dyskredytacji pod adresem tej drugiej części społeczeństwa
- mówiła.
Nie jesteśmy już wspólnotą, którą łączy bardzo wiele spraw, interesów, tradycja, historia, system wartości. Ale jesteśmy tymi dwoma, wrogimi plemionami, między którymi politycy wykopują głęboki rów, który niedługo będzie trudny do zasypania
- dodała.