Cimoszewicz pozywa "GP" za tekst o "demolce w leśniczówce". Sakiewicz zaprasza na rozprawę z kablami

Włodzimierz Cimoszewicz pozwał "Gazetę Polską" za tekst sugerujący, że zdemolował leśniczówkę, którą w przeszłości wynajmował. Tomasz Sakiewicz, naczelny "GP", zaprasza sympatyków, by pojawili się na rozprawie i zabrali ze sobą "kable i inne przedmioty, w których tak gustuje Cimoszewicz".
Zobacz wideo

Włodzimierz Cimoszewicz, były premier, który w wyborach do europarlamentu dostał mandat deputowanego, pozwał "Gazetę Polską" za materiał o leśniczówce, którą wynajmował w Puszczy Białowieskiej. Terminu rozprawy jeszcze nie wyznaczono, ale na łamach serwisu niezalezna.pl redaktor naczelny "GP" i "Gazety Polskiej Codziennie" nawołuje:

Prosimy czytelników i sympatyków "GP" - na rozprawę przynieśmy kontakty, kable i inne przedmioty, w których tak gustuje Cimoszewicz.

"GP" opisuje "demolkę" w leśniczówce po Cimoszewiczu

W marcu tego roku, gdy już Cimoszewicza ogłoszono kandydatem Koalicji Europejskiej na wybory do PE, "Gazeta Polska" w jednym z materiałów opisała, jak wyglądał stan leśniczówki, którą dzierżawił Cimoszewicz.

Według relacji autora tekstu - do materiału dołączono też zdjęcia - w kontroli posesji dzierżawionej przez polityka wykazano, że były tam "pozdejmowane framugi w drzwiach oraz oknach, gniazdka i kontakty elektryczne, a nawet... boazeria".

"Gazeta Polska" sugerowała, że w związku z tym, iż to z Cimoszewiczem rozwiązano umowę, ten postanowił "zabrać wszystko, co da się wynieść" i ogołocił leśniczówkę:

Z kuchni zniknęły nie tylko meble, samowar oraz inne pamiątki, lecz także piec. Powyrywano gniazdka i instalację elektryczną. Zabrano drzwi, ościeżnice i parapety. Zerwano nawet… boazerię. To o tyle dziwne, że raz użytych paneli nie da się ponownie wykorzystać.

Cimoszewicz o fałszywych oskarżeniach "GP"

Z kolei Włodzimierz Cimoszewicz odpierał te zarzuty m.in. w Wirtualnej Polsce, gdzie wskazywał, że oskarżenia wystosowywane przez "GP" są fałszywe, a materiał powstał po to, by zdyskredytować go w trakcie wyborów do europarlamentu. Były premier mówił, że sprawa leśniczówki dotyczy dalekiej przeszłości - roku 2005.

Dalej tłumaczył, że po 20 latach korzystania z niej chciał ją zostawić "w stanie nienaruszonym". - Nadleśnictwo powiedziało, że nie życzy sobie niektórych elementów wyposażenia i poprosiło mnie o demontaż - mówił w Wirtualnej Polsce Cimoszewicz, podnosząc, że zrobił to, o co go poproszono, co wygenerowało mu "dodatkowe wydatki". 

Zobacz wideo
Więcej o: