WŁADYSŁAW KOSINIAK-KAMYSZ: Tutaj nie chodzi o obronę PSL przed PiS-em, tylko o obronę polskiej wsi przed PiS-em. Ta władza wiele obiecała polskiej wsi: zwiększenie dopłat unijnych dla rolników i zrównanie ich z dopłatami niemieckimi, zatrzymanie ASF, wprowadzenie cen minimalnych gwarantowanych, rekompensaty za przekroczone kwoty mleczne. Miało być Eldorado, a skończyło się tak, że PiS nie tylko nie dotrzymało obietnic, ale nawet nie wypełniło zadań, które postawiło przed nimi życie: susze, embargo rosyjskie na polskie produkty, epidemia ASF.
Bo na wsi nie chodzi już tylko o sprawy rolnicze, które PiS pokpiło, ale także, a może przede wszystkim, o kwestie socjalne. Tutaj PiS spełniło obietnicę "500 plus" i to zostało docenione. Mogę tylko żałować, że nie potrafiliśmy tak skutecznie jak PiS chwalić się swoimi programami socjalnymi, a przecież było czym: 1000 zł na dziecko co miesiąc przez pierwszy rok życia, pierwszy w pełni płatny 12-miesięczny urlop rodzicielski (nawet dla nieubezpieczonych), Karta Dużej Rodziny, Praca dla Młodych, Wsparcie w Starcie.
To prawda i te zaniechania obróciły się przeciwko nam w 2015 roku, kiedy osiągnęliśmy najgorszy w naszej historii wynik wyborczy. Wyciągnęliśmy z tego wnioski.
Musimy odważnie mówić o tym, co robimy i co nam się udało. Zwłaszcza w mediach, chociaż nie jest to łatwe. Pamiętam, że kiedy chciałem opowiedzieć o najdłuższym w Europie urlopie rodzicielskim, to rozmowa trwała całe półtorej minuty i szybko "przykryły" ją bieżące tematy polityczne.
Kraków. Konwencja Koalicji Europejskiej JAKUB WŁODEK
Nie zaskoczyło, bo głosy wsi w wielu miejscach są decydujące i dla Zjednoczonej Prawicy i dla Koalicji Europejskiej. Jeszcze ważniejsze będą przed wyborami parlamentarnymi, bo wtedy frekwencja na terenach wiejskich zawsze jest wyższa niż w wyborach europejskich. Dlatego wiem, że PiS dalej będzie chciało nas wyeliminować z życia publicznego. Tak jak Sanacja próbowała zlikwidować Ruch Ludowy, tak teraz PiS próbuje wyeliminować PSL.
Tak i pokazuje to ostatnie 3,5 roku. PiS próbowało nas zabić, ale nie dało rady. Próba rozbicia naszego klubu poselskiego nie wypaliła; próba przejęcia naszych radnych wojewódzkich - również; próba zniszczenia nas w kampanii samorządowej - tak samo. Dostaliśmy prawie dwa miliony głosów w wyborach samorządowych, chociaż frekwencja była bardzo wysoka (zwłaszcza w miastach). To jeden z najlepszych historycznie wyników PSL.
PiS na tych terenach też zawsze było bardzo mocne, więc można odwrócić sytuację i powiedzieć, że to oni przegrywali z nami przez ostatnie dwanaście lat. Raz jest się w opozycji, raz się rządzi. To stare prawo demokracji.
Oczywiście są w samorządach szykany wobec członków PSL, jest zastraszanie i próby wzbudzenia lęku, że jak będziesz podnosić głowę i wyrażać swoje poglądy polityczne, to możesz stracić pracę. Dla wielu naszych działaczy to trudne doświadczenie. Nikt z nas nie spodziewał się, że ktokolwiek może dopuszczać się takich działań.
Ale to przeciwskuteczne, bo fachowców zastępuje się amatorami. Widać to w agencjach rolniczych. Dokonano w nich czystki i dzisiaj realizacja programu rozwoju obszarów wiejskich i wykorzystanie unijnych pieniędzy na modernizację wsi są na szarym końcu w Unii Europejskiej - zaledwie 29 proc., podczas gdy europejska średnia to 50 proc.
PiS marzy o wymazaniu nas z mapy politycznej Polski, ale to się nie udało i nie uda. Nie daliśmy się złamać, nie daliśmy się pokonać i nie pozwolimy na to także na finiszu tej kadencji Sejmu. Jestem przekonany, że najostrzejsze ataki na PSL jeszcze przed nami. A PiS nie powinno się tak cieszyć z wyników wyborów samorządowych, bo nie udało im się np. otworzyć na miasta prezydenckie, o metropoliach nie wspominając. W obu przypadkach ponieśli spektakularną klęskę. Co do wsi, to wierzę, że po czasach zachłyśnięcia się przez elektorat wiejski propagandą PiS-u, przyjdzie moment, gdy prawda wyjdzie na jaw i te głosy ze wsi wrócą do PSL.
To pytanie jest zadawane PSL od 125 lat. Proszę popatrzeć - była AWS, nie ma AWS; była Unia Wolności, nie ma Unii Wolności; były inny formacje polityczne, wiele z nich zniknęło z politycznej mapy Polski, wiele podupadło, wiele się przekształciło. Tymczasem PSL było i jest, chociaż także przeszło zmiany. Dzisiaj mówimy o Nowym PSL, które silniej nawiązuje do tradycji Witosa i Mikołajczyka, które otwiera się na nowych wyborców, bo jest świadome, że opieranie swojej działalności politycznej wyłącznie na jednej grupie społecznej czy zawodowej to droga donikąd.
Chcemy być partią chadecką, centrową i ogólnonarodową. Ta metamorfoza zachodzi, aczkolwiek nie przebiega z dnia na dzień. Wymaga czasu, ale uważam, że najtrudniejsze mamy już za sobą. Najtrudniejszy był rok kampanii samorządowej, bo to wtedy miała miejsce próba absolutnego unicestwienia PSL i przejęcia naszych ludzi.
Liderzy Koalicji Europejskiej w dniu podpisania umowy o wspólnym starcie w wyborach do PE Źródło: Dawid Zuchowicz/Agencja Wyborcza.pl
PiS boi się Koalicji Europejskiej, dlatego atakuje i ją, i PSL. Będzie to robić dalej - ze strachu przed porażką, utratą władzy i rozliczeniem. Myślę, że zaskoczyliśmy Jarosława Kaczyńskiego, który, podobnie jak wiele osób w polskiej polityce, był przekonany, że opozycja nie będzie w stanie się zjednoczyć. Faktycznie nie był łatwo, ale udało nam się, a PSL w tym sojuszu pełni ważną rolę - jest konserwatywną kotwicą, otwiera Koalicję Europejską na centrum i prawą stronę, daje centro-prawicowym wyborcom szansę zagłosowania na tę listę.
Decyzja o przystąpieniu do Koalicji Europejskiej nie była łatwa. Dlatego podjęliśmy ją demokratycznie i zdecydowaliśmy o tym miażdżącą większością głosów. Na pewno nie jest łatwo połączyć tak różne środowiska. To wymaga ciężkiej pracy każdego dnia.
Różnice zdań były, są i będą, bo jesteśmy różni. Wiele osób upatruje w tym największej słabości Koalicji Europejskiej, ale ja widzę w tym naszą siłę - dzięki tej różnorodności potrafimy dotrzeć do znacznie większej liczby wyborców i zaproponować im ofertę, na która chcieliby zagłosować. Jest też kwestia pragmatyczna, czyli bonus za zjednoczenie. Widać to po sondażach. Wielu krytyków mówiło, że nie uzyskamy nawet sumy poparcia poszczególnych partii wchodzących w skład tego sojuszu, a my nie tylko mamy te 30-33 proc., ale zazwyczaj 35-38 proc. W niektórych sondażach przebijamy nawet próg 40 proc. To pokazuje, że dobrze odczytaliśmy nastroje i oczekiwania naszych wyborców, którzy chcieli powstania silnego bloku, który zdoła rzucić wyzwanie PiS-owi.
PSL nigdy nie było pupilem mediów, teraz zwłaszcza mediów publicznych, więc na pewno nie to zadecydowało. Podejmując decyzję o wejściu do Koalicji Europejskiej kierowaliśmy się bardziej pragmatycznymi przesłankami. Chociażby tym, że frekwencja w eurowyborach będzie wysoka, prawdopodobnie rekordowo wysoka, i to zwłaszcza w miastach, a nie na prowincji. Gdybyśmy poszli do wyborów samodzielnie, moglibyśmy się srogo przeliczyć. Nieprzekroczenie progu w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbywają się w przeddzień wyborów parlamentarnych, byłoby z kolei gigantycznym błędem z naszej strony. Innym powodem była chęć wzmocnienie pozycji Polski w Europie. Dzisiaj jest z tym bardzo źle, dlatego mam nadzieję, że zwycięstwo sił prodemokratycznych i proeuropejskich będzie dla naszych zagranicznych partnerów pozytywnym sygnałem i początkiem odzyskiwania przez Polskę utraconych wpływów.
W swojej historii PSL nie raz musiało podejmować trudne decyzje. Jak w 1929 roku, kiedy Witos tworzył Centrolew. Witos miał takie jedno piękne zdanie: "Gdzie zaczyna się interes państwa polskiego, tam kończy się interes partii politycznej". W interesie państwa polskiego, naszej ojczyzny i naszych rodaków jest to, żeby szczególnie w eurowyborach opozycja wystartowała zjednoczona.
Co do samej decyzji o przystąpieniu do Koalicji Europejskiej, to podjęła ją partia, a nie jednoosobowo prezes. Ani ja niczego nie rekomendowałem, ani Naczelny Komitet Wykonawczy. Od początku do końca decyzja była w rękach Rady Naczelnej PSL. Głosowaliśmy w tej sprawie i wynik był jednoznaczny - 86:8 za wejściem do Koalicji. Członkowie PSL zdecydowali, czego chcą. Partia świadomie podjęła tę decyzję. Trudno o lepszą legitymację.
Nie, bo finał tego projektu, a więc dzień wyborów, wciąż przed nami. Najważniejsze będzie, jak ocenią ten projekt Polacy. Ja nigdy nie żałuję decyzji podjętych po dyskusji i w demokratyczny sposób.
Ksiądz obraził córkę Kosiniaka-Kamysza. Teraz tłumaczy, że chciał zwrócić uwagę na 'problem' Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
Chyba ma pan trochę jednostronny obraz tego wszystkiego.
Będziemy się różnić i tego nie ukrywamy. Wiem jednak, gdzie i po stronie jakich wartości jako PSL stoimy. Udowadniałem to wielokrotnie będąc ministrem czy posłem, zabierając głos chociażby w sprawach ochrony życia. Nie mam problemu ze swoim światopoglądem ani wartościami, których moim zdaniem należy bronić. Jeżeli ktoś chciałby z Koalicji Europejskiej stworzyć monolit pod względem światopoglądowym, to nigdy mu się to nie uda. Inne poglądy na świat mają ludzie związani z SLD, inne ci z Platformy, a inne członkowie PSL. PiS próbuje cynicznie wciągać nas w wojny ideologiczne, ale nie pozwolimy się skłócić. Polacy też nie dadzą się nabrać na takie sztuczki PiS-u.
To potwierdza słuszność naszego wyboru, że musimy poszerzyć elektorat. W pewnym momencie zostaliśmy zaklasyfikowani nawet nie jako partia polskiej wsi - to byłby już ogromny postęp, bo wieś to kilkanaście milionów potencjalnych wyborców - ale partia jednego sektora gospodarki, jakim jest rolnictwo.
Słusznie zauważają, że na wsi liczba osób żyjących z rolnictwa zmniejsza się i dzisiaj wynosi 10-12 proc. To grupa na tyle nieliczna, że nawet gdyby wszyscy aktywni rolnicy poparli PSL, nie dałoby nam to szansy na przekroczenie progu wyborczego. Ci, którzy widzą potencjalne ryzyka dla PSL w Koalicji Europejskiej często zapominają o tym, jakie korzyści przynosi to ludowcom. Największą z tych korzyści jest otwarcie się na nowych wyborców i przełamanie w Polakach bariery głosowania na PSL.
Tak, wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, że podchodził do mnie ktoś na ulicy, w pociągu czy w tramwaju, w małym mieście albo w dużym, i mówił: "Bardzo fajnie pan wypada, podoba mi się to, co pan mówi". Odpowiadałem: "To, rozumiem, że możemy liczyć na poparcie?". Słyszałem wtedy: "No, ale jak to? Przecież mieszkam w mieście, nie mogę na was zagłosować". Dopytywałem dlaczego. I słyszałem na przykład: "A, bo ja nie mam hektarów". "Ja też nie" - mówiłem. Po takich przykładach widać, że stereotypy dotyczące PSL są wciąż niezwykle silne. Polacy widzą nas jako partię rolniczą. Kropka.
Rolnictwo zawsze było, nadal jest i zawsze będzie dla nas niezwykle ważne. Ale przez wspomniane stereotypy z naszego elektoratu wykluczają się osoby niezwiązane z rolnictwem. Przystąpienie do Koalicji Europejskiej powoduje, że w Warszawie Władysław Teofil Bartoszewski może uzyskać naprawdę dobry wynik. I to wśród osób, które same z siebie zapewne nigdy na PSL by nie zagłosowały. Wierzę, że przemiana PSL, nawet jeśli mocno spóźniona, musi nastąpić, bo inaczej zamkniemy się w bardzo wąskiej grupie, która nie da nam żadnej szansy na przekroczenie progu wyborczego w kolejnych wyborach.
To dobrze, że taka istnieje. (śmiech)
Częstochowa, ryneczek na Wałach Dwernickiego, 22 maja 2019 r. Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz promował kandydującego z listy Koalicji Europejskiej starostę kłobuckiego Henryka Kiepurę GRZEGORZ SKOWRONEK
Pierwszym prezesem PSL w historii był Karol Lewakowski - adwokat ze Lwowa. Czyli raczej nie rolnik. (śmiech) Ja swojej ludowości nie muszę nikomu udowadniać. Jestem z rodziny, która od pokoleń jest w ruchu ludowym. Był w nim mój dziadek, był mój ojciec, jestem ja. Znam swoje korzenie, od dziecka jeżdżę do Wierzchosławic na grób Witosa. Nie muszę ubierać stroju ludowego tak jak inni politycy, którzy próbują się podszyć pod ludowców, bo raz w kampanii wyborczej pojadą na grób Witosa. Wiem, o co trzeba dbać.
PSL będzie silne tylko zdobywając głosy zarówno na wsi, jak i w mieście. Wtedy zadba dobrze zarówno o rolnictwo i zdrową żywność, jak również o służbę zdrowia i infrastrukturę. Jesteśmy partią polityczną o charakterze ogólnonarodowym. A raczej: chcemy wreszcie naprawdę się taką partią stać. Z nazwy już jesteśmy - "ludowy" znaczy "powszechny". Przecież Europejska Partia Ludowa nie jest partią europejskich rolników. (śmiech) Trzeba zrobić wszystko, żeby o matecznik, korzenie dobrego polskiego gospodarza zadbać. Ale żeby o to zadbać, musimy być silni. A żeby być silni, musimy myśleć ambitnie i globalnie.
Myślę, że najlepiej wyborcom tłumaczy to życie. Gdybyśmy porównali ciągniki, którymi 10-15 lat temu jeździli polscy rolnicy, a jakimi jeżdżą dzisiaj, gdybyśmy zobaczyli, jak zmienił się system gospodarowania na wsi i jak zmodernizowały się gospodarstwa - przeskok jest gigantyczny i duża w tym zasługa PSL. Może zapłaciliśmy za to wyborczo, ale dobre wykorzystanie środków unijnych i wywalczenie wysokich budżetów dla polskiej wsi, to zasługa PSL. Kiedyś ona zostanie doceniona.
Kiedy zostawałem prezesem PSL, w najtrudniejszym dla naszej partii momencie po 1989 roku, wszystko waliło się nam na głowę - przegrane wybory, szybka eliminacja w parlamencie, kłopoty finansowe - i nie pamiętam lasu rąk chętnych do przejęcia sterów w stronnictwie. Nikt nie wyrywał się, żeby po wyniku 5,13 proc. w wyborach parlamentarnych przejmować PSL. Wtedy jakoś nikt nie wspominał o frakcjach miejskich i wiejskich w partii, tylko wszyscy szukali osoby, która weźmie to na siebie i spróbuje postawić na nogi.
Nie mnie to oceniać. Ze swojej działalności zdam raport na następnym kongresie partii. Wtedy koleżanki i koledzy mnie zrecenzują. Oczywiście najważniejszym testem i dla nas, i dla mnie jako lidera będą wybory parlamentarne.
Każdy głos w ostatecznym rozrachunku liczy się tak samo, bez względu na to czy jest z wsi czy z miasta. Na pewno jako partia celujemy w przynajmniej dwukrotne powiększenie naszego klubu parlamentarnego. 15-osobowy klub to nieustanna nerwówka i odpieranie prób podkradania posłów. 30 posłów to już stabilny klub, który może decydować o tym, w którą stronę pójdzie Polska.
Prawdopodobnie jesteśmy ostatnią tak demokratyczną formacją na scenie politycznej. Z drugiej strony, z prawa do odwołania prezesa nie korzystamy znowu tak często. Częściej mówi się o tym na zewnątrz partii niż wewnątrz niej. Czuję wielkie wsparcie od moich koleżanek i kolegów. Czuję je teraz i czułem w trudnych momentach, które mieliśmy w ostatnim czasie. Na przykład, gdy w dniu naszej konwencji wyborczej PiS usiłowało rozbić klub poselski PSL. To była największa próba, przed jaką stanąłem jako szef ludowców. Czułem wówczas na sobie wielką odpowiedzialność, bo po raz pierwszy w historii PSL mogło nie mieć klubu poselskiego. Co do mojej głowy, to nigdy nie bałem się odpowiedzialności i nie boję się jej także teraz. Wiem, co robię i jeśli to przyniesie dobry efekt, to super, będę się z tego bardzo cieszyć. Jeśli nie przyniesie, przyjmę to z pokorą.