Aktywiści z grupy Dumni i wściekli ustawili się z transparentem na czele marszu tak, by politycy i sympatycy Koalicji Europejskiej widzieli postulaty LGBT. Protestujący nieśli też tęczowe flagi. Organizatorzy marszu KE próbowali zachęcić ich, by zwinęli baner. Jeden z manifestujących na rzecz praw LBGT relacjonuje, że usłyszał: "fajne te flagi, ale ten baner to możecie zwinąć, bo my chcemy wygrać wybory".
Przeczytaj też: Polska homofobicznym liderem w Unii Europejskiej trzeci rok z rzędu. Gorzej jest tylko na Łotwie >>>
Prawica już błędnie przypisała baner politykom KE. - Idą po adopcje dzieci przez homoseksualistów. Nawet transparenty mają w tle... - napisał na Twitterze Dominik Tarczyński z PiS. Prawicowa blogerka Kataryna stwierdziła z kolei: "Protip. Na ostatniej prostej kampanii wyborczej nie wrzucaj zdjęć z postulatami adopcji dzieci przez LGBT". Na Twitterze krąży zdjęcie, na którym widać Grzegorza Schetynę, Donalda Tuska i Katarzynę Lubnauer, a w tle wspomniany baner. Zdjęcie zamieściła na swoim Twitterze sama Koalicja Europejska:
To nie pierwszy protest działaczy LGBT, mający na celu przypomnienie, że w Polsce wciąż nie są respektowane ich prawa. Wcześniej głośny był happening podczas Marszu Wolności w 2017 roku.
Twórcy filmu "Artykuł Osiemnasty" i działacze stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza pojawili się na marszu z transparentem "Nie ma wolności bez równości" i tęczowymi flagami. Kiedy udało im się dostać przed polityków opozycji, doszło do przepychanki. - Gdzie są związki Schetyna? Nie jesteśmy ślepą uliczką! - krzyczeli działacze. Z ich relacji wynika, że zostali zwyzywani od marginesu, a jedna z osób splunęła w ich stronę. Grzegorz Schetyna później zadeklarował, że po wyborach powinno się rozpocząć rozmowę o związkach partnerskich.