Skrajnie prawicowa Konfederacja - koalicja Janusza Korwin-Mikkego, Grzegorza Brauna, Piotra Liroya-Marca i narodowców - jednym z głównych tematów swojej kampanii uczyniła amerykańską ustawę 447. Dotyczy ona mienia zagrabionego ofiarom Holocaustu. Przepisy zobowiązują amerykańskie władze do raportowania o tym, jak inne kraje wywiązują się z rozliczenia tych roszczeń. Nie zobowiązuje ona państw do wypłat odszkodowań i amerykańskie władze podkreślają, że nie planują przymuszania do tego sankcjami.
Tymczasem Konfederacja przekonuje, że "organizacje żydowskie chcą nas okraść na 300 mld $ z pomocą największego mocarstwa na świecie". Partia organizuje nawet demonstrację w tej sprawie. Co się za tym kryje? O strategii ugrupowania w kwietniu mówił otwarcie na wykładzie w Krakowie Sławomir Mentzen, członek partii KORWiN i kandydat Konfederacji w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przekonywał, że aby zmotywować wyborców trzeba grać na emocjach. - Odwoływanie się do racjonalności jest bez sensu, ponieważ osoby racjonalne nie idą na wybory - mówił i dodał, że nowe projekty polityczne nie mogą być budowane w centrum, a na skrajnościach. - To, co robimy, nawet, jeśli wydaje się państwu dziwne, czasem nawet niesmaczne, jest niestety niezbędne. Trzeba takie rzeczy robić, żeby być skutecznym w polityce - stwierdził.
Mówił, że zarówno stworzenie Konfederacji, jak i jej postulaty są wynikiem analiz politologicznych i badań, a ugrupowanie "korzysta z najlepszych wzorców kampanii Donalda Trumpa i kampanii brexitowej".
- Skoro my robimy te badania, skoro śledzimy, jaki przekaz trafia do wyborców, to wiemy, co mówić, żeby wyborcy tego słuchali. I z tego nam wyszło pięć naszych postulatów. Nazwałem je "piątką Konfederacji". Właśnie ogłaszam je po raz pierwszy: nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej
- powiedział Mentzen, co publiczność nagrodziła oklaskami. - To najlepiej trafia do naszych wyborców, o tym nasi wyborcy chcą słuchać. I z tego powodu podbieramy wyborców PiS-owi - dodał.
- Przechodząc do spraw programowych, tej "piątki konfederacji", zacznijmy od tematu pierwszego, czyli Żydzi - mówił dalej i przekonywał, że w reakcji na wypowiedzi premiera Izraela Benjamina Netanjahu "na zasadzie symetrii powinniśmy teraz atakować Izrael". Poruszył temat ustawy 447 i wspomniał m.in. o ujawnionej przez prawicowego publicystę Stanisława Michalkiewicza notatce dyplomatycznej, wg której strona amerykańska liczy na "posunięcie do przodu" kwestii restytucji mienia żydowskiego. - Zła wiadomość jest taka, że Prawo i Sprawiedliwość zamierza te pieniądze zapłacić - mówił Mentzen.
- Niestety wielu ludzi nie docenia tego zagrożenia. Moim zdaniem z tego powodu, ze mówimy o 200 mld dolarów. Nikt nie wie, ile to jest, to jest za duża kwota. Ale jak podzielimy to na Polaków, to okaże się, że każda 4-osobowa rodzina będzie winna 100 tys. zł. Jak ktoś usłyszy, że wg Izraela jego rodzina jest winna 100 tys. zł, to sprawia to, że czujemy się trochę bardziej zagrożeni. Dlatego uważam, że mieliśmy zły przekaz. 200 mld jest zbyt abstrakcyjne, trzeba mówił o 100 tys. na rodzinę -
- mówił. - Ale możemy iść jeszcze bardziej po bandzie. Rolnicy donoszą, że od kilku lat państwo nie sprzedaje im już ziemi i co więcej, korzysta z prawa pierwokupu. Są rolnicy, którzy się obawiają, że nie bez powodu ją skupuje. Bo nie mamy tyle pieniędzy, żeby te 200 mld zapłacić w gotówce. (...) Ale możemy przekazać te pieniądze w nieruchomościach, np. ziemię rolną. Trzeba mówić ludziom, że Żydzi dostaną naszą polską ziemię. To bardziej chwyci. Co więcej. Myślą państwo, że jak już dostaną tę polską ziemie, to będą sami ją uprawiać? Oni zatrudnią Polaków. Założą Polakom chomąto i będą uprawiać nimi pole - mówił kandydat. - Bardziej przerażająca wizja, prawda? Ja bym nie chciał mieć takiego chomąta i uprawiać pola Żydowi. Tak trzeba mówić, to bardziej emocjonalny przekaz, lepiej trafia do człowieka, zwłaszcza do naszych wyborców - dodał.
Mentzen bronił wypowiedzi innego kandydata Konfederacji, Grzegorza Brauna, który mówił, że "zastanowiłby się" nad wprowadzeniem kar cielesnych dla homoseksualistów. Stwierdził, że dzięki słowom o "batożeniu homoseksualistów" wzrosło poparcie partii w sondażach.
- Kiedy komuś wydaje się, że Konfederacja już przegięła, bo "batożenie homoseksualistów" to już przesada, to nam poparcie rośnie. Kiedy Grzegorza Brauna wyskoczył z zastanawianiem się, czy tych homoseksualistów batożyć, czy nie, to osiągnęliśmy maksimum w sondażach. To się może wydawać dziwne, ale tak wygląda rzeczywistość i musimy z tej rzeczywistości wyciągać wnioski - powiedział.