Poseł Platformy Obywatelskiej Tomasz Siemoniak w radiowej jedynce skomentował zatrzymanie Elżbiety Podleśnej - aktywistki, która rozkleiła w Płocku plakaty z Matką Boską w tęczowej aureoli (na Wielkanoc w tej parafii udekorowano Grób Pański tekturowymi pudłami z napisami: "LGBT", "gender", "zdrada"). W poniedziałek 7 maja o 6 rano Podleśna została zatrzymana przez policję pod zarzutem obrazy uczuć religijnych. Funkcjonariusze weszli do jej domu i przeprowadzili tam rewizję, a następnie przewieźli ją na komendę policji w Płocku, gdzie kobieta była długo przesłuchiwana.
Zdaniem Siemoniaka zatrzymanie Podleśnej to przykład na to, że Prawu i Sprawiedliwości zależy na wywołaniu "wojny światopoglądowej".
Stąd takie działania PiS, jak zatrzymanie autorki plakatu. Nie da się obronić tego, że sześciu policjantów o 6 rano przyjeżdża, przeprowadza rewizję, zatrzymuje osobę i upokarza ją różnymi działaniami
- powiedział.
Były szef MON skomentował też słowa marszałka Sejmu Stanisława Karczewskiego, który dziś w radiowej jedynce usprawiedliwiał zatrzymanie Podleśnej tym, że "wszyscy są równi wobec prawa"i dopytywał, dlaczego głosów oburzenia nie było wówczas, gdy "ludzie mięsem do meczetów".
- Ciekawe cóż by powiedział marszałek Karczewski na to, że policja nie reagowała na wieszanie na szubienicach zdjęć europosłów Platformy - powiedział. - Naprawdę dużo większe rzeczy się dzieją, dużo większe przestępstwa. Tu jeszcze mamy ministra Brudzińskiego, który bardzo ochoczo się podłącza do tej zdumiewającej akcji - dodał Siemoniak.
Przypomnijmy, że po zatrzymaniu Podleśnej Joachim Brudziński osobiście podziękował policjantom z Płocka za "sprawną akcję z wytypowaniem i zatrzymaniem osoby podejrzewanej o profanację". O zatrzymaniu aktywistki pisały światowe media i Amnesty International.