Korwin-Mikke podczas "okrągłego stołu": Jak nauczyciel będzie zły, to go wyrzucą na zbity pysk

Zabrakło miejsca dla przedstawiciela RPO, ale podczas obrad oświatowego "okrągłego stołu" swoje pięć minut miał Janusz Korwin-Mikke. Prezes KORWiN najpierw porównywał edukację do gastronomii, a potem na tej analogii oparł swoje rozwiązania dla oświaty. - Szkoły powinny się bać, nauczyciel powinien się bać, że jak będzie zły, to go wyrzucą na zbity pysk - mówił.
Zobacz wideo

Jak już informowaliśmy, MEN odmówiło przedstawicielowi Biura Rzecznika Praw Obywatelskich udziału w "okrągłym stole" o edukacji. Miejsce za to znalazło się dla małżeństwa Elbanowskich, a także Janusza Korwin-Mikkego.

Ten ostatni - co podkreślano podczas "okrągłego stołu" - występował na Stadionie Narodowym nie tylko jako rodzic i polityk, ale też jako fundator Fundacji Indywidualnego Kształcenia. Korwin-Mikke najpierw użył porównania oświaty do gastronomii i na jego podstawie podał remedium na bolączki nauczycieli i polskiego szkolnictwa.

Naprawa jest prosta: szkołą muszą rządzić rodzice, nie nauczyciele, nie politycy, nie urzędnicy, tylko rodzice. Przypomnijmy sobie, jak działała gastronomia za komuny. Beznadziejnie. Co zrobiono? Czy powołano Ministerstwo Aprowizacji Narodowej, czy powołano Kartę Pracy Kucharza? Czy ktokolwiek kontrolował menu? Nie, nikt tego nie robił i dlatego mamy dobrą gastronomię. Bo powstawały tysiące nowych restauracji i tysiące bankrutowały

- mówił Korwin-Mikke, później wskazując, że analogicznie powinno być w edukacji.

"Okrągły stół". Korwin-Mikke: Szkoły muszą bankrutować. Muszą się bać

Jeżeli nie bankrutują złe szkoły, nie może być dobrego szkolnictwa. Bankructwo jest oczyszczeniem ze złych elementów. Szkoły muszą być prywatne całkowicie i właściciele powinni się bać, że zbankrutują, a nauczyciel powinien się bać, że jak będzie zły, to go wyrzucą na zbity pysk

- skwitował prezes partii KORWiN. Jednocześnie zaproponował, by wprowadzony został bon edukacyjny, który otrzymywaliby rodzice i płaciliby nim za szkołę.

W ten sposób - wyjaśniał - rodzice kontrolowaliby system, mając możliwość przeniesienia dziecka ze szkoły, która ich zdaniem źle edukuje. - Właściciel (szkoły - red.) będzie się bał, że szkoła zbankrutuje. Szkoła ma się bać - podsumował.

***

Dzięki działalności Greenpeace możesz wspierać rozwój ekologicznego rolnictwa. Wpłać datek >>

embed
Więcej o: