W czwartek w Sejmie ponownie spotkał się zespół ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa Platformy Obywatelskiej. Posłowie omawiali temat "Policja - polityka i nadużywanie władzy". Na posiedzeniu zespołu pojawili się zarówno obecny, jak i były, funkcjonariusz z Białegostoku - Dawid Romaniuk i Wojciech Fiłonowicz. Fiłonowicz jest poza służbą od 30 marca tego roku.
Ważne dla sprawy jest to, że posłanka PO Bożena Kamińska, wielokrotnie publikowała listy funkcjonariuszy ws. nadużyć w podlaskiej policji. Na Gazeta.pl opisywaliśmy niektóre z nich, gdzie często krytykowano nadgorliwość wobec wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Jarosława Zielińskiego, który właśnie z Podlasia pochodzi.
O opowieści związane właśnie z Zielińskim, który w MSWiA odpowiada za policję, poprosiła posłanka Kamińska - zwłaszcza tych przypadków, gdy funkcjonariusze musieli wykonywać zadania zupełnie niezwiązane ze swoimi obowiązkami. Była nawet kontrola KGP po skargach policjantów, że pilnują domu Zielińskiego. Miało dojść do uchybień ze strony kierownictwa suwalskiej policji.
Romaniuk, wciąż w policji, wspomniał podczas spotkania zespołu PO o wydarzeniach z grudnia 2016 roku, czyli "hawajskim występie" tancerek dla Zielińskiego na uniwersytecie w Białymstoku. - Tego dnia zostałem z innym policjantem skierowany do służby przed uniwersytetem. Powiedziano mi, że samochód ma błyskać, być widoczny - opowiadał były funkcjonariusz.
Dodał, że przełożonych nie interesowało, czy w ten sposób nie rozładuje akumulatora auta. Zakazano mu też siedzieć w radiowozie.
Staliśmy tam kilka godzin, zaczął padać mokry śnieg, schroniliśmy się pod takie zadaszenie przy głównym wejściu. Wyszedł ktoś i zakazał nam tam stać, ponieważ "zaraz minister przyjeżdża" i to będzie źle wyglądać
- mówił.
Romaniuk powiedział też, że patrole, które wysyłano do obstawiania wizyt Zielińskiego, były zawsze tam wysyłane w ramach obowiązków służbowych. - Macie być widoczni, macie być jak najbliżej, jak przyjedzie pan minister. Takie są polecenia dawane na odprawach, to nie jest żadna fikcja - podkreślał.
Funkcjonariusz przywołał też inną praktykę z Białegostoku. Otóż policjanci mieli asystować Służbie Ochrony Kolei, zwłaszcza jeżeli przez dworzec przejeżdżał pociąg dalekobieżny.
Żeby pan minister widział, że policjanci stoją. Na początku tych takich "patroli", stworzonych przez pana Kołnierowicza (komendanta podlaskiej policji - red.) policjanci na dworcach PKS i PKP otrzymywali kamizelki kuloodporne, a oprócz broni krótkiej także pistolety maszynowe z kompletem magazynków. Do tego kevlarowe hełmy. Z takim uzbrojeniem można byłoby w Białymstoku wojnę we dwóch rozpętać
- opowiadał. Jak dodał, wszystko po to, by minister widział funkcjonariuszy.
Dzięki działalności Greenpeace możesz wspierać rozwój ekologicznego rolnictwa. Wpłać datek >>