Grudzień 2002 roku. Od miesiąca prezydentem stolicy jest Lech Kaczyński. Rady Dzielnicy wybierają swoich burmistrzów.
42-letni wówczas Jarosław Zieliński, członek PiS (wcześniej w Porozumieniu Centrum) i wieloletni radny Suwałk, były kurator oświaty w Suwałkach i Białymstoku, pojawia się na sesji rady warszawskiego Śródmieścia. Po co? Ma zostać tam burmistrzem.
Kandydaturę Zielińskiego na to stanowisko zgłasza ówczesny radny PiS Tomasz Dudziński, późniejszy poseł tej partii. Jak czytam w protokole z posiedzenia rady, Dudziński tłumaczy wtedy pozostałym radnym, że Jarosław Zieliński to "osoba spoza wszelkich układów politycznych i biznesowych".
Dzwonię do Tomasza Dudzińskiego. Nie udaje mi się nawet zadać byłemu parlamentarzyście pytania o okoliczności tej sytuacji, gdy ten informuje mnie, że wycofał się z życia politycznego i nie zamierza udzielać żadnych wypowiedzi.
- To było absolutne zaskoczenie. Osoba z Podlasia, całkowicie nowa, o której nic nie wiedzieliśmy - wspomina kandydaturę radnego Suwałk przewodniczący Rady Dzielnicy Marcin Rolnik (PO).
Nie znał dzielnicy, nie da się ukryć. Powiem szczerze: gdyby ktoś zaproponował mi, żebym był burmistrzem, dajmy na to, jakiejś krakowskiej dzielnicy, to nie przyjąłbym tej propozycji. Co ja wiem o Krakowie? To przecież specyficzna wiedza
- mówi wprost jeden z najbliższych współpracowników Zielińskiego z tamtego okresu.
Nie znałem wcześniej Jarosława Zielińskiego. Na pewno imponował doświadczeniem samorządowym i wiedzą, którą jest niezbędna, żeby pełnić taką funkcję
- twierdzi wiceprzewodniczący Rady Dzielnicy Paweł Puławski (PiS).
Jarosław Zieliński deklaruje, że "będzie budował sprawną, skutecznie działającą i przyjazną ludziom administrację samorządową". Kandydat na burmistrza jest przygotowany do dyskusji z radnymi, przytacza dane statystyczne dotyczące dzielnicy, choć nie na wszystkie pytania udaje mu się odpowiedzieć.
Wynik głosowania: 16 głosów za kandydaturą Zielińskiego (głosują radni PiS i PO, będący wtedy w koalicji), przeciwni są radni SLD - 9 głosów przeciw. 16 grudnia 2002 r. Jarosław Zieliński obejmuje stanowisko.
Nowy burmistrz Śródmieścia swoje rządy zaczyna od zmian personalnych i porządkowania spraw po poprzednikach. W styczniu 2003 r. stanowisko traci dyrektor Zarządu Domów Komunalnych w związku kontrowersjami wokół umowy na informatyzację ZDK na kwotę 1,5 mln zł. W marcu pracę tracą dwaj zastępcy dyrektora i główna księgowa ZDK. Zieliński również im zarzuca liczne uchybienia.
W kwietniu dodatkowo wychodzi na jaw, że kierownictwo ZDK przyznawało sobie w poprzednich latach wielotysięczne nagrody, które mieli akceptować członkowie poprzedniego zarządu dzielnicy. Zieliński ujawnia mediom wyniki kontroli, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" stwierdza, że "te decyzje nie miały nic wspólnego z przyzwoitością".
Po publikacjach "Gazety Wyborczej", dzielnica przeprowadza także wewnętrzne kontrole dotyczące chaosu związanego ze zbieraniem opłat za użytkowanie wieczyste i przyznawania lokali komunalnych śródmiejskim urzędnikom poza kolejką. Zieliński zapowiada wyciągnięcie konsekwencji.
To, co się działo chociażby w ZDK, było patologiczne. Nie mogę zanegować, że pewne patologie zostały wypalone i dobrze, że się tak stało. Ukrócenie tego jest oczywiście krokiem w dobrą stronę
- komentuje Wojciech Bartelski, były radny PO, obecnie prezes Tramwajów Warszawskich.
Były radny dodaje jednak, że nie wie, czy to wkład samego burmistrza w wyjaśnianie afer poprzedników był kluczowy. - W czasach prezydentury Lecha Kaczyńskiego panowała silna centralizacja władzy. Sporą rolę odgrywali audytorzy z urzędu miasta - mówi.
Zieliński wprowadza też oszczędności. Ogranicza m.in. ryczałty za jazdę prywatnymi samochodami urzędników w celach służbowych, proponuje, by urzędnicy poruszali się po prostu autami należącymi do urzędu. Zmniejsza również liczbę gazet w urzędzie. Zamiast 68 tys. zł, dzielnica ma płacić za całoroczną prenumeratę 14 tys. zł mniej. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", Zieliński radzi urzędnikom, by po prostu pożyczali gazety między sobą. Dzielnica renegocjuje także umowy m.in. z firmą ochroniarską i dostawcami materiałów biurowych.
Radnym Suwałk pozostaje do 2003 r. Jak informuje tygodnik "Przegląd", Zieliński tłumaczy, że "bierze dietę, ale bardzo skromną". Rada potrąca Zielińskiemu pieniądze za nieobecność.
Bycie burmistrzem to nie tylko wielkie decyzje, ale również te nieco bardziej przyziemne. Zieliński wydłuża godziny obsługi interesantów o pięć godzin tygodniowo. Podczas jednego z posiedzeń rady zapewnia w odpowiedzi na pytania radnego Michała Bitnera, że "urządzenie do czyszczenia obuwia będzie udostępnione dla interesantów Urzędu".
Radni zarzucają burmistrzowi, że w Śródmieściu brakuje dużych inwestycji. Zieliński odpowiada, że "nie należy zawężać spojrzenia jedynie do Śródmieścia, bowiem w innych dzielnicach mogą być realizowane inwestycje przynoszące korzyść również mieszkańcom tej dzielnicy".
Jeden z radnych pyta, jak do problemów Śródmieścia odnosi się prezydent miasta Lech Kaczyński. Zieliński unika jednoznacznej odpowiedzi. "Spotykając się z Prezydentem rozmawia z nim na tematy służbowe, a wszystkie dzielnice są traktowane przez Prezydenta jednakowo" - czytamy w protokole z posiedzenia Rady Dzielnicy.
- Objawił się jako osoba niezwykle arogancka, człowiek przekonany o własnej wyższości - tak o Zielińskim mówi Wojciech Bartelski.
Kilkukrotnie rozmawiałem z panem Jarosławem Zielińskim w szerszym gronie. Arogancja to być może zbyt duże słowo, choć rzeczywiście traktował rozmówców z poczuciem wyższości. Miał podejście na zasadzie: 'jestem panem burmistrzem, realizuję politykę pana prezydenta'
- twierdzi radny Marcin Rolnik.
Nie dostrzegałem żadnej arogancji. Zawsze znajdował czas na rozmowę, nawet jeśli miał napięty kalendarz. Współpracownicy dbali o to, żeby przekazywać burmistrzowi wszystkie informacje
- mówi Paweł Puławski.
Złą sławę Zielińskiemu przynosi kwestia spraw personalnych w urzędzie dzielnicy. - To był czas, kiedy ustawa warszawska wygaszała stosunek pracy wszystkich urzędników kilka miesięcy po wyborach samorządowych. Od widzimisię burmistrza zależało, komu zostanie przedstawiona nowa propozycja umowy - tłumaczy Wojciech Bartelski.
Zieliński deklaruje, że nie przedłuży umów tym, którzy, jak mówi "Gazecie Wyborczej", "więcej czasu spędzają na plotkach i papierosach niż na swoich zajęciach". Zapewnia jednocześnie, że nie chce zapełnić Śródmiejskiego urzędu swoimi ludźmi z Suwałk. Twierdzi, że zatrudnił tylko jedną zaufaną osobę pochodzącą z tamtego regionu.
Choć nowe warunki współpracy z urzędnikami mają obowiązywać od czerwca 2003 r., w połowie maja nadal wielu z nich nie wie, na czym stoi. Panuje nerwowa atmosfera. Niektórzy pracownicy dowiadują się o swojej zawodowej przyszłości niemal w ostatniej chwili.
Pan burmistrz Zieliński rozegrał to w sposób urągający godności ludzkiej, upodlił bardzo wiele osób. Kazał czekać na informację kobietom w ciąży, matkom pod gabinetem do wieczora bez żadnego uzasadnienia. Jednym dawał przedłużenie, innym nie, nie było żadnych kryteriów. Forma pokazywała ogromną pogardę dla tych ludzi
- komentuje dziś Wojciech Bartelski.
Nie pamiętam tych sporów. Organizacja pracy urzędu to sfera pracy zarządu. Zwróćmy jednak uwagę, że PiS pierwszy raz doszedł do władzy w Śródmieściu. Każdy zarząd ma prawo, by powołać specjalistów, którzy są merytoryczni i najlepiej służą zarządowi i dzielnicy
- mówi Paweł Puławski z PiS.
2 czerwca 2003 r., czyli w pierwszym dniu po reorganizacji, wiceburmistrz Jerzy Łuszczyk dostaje od burmistrza Jarosława Zielińskiego listę osób, którym przedłużono umowy. Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza", przed urzędem tworzy się kolejka, wpuszczani są tylko ci z angażem. Panuje zamieszanie, bo niektórych na liście brakuje i muszą być dopisywani ręcznie.
Kwadrans po otwarciu urzędu lista obecności z podpisami trafia do Jarosława Zielińskiego. Spóźnieni podpisują się już w gabinecie burmistrza, co najwyraźniej ma mieć wymiar dyscyplinujący.
W październiku 2003 r., niemal rok po objęciu funkcji burmistrza, Zieliński zostaje posłem. Obejmuje miejsce w Sejmie po Krzysztofie Jurgielu, który zdobywa mandat Senatora po wyborach uzupełniających. Z pracy w Śródmieściu rezygnować jednak nie chce.
Zieliński tłumaczy radnym, że przyjął mandat posła "kierując się przede wszystkim chęcią służby publicznej", a "odpowiedzialność za dzielnicę" nie pozwala mu na natychmiastową rezygnację ze stanowiska. Zapowiada, że odejdzie z funkcji burmistrza, gdy upewni się, że zarząd Śródmieścia jest stabilny i będzie kontynuował rozpoczęte działania.
Radni twierdzą, że łączenie funkcji burmistrza dzielnicy i mandatu posła nie jest zgodne z prawem. Jarosław Zieliński dysponuje jednak opinią Marszałka Sejmu, a z tej wynika, że jest to dozwolone. Mimo to Rada Dzielnicy przyjmuje stanowisko wyrażające wątpliwości w tej sprawie.
- Znikał z urzędu, ciągle go nie było - twierdzi Wojciech Bartelski.
Radny Michał Bitner wylicza, że od stycznia do maja 2004 r. Jarosław Zieliński poświęcił na aktywność poselską 42 dni, co przy 104 dniach roboczych daje 40-procentową absencję. Zieliński ripostuje, że w opinii jego, wiceburmistrzów i współpracowników łączenie obu funkcji nie odbija się negatywnie na pracy zarządu. Podkreśla także, że niezależnie od tego, czy pełnił mandat, czy też nie, zawsze pracował dłużej niż przewidywał kodeks pracy.
- Sejm i urząd Śródmieścia dzieli przecież tylko 10 minut drogi. Jarosław Zieliński bywał regularnie na sesjach rady dzielnicy, pojawiał się na komisjach - broni Zielińskiego radny PiS Paweł Puławski.
Październik 2004 r. Do przewodniczącej Rady Dzielnicy Anny Jaworskiej wpływa wniosek siedmiu radnych SLD o odwołanie Jarosława Zielińskiego. 15 listopada dochodzi do sesji nadzwyczajnej. Radni zarzucają Zielińskiemu m.in. mniejszą niż w poprzedniej kadencji sprzedaż mieszkań komunalnych, a także słaby nadzór nad podległymi dzielnicy instytucjami.
Zieliński uważa, że ocena jest niezasłużona i niesprawiedliwa. Twierdzi chociażby, że plan sprzedaży mieszkań nie został w pełni zrealizowany z powodów obiektywnych. Argumentuje, że mógł przecież zaplanować mniejszą liczbę lokali i wykonać plan z nadwyżką. Narzeka, że przy braku większości w Radzie Dzielnicy nie ma możliwości "sprawnego i skutecznego" prowadzenia wielu działań. Dodaje, że niezależnie od wyniku głosowania, sam w najbliższym czasie zrezygnuje.
Zieliński twierdzi także, że wniosek o odwołanie jest polityczny. Radny Przemysław Zając odpowiada, że gdyby tak było, to zostałby złożony wcześniej. A radni dali zarządowi na wykazanie się dwa lata.
Przewodniczący klubu PiS Tomasz Dudziński twierdzi z kolei, że niektórzy z radnych SLD wbrew oficjalnym wypowiedziom "niejednokrotnie mówili w prywatnych rozmowach, że są pozytywnie zaskoczeni pracą Burmistrza, który, chociaż nie zna Dzielnicy, dobrze się nią zajmuje". Prosi radnych o głęboką rozwagę przed ostatecznym głosowaniem.
Za odwołaniem Zielińskiego jest 13 radnych, 6 jest przeciw. Nikt się nie wstrzymuje.
Niecały miesiąc później burmistrzem Śródmieścia zostaje obecny minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak (wcześniej m.in. zastępca burmistrza dzielnicy Wola), a jednym z wiceburmistrzów obecnie przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin (były dyrektor Departamentu Orzecznictwa w Urzędzie do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych).
- Jarosław Zieliński był człowiekiem, który nie znał dzielnicy i nie miał chęci się jej nauczyć. Nie miał szacunku do współpracowników. Mariusz Błaszczak i Jacek Sasin to była jednak zupełnie inna klasa - komentuje Wojciech Bartelski.
Miałem wrażenie tymczasowości, traktowania tej funkcji jako przystanku, trampoliny gdzieś dalej. Miałem poczucie, że dzielnica to kuźnia kadr PiS
- mówi Marcin Rolnik. - Osobiście lepiej wspominam współpracę z panem burmistrzem Błaszczakiem, który był osobą bardziej zaangażowaną, dającą sobie radę, jeśli chodzi o zarządzanie dzielnicą - dodaje.
- Jarosław Zieliński w pewnym sensie awansował. Był potrzebny na innych stanowiskach - mówi Paweł Puławski. I rzeczywiście, we wrześniu kolejnego roku PiS wygrywa wybory, a Zieliński znów zostaje posłem. W listopadzie 2005 r. obejmuje tekę wiceministra edukacji, a w maju 2006 r. wiceministra spraw wewnętrznych.
Jeden z urzędujących za kadencji Jarosława Zielińskiego wiceburmistrzów, którego poprosiliśmy o komentarz, prosi o wysłanie pytań e-mailem. Nie decyduje się na wypowiedź. Inny twierdzi, że ze względu na upływ lat niewiele pamięta i nie może pomóc. Kolejny nie reaguje na próbę kontaktu. Na prośbę o rozmowę nie odpowiada również m.in. Krzysztof R. Górski, były radny PiS, obecnie Dyrektor Biura Strategii, Rozwoju i Współpracy Międzynarodowej w Poczcie Polskiej.
Sam Jarosław Zieliński nie odbiera ode mnie telefonu, nie odpisuje na SMS-a. Do dziś nie odpowiedział również na pytania przesłane 22 marca do biura prasowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
W resorcie usłyszeliśmy, że wiceminister jest bardzo zajęty licznymi obowiązkami. Jednocześnie pod koniec marca obszerny wywiad z Jarosławem Zielińskim ukazuje się w tygodniku diecezji łomżyńskiej "Głos Katolicki", wiceminister 2 kwietnia pojawia się z kolei w TV Republika.