Profesor Danuta Huebner startuje z 4. miejsca na warszawskiej liście Koalicji Europejskiej do europarlamentu. W rozmowie z Piotrem Maślakiem została zapytana, czy nie czuje się pokrzywdzona, że nie jest liderką listy, mimo że w przeszłości dwa razy była komisarz europejską, a w poprzednich wyborach do PE jej wynik był drugim najlepszym wynikiem w Polsce.
Na pewno nie podskakiwałam do sufitu z radości. Miałam wątpliwości w ogóle, że być może już nie ma zapotrzebowania na mnie. Ale potem obudziło się we mnie to, co mam głęboko w sobie od zawsze - poczucie odpowiedzialności. I pomyślałam, że spróbuję
- powiedziała Huebner.
- To są tak ważne wybory, że dobrze, że jestem na tej liście. Staram się zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby dostrzec do ludzi - dodała, podkreślając, że podczas swojej dotychczasowej pracy w Brukseli wywalczyła m.in. dodatkowe miejsce dla Polski w europarlamencie mimo sprzeciwów grupy, do której w PE należą posłowie PiS.
Prof. Danuta Huebner skomentowała także wynik wyborów prezydenckich na Słowacji. Jak stwierdziła, wygrana liberalnej Zuzanny Czaputovej to "nieoczekiwana nowość", która świadczy o zmianach zachodzących w kraju.
Pamiętajmy, że to jest państwo członkowskie, które wchodziło z nami do Unii Europejskiej w 2004 roku, ale przyjęło euro, ma się dobrze, wcale nie ma wzrostu cen. Oni mieli też bardzo trudne okresy polityczne
- powiedziała.
Na pytanie, czy wygrana Czaputowej może świadczyć o tym, że Słowacja wyciągnęła nauczkę z lekcji "prawicowego populizmu", a jej mieszkańcy powiedzieli "dość", Huebner odparła:
Przyjmijmy, że Słowacja to jest taki pierwiosnek.