Nieco ponad miesiąc temu Roman Giertych, pełnomocnik Geralda Birgfellnera, wysłał do Jarosława Kaczyńskiego wezwanie do zwrotu 50 tys. złotych, które prezes PiS miał "nienależnie pobrać" od austriackiego biznesmena w lutym 2018 roku. Chodzi o pieniądze, do których przekazania prezes PiS miał nakłonić Birgfellnera. Miały one potem trafić do księdza z rady fundacji, do której należy spółka Srebrna.
Jak poinformował dziś na Twitterze Roman Giertych, Jarosław Kaczyński, mimo dwóch awizo, nie odebrał wezwania. "W przyszłym tygodniu kierujemy sprawę do sądu" - zapowiedział adwokat.
W rozmowie z TVN24 pełnomocnik Birgfellnera doprecyzował, że wezwanie do sądu trafi najprawdopodobniej w poniedziałek.
"Taśmy Kaczyńskiego" wypłynęły pod koniec stycznia, kiedy to "Gazeta Wyborcza" opublikowała treść nagrań rozmów, które prezes PiS miał prowadzić w siedzibie partii przy ul. Nowogrodzkiej. Dotyczyły one planu budowy dwóch wieżowców w centrum Warszawy przez spółkę Srebrna, powiązaną ze środowiskiem Jarosława Kaczyńskiego. Zaangażowany w to przedsięwzięcie był m.in. Gerald Birgfellner, austriacki biznesmen, a prywatnie zięć kuzyna prezesa PiS Jana Marii Tomaszewskiego.
Jarosław Kaczyński zrezygnował z planu wybudowania biurowców z powodu m.in. nieprzychylności władz stolicy, jednak nie zapłacił za wykonaną pracę Austriakowi. W efekcie drugi z pełnomocników Geralda Birgfellnera, Jacek Dubois, pod koniec stycznia złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez prezesa PiS przestępstwa na kwotę kilku milionów złotych.