Jarosław Kaczyński osobiście zdecydował o partyjnym ataku na osoby homoseksualne - donosi ostatni "Newsweek". Nie wszystkim w PiS się to podoba, również pisowscy specjaliści od strategii byli przeciwni sporowi światopoglądowemu, ale szef partii w upatrzył w tym wyborcze zwycięstwo.
Sam prezes atakuje w białych rękawiczkach. Podczas konwencji - pierwszej w Jesionce na Podkarpaciu i drugiej tydzień później w Katowicach - mówił tak, jak gdyby chodziło "tylko" o obronę polskich rodzin, mówił o tolerancji i szacunku dla odmienności. Również rozmówcy "Newsweeka" podkreślają, że Kaczyński "nie ma nic przeciwko osobom homoseksualnym", a partia "nie jest przeciwko środowiskom LGBT".
Ale prezes dobrze wie, jak to działa, dobrze zna swoją władzę. Tego konia nie trzeba uderzać palcatem, wystarczy ścisnąć łydki i puścić wodze, a on sam pogna przed siebie. Prezes wie też, że rozpędzone zwierzę będzie tratowało wszystko jak leci, ale to nie on stoi na jego drodze i nie on poniesie koszty spowodowanych szkód.
Większość działaczy PiS sumiennie powtarza partyjny przekaz - "wara od naszych dzieci", obrona rodzin, seksualizacja, tolerancja - tak, afirmacja - nie. Do zaostrzenia dyskursu nie trzeba jednak mas, wystarczy kilka głośnych jednostek.
Krok do przodu zrobiły rzecz jasna przychylne rządowi media. "Nadciąga dyktatura LGBT" - krzyczy z okładki "Do Rzeczy", a w środku artykuły "Homoterror" i "Potrzebna katolicka kontrrewolucja". W tym drugim czytamy: "Homorewolucja już się dokonała. W Polsce również. Jak bardzo pozwolimy się jej rozwinąć?". Przypomnę, że mówimy o Polsce, w której nie ma żadnej regulacji prawnej związków par jednopłciowych, prawo nie chroni osób LGBT+ przed dyskryminacją, a orientacja seksualna i tożsamość płciowa nie znajdują się wśród przesłanek związanych z mową nienawiści (inaczej niż np. wyznanie).
W sukurs bezustannie przychodzi TVP, ale dla higieny psychicznej ograniczę się do wyimka tylko z jednego programu publicystycznego. Zebrani w studio panowie w kontekście Deklaracji LGBT+ mówią, że chodzi o "dziwaków", "osoby zaburzone", "deprawację", "molestowanie dzieci za publiczne pieniądze", "promocję pedofilii" (Jan Pospieszalski, TVP), że dzieci będą "poddane praniu mózgów", będą "wydawane na łup" (Jacek Karnowski, TVP i "wSieci"), że celem jest "poszerzanie liczby homoseksualistów", żeby "dzieci były do dyspozycji", że homoseksualność jest "jak wampiryzm" i można się nią zarazić (Maciej Pawlicki, TVP, producent filmu "Smoleńsk") i że to "demolowanie rodziny" (Andrzej Rafał Potocki, "wSieci").
Oczywiście w pierwszym garniturze polityków PiS również nie brakuje takich, którzy z radością zerwali się ze smyczy. Krystyna Pawłowicz, komentując program Wiosny Biedronia, spytała "co z adopcją dzieci przez związek faceta z kozą", a homoseksualizm nazwała "wstydliwą chorobą seksualną".
Inna posłanka - pisowska neofitka Anna Maria Siarkowska - występowała podczas protestu przed warszawskim ratuszem. Ze sceny alarmowała, że dzieci będą w szkołach "demoralizowane", a poseł Piotr Uściński mówił wprost, że to prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski będzie dzieci "deprawował". Pod sceną stali natomiast ludzie z transparentami - "dewianci z ratusza", "precz z ludźmi o zboczonych zwyrodniałych poglądach", "stop manipulacji, dewiacji, pedofilii". Wśród okrzyków - jak relacjonowała "Polityka" - pojawiło się np. "geje i lesbije, znajdą się kije na wasze ryje".
W regionach przodują wschodnie województwa. Szef podlaskiego PiS poseł Dariusz Piątkowski na antenie TVP Białystok stwierdził, że edukacja seksualna według standardów WHO, to "próba wychowania dzieci, które zostaną oddane w jakimś momencie pedofilom". - Hasło adopcji dzieci przez pary homoseksualne w podobnym kierunku niestety zmierza - dodał, a w studio nie zareagował nikt, choć byli tam przedstawiciele innych ugrupowań.
Nie lepiej jest na Podkarpaciu - oficjalne konto tamtejszego PiS na Twitterze straszyło zakażeniami HIV. "Obecnie mężczyźni, którzy uprawiają seks z mężczyznami, są 19-krotnie bardziej narażeni na zakażenie niż ogólna populacja" - napisano, powołując się na tak znienawidzone WHO. "Obecnie" to tak naprawdę 2014 rok, ale nie liczą się fakty, a straszenie wirusem sprawdzało się przecież na całym świecie w latach 80., w czasie epidemii AIDS.
W końcu do głosu doszedł Marek Dziewiecki, ksiądz, ale co ważniejsze w tym kontekście - ekspert Ministerstwa Edukacji Narodowej z zakresu przedmiotu "Wychowanie do życia w rodzinie". W rozmowie z katolickim radiem Plus Radom stwierdził, że do grupy osób LGBT+ zaliczają się "pedofile, zoofile, nekrofile", a celem działaczy jest "doprowadzenie do sytuacji, w której młodzież i dorośli będą niepłodnymi erotomanami".
Dalej przekonywał - zapewniając jednocześnie, że osoby homoseksualne kocha - że w tym "stylu życia" jest "dziesiątki razy większe prawdopodobieństwo chorób wenerycznych", "kilkaset razy większy odsetek pedofilów" oraz, że "na liście wielokrotnych morderców w USA sześć pierwszych miejsc zajmują geje".
Z ciekawości sprawdzam najbardziej absurdalną tezę, tę o amerykańskich mordercach. Okazuje się, że seryjnym mordercą z największą liczbą udowodnionych zabójstw (49) jest Gary Ridgway, mężczyzna, który mordował młode kobiety na tle seksualnym i raczej trudno uznać go za geja. Ósme przykazanie: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
Obrana przez PiS strategia tym razem nie jest atakiem na opozycję, politycznych przeciwników, którzy świadomie i z własnej woli weszli do tego świata i upublicznili jakąś część swoich żyć. Uderza się (jak widać wyżej - w sposób skandaliczny) również w osoby najbardziej bezbronne - dzieci i młodzież.
Dojrzewanie to trudny moment w życiu człowieka - zmiany w ciele, w mózgu, burza hormonów. To wszystko sprawia, że myśli samobójcze ma 12 proc. nastolatków. Ale tylko heteroseksualnych. W przypadku młodych ludzi, którzy właśnie odkrywają, że są inni niż reszta rówieśników, odsetek wynosi aż 70 proc., a połowa nieheteroseksualnych nastolatków ma objawy depresji. Te zatrważające statystyki nie docierają do ucha prezesa, być może są zagłuszane przez śmiech Bronisława Wildsteina, który w swoim programie w TVP Info ironizował:
Jak słyszę statystykę, że 70 procent młodzieży o odmiennej orientacji ma myśli samobójcze, statystyka, która zajmuje się myślami samobójczymi, no to mnie po prostu śmiech ogarnia.
Oni wszyscy słyszą teraz, że są dewiantami, pedofilami, że są zaburzeni i chorzy. Ci natomiast, którzy osób nieheteroseksualnych nie lubią, dostali przyzwolenie, by ten brak sympatii manifestować głośno i wyraźnie.
Potraktowanie społeczności LGBT+ instrumentalnie to cyniczna zagrywka, polityczna strategia, wymyślona pewnie przy biurku na Nowogrodzkiej. Ale będzie miało katastrofalne skutki, szczególnie dla tych, których PiS, jak gorliwie zapewniano, miał bronić - najmłodszych.
Rozpędzony koń będzie tratował wszystko, co spotka na swojej drodze, ale w końcu zrzuci z grzbietu szalonego jeźdźca. A upadek z wysokiego konia może być bolesny.