W środę Mateusz Morawiecki wziął udział w konferencji prasowej poświęconej przywracaniu połączeń lokalnych w ramach tzw. nowej piątki Prawa i Sprawiedliwości. W swoim przemówieniu na dworcu autobusowym przekonywał, że mieszkańcy wielu miejscowości w Polsce mają duże problemy z dojazdem do pracy na czas, bo siatka komunikacyjna - zwłaszcza ta autobusowa - jest bardzo źle rozbudowana.
Podczas swojego wystąpienia premier posłużył się przykładem podwarszawskiego Błonia, położonego 28 kilometrów od centrum stolicy.
- Wyobraźmy sobie, o której godzinie musi wstać młody człowiek albo pracownik starszy, który z miejscowości podwarszawskiej Błonie chce dojechać do stolicy na godzinę 8 - powiedział premier Morawiecki, który chwilę później sam sobie odpowiedział:
- Otóż on musi wstać o godzinie 5, bo tak bardzo rzadko są zaplanowane przejazdy autobusem do Warszawy, że trzeba wstać bardzo, bardzo wcześnie, żeby zdążyć do centrum - mówił, doprecyzowując, że "to się dzieje w miejscowości pod stolicą, bardzo blisko naszej stolicy".
Po konferencji okazało się, że przykład podwarszawskiego Błonia, którym posłużył się premier, był dość niefortunny. Mieszkańcy szybko zaczęli wskazywać, że dojazd do Warszawy zajmuje im znacznie mniej czasu, niż opisywał Morawiecki, bo mają do dyspozycji bardzo dobre połączenia kolejowe.
Z rozkładu PKP wynika, że podróż pociągiem, który wyrusza z Błonia o godzinie 7:08, trwa dokładnie 26 minut. W najmniej optymistycznym scenariuszu dojazd może zająć 35 minut. Mieszkańcy wskazują, że dojazd z Warszawy do Błonia autobusem istotnie trwa dwa razy dłużej niż pociągiem. Autobus odjeżdża o 6:03 i jest w Warszawie godzinę później, dlatego znacznie rzadziej korzystają z tego rozwiązania.
"Proszę przeprosić mieszkańców Błonia. Zamiast opowiadać nieprawdę i narażać się na kolejne procesy wyborcze, warto zerknąć na stronę PKP" - napisała na Twitterze posłanka PO Kinga Gajewska. "Jako mieszkanka Błonia stanowczo sprzeciwiam się upowszechnianiu takiego kłamstwa o dojeździe do Warszawy" - dodała w kolejnym wpisie.
"Nie chcemy PKS-ów, chcemy więcej pociągów” - mówili niektórzy mieszańcy Błonia, z którymi na dworcu spotkali się dziennikarze RMF FM. Jak przekonywali, bardziej usatysfakcjonowałaby ich jeszcze lepsza siatka połączeń kolejowych, niż budowanie nowych połączeń autobusowych.
Niektórzy komentatorzy - powołując się na wpadkę Mateusza Morawieckiego - doszukują się podobieństw do słynnej sceny z filmu Stanisława Barei "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz"
"Jak premier Morawiecki podróżował z Błonia do KPRM. A potem się obudził" - napisał Michał Stasiński z Platformy Obywatelskiej, zamieszczając fragment filmu, na którym można usłyszeć kultowy dialog ("Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno...").