Suski o wyniesieniu tablicy z "układem Kaczyńskiego": Ja nie pozwolę, żeby ktoś mnie szargał

- Wracałem z konwentu, szedłem do klubu. Wchodzę, a tam zdjęcia moje i moich przyjaciół. Ja nie pozwolę sobie na to, żeby ktoś mnie szargał bezpodstawnie - tłumaczył Marek Suski, który w środę zasłynął usunięciem z sejmowego korytarza tablicy z "układem Kaczyńskiego".
Zobacz wideo

W środę poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Suski jednym zamaszystym ruchem usunął z sejmowego korytarza tablicę z tzw. "układem Kaczyńskiego", którą ponownie ustawili tam posłowie Platformy Obywatelskiej. Suski został oskarżony przez opozycję o zawłaszczenie tablicy, a rzeczniczka PiS Beata Mazurek przyznała, że poseł znany jest z impulsywnego charakteru, a jego reakcja była "nadmierna".

Suski: Ja nie pozwolę sobie, żeby ktoś mnie szargał bezpodstawnie

Zaraz po zdarzeniu Suski wyjaśniał, że zdecydował się na usunięcie tablicy, by "przywrócić praworządność". Teraz tłumaczy, że zdecydował się na wzięcie spraw w swoje ręce, bo uznał, że "nikt nie będzie go szkalował", a na tablicy zobaczył zdjęcie swoje i swoich bliskich współpracowników z PiS (sam Suski "występuje" na tablicy jako były pracownik spółki Srebrna).

- Wracałem z konwentu, szedłem do klubu. Wchodzę, a tam zdjęcia moje i moich przyjaciół - powiedział Suski w wywiadzie dla Wp.pl. Jak podkreślił, zdecydował się na usunięcie tablicy również dlatego, że wcześniej "prosił o to marszałek na konwencie".

- Ja nie pozwolę sobie na to, żeby ktoś mnie szargał bezpodstawnie - skwitował Suski. - Nie udało im się [posłom PO - red.], poszli się poskarżyć do dziennikarzy i płaczą, że Suski zabrał im zabawki z piaskownicy. Niech nie szkalują ludzi - dodał.

Tablica z "układem Kaczyńskiego"

Tablica z "układem Kaczyńskiego" nawiązuje do ujawnionych przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej" tzw. "taśm Kaczyńskiego" i planów spółki Srebrna dotyczących budowy dwóch wieżowców w centrum Warszawy. Widać na niej m.in. zdjęcia prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, byłego prezesa NFOŚiGW Kazimierza Kujdę i austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera.

Tablica pojawiła się konferencji prasowej posłów PO, a później politycy zostawili ją na korytarzu w Sejmie. Nie postała tam jednak długo, bo szybko trafiła do depozytu Straży Marszałkowskiej. Zawnioskowała o to Kancelaria Sejmu, tłumacząc, że została tam umieszczona "bez odpowiedniej zgody". Jednak już we wtorek tablica wróciła za sprawą posła PO Krzysztofa Brejzy, który zostawił ją na korytarzu po swojej konferencji. - Ta tablica jest jak lustro dla Jarosława Kaczyńskiego - mówił wówczas Brejza.

Więcej o: