Były prezydent Aleksander Kwaśniewski był przymierzany do startu w tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Skończyło się co prawda na spekulacjach, choć jak zapewniała jego dawna koleżanka z SLD, Joanna Senyszyn, sama namawiała go do startu. Ostatecznie jednak to inni byli politycy wysokiego szczebla wystartują z list Koalicji Europejskiej. "Super Express" poprosił o ocenę tego projektu właśnie byłego prezydenta.
Aleksander Kwaśniewski nakreślił następujący scenariusz, jeżeli Koalicja Europejska nie odniesie zwycięstwa w wyborach 26 maja:
W przypadku nawet średniego wyniku do Europarlamentu, Koalicja Europejska natychmiast się rozpadnie. Pojawi się myślenie, szczególnie w PSL, ale i w SLD, że warto walczyć o własną tożsamość
Tymczasem jeszcze w grudniu ubiegłego roku to właśnie Aleksander Kwaśniewski apelował o stworzenie wspólnej listy opozycji do PE, mówił też że sam będzie namawiał do jej utworzenia.
- Uważam, że wspólna lista europejska, która mogłaby wygrać te wybory i uniemożliwić powiedzenie PiS-owi, że wygraliśmy piąty raz z rzędu, to szczególnie w kontekście wyborów parlamentarnych, które będą kilka miesięcy później, to psychologicznie przełom - mówił w Polsat News.
Na tym rozpracowywaniu sceny politycznej w rozmowie z "SE" Aleksander Kwaśniewski nie skończył. Jego zdaniem opozycja w najbliższym czasie nie powinna myśleć o działaniach Donalda Tuska i jego ewentualnym powrocie do polityki.
Jak stwierdza były prezydent, do wyborów parlamentarnych nie ma co liczyć na przewodniczącego Rady Europejskiej. - On niczego nie utworzy do końca wyborów parlamentarnych - stwierdził Kwaśniewski.
W rozmowie pojawił się też temat oceny liderów Koalicji Europejskiej. Kwaśniewski skwitował to krótko: - Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.