Kazimierz Marcinkiewicz był jednym z polityków, którzy podpisali dokument, wzywający do utworzenia wspólnej listy opozycji na eurowybory. Mimo to nie będzie kandydatem Koalicji Europejskiej w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, choć mówiło się, że będzie "trójką" na liście w województwie zachodniopomorskim - relacjonuje "Super Express".
Dziennikarze "Super Expressu" ustalili, że politycy związani z Koalicją Europejską nie biorą pod uwagę kandydatury Kazimierza Marcinkiewicza ze względu na sytuację w jego życiu prywatnym. Była żona polityka, Izabela Marcinkiewicz, oskarża go o to, że nie płaci jej alimentów i jest jej winny ponad 110 tysięcy złotych.
"Powiem dyplomatycznie: o listach zdecydujemy w ciągu najbliższych dwóch tygodni. I nie ma tematu, jeśli chodzi o pana Marcinkiewicza" - "Super Express" cytuje słowa wiceszefa PO Borysa Budki.
Politycy PO w nieoficjalnych rozmowach mieli przyznać, że powodem, dla którego Kazimierz Marcinkiewicz nie wystartuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego, jest jego konflikt z byłą małżonką.
"Choć Marcinkiewicz chce od nas startować, to nic z tego. Byłby dla nas zbyt dużym obciążeniem. Mówi o praworządności, a jednak w życiu prywatnym prawo sobie lekceważy. Nie jestem za tym, aby ktoś taki był na naszych listach do PE" - miał powiedzieć dziennikowi jeden z ważnych polityków Platformy Obywatelskiej, niewymieniony z imienia i nazwiska.