Senator Jan Maria Jackowski to drugi, obok wicepremiera Jarosława Gowina, polityk obozu Zjednoczonej Prawicy, który otwarcie domagał się jawności płac w Narodowym Banku Polskim. Gdy gruchnęła informacja "Gazety Wyborczej" o zarobkach niektórych kierowników, wielokrotnie zwracał się do NBP o wyjaśnienia.
W środę NBP, na mocy ustawy podpisanej niedawno przez prezydenta, ujawnił wysokość zarobków w instytucji za rok 2018. Czy senator PiS może odtrąbić sukces? Nie do końca. Jak mówi Gazeta.pl Jan Maria Jackowski, ustawa zawiera jeszcze inne zapisy zobowiązujące NBP do przedstawienia nowych danych.
Tak naprawdę dopiero po pełnym zrealizowaniu zapisów ustawy będziemy mieli precyzyjne dane pokazujące dynamikę zmian płac w NBP w latach 1995-2018. To dopiero przed nami, na razie poznaliśmy pierwsze informacje. Czekam na pełne zrealizowanie ustawy
- wskazuje senator.
Dlaczego? Dzięki tym informacjom (NBP musi je opublikować w 30 dni od wejścia ustawy w życie - red.) wyjdzie na jaw, czy pensje w NBP nie wzrosły nagle, gdy na czele banku centralnego stanął Adam Glapiński.
Zarobki Martyny Wojciechowskiej i Kamili Sukiennik w NBP Fot. NBP
Zresztą nie jest to ostatnie słowo senatora. W rozmowie z Gazeta.pl wskazuje, że złożył jeszcze jedno oświadczenie w sprawie banku centralnego, a odpowiedź na nie może rzucić nowe światło na to, czy NBP oddelegowywało swoich pracowników do innych instytucji.
Pytałem, czy osoby pełniące funkcje dyrektora departamentu komunikacji i promocji oraz szefa gabinetu prezesa NBP były delegowane przez Narodowy Bank Polski do innych instytucji, niezależnych od NBP
- mówi Jan Maria Jackowski.
Senator podkreśla też, że dziękował wszystkim, którzy przyczynili się do jawności płac w NBP. Zarówno mediom, które podjęły temat, jak i parlamentarzystom, którzy poparli projekt ustawy, a także prezydentowi. - To prezydent Andrzej Duda był pierwszą osobą z polityki, która opowiedziała się za jawnością - dodaje senator.
Gdy trwały prace nad ustawą, do parlamentu Narodowy Bank Polski wysyłał swoich przedstawicieli, którzy wskazywali, że jawność zarobków w banku centralnym może mieć negatywne konsekwencje. Ostatecznie stało się inaczej.
- Zasłanianie się, że to zaszkodzi NBP, jest absolutnie nieadekwatne do europejskich standardów. Zdecydowana większość krajów strefy euro stosuje takie standardy, także Japonia czy nawet Ukraina - podkreśla Jackowski i dodaje: - To była taka próba obrony pewnego status quo, zasłaniania się interesem państwowym.