Morawieckiego ochraniają SOP-owcy z 10-miesięcznym doświadczeniem. Były dowódca: To szaleństwo

Niektórzy funkcjonariusze SOP z grupy ochraniającej Mateusza Morawieckiego mają za sobą tylko 10 miesięcy stażu - podaje TVN 24. Według rozmówcy stacji gen. Tomasz Miłkowski "poleciał za całokształt".
Zobacz wideo

W grupie chroniącej Mateusza Morawieckiego jest od kilkunastu do dwudziestu kilku ochroniarzy SOP. TVN 24 ustalił, że najmłodsi stażem mają za sobą zaledwie 10 miesięcy doświadczenia. Tę informację potwierdziła dziennikarzom była już rzeczniczka SOP Anna Gdula-Bomba. TVN 24 zapytał o trzech funkcjonariuszy, każdy z nich wcześniej pracował przez 10 miesięcy w ochronie bezpośredniej.

SOP-owcy z 10-miesięcznym stażem chronią Morawieckiego

W rozmowie ze stacją sprawę skomentowali czterej byli oficerowie Biura Ochrony Rządu - poprzednika SOP. - Do grup prezydenta i premiera powinni trafiać najlepsi z najlepszych. Tam nie ma miejsca na naukę, bo trzeba często podejmować samodzielnie decyzje. Grupa powinna działać jak automat. Jest tak silna, jak jej najsłabsze ogniwo - powiedział gen. Mirosław Gawor, dowódca BOR w latach 1991-2001. 

Z kolei Marian Janicki, który dowodził formacją w latach 2007-2013, nazywa tę sytuację "skandalem" i twierdzi, że "przez 10 miesięcy nie można się wiele nauczyć".

SOP tłumaczy, że funkcjonariusze trafiają do premiera rotacyjnie - mają tam nauczyć się działania w dużej grupie ochronnej. "Wyprzedzając potrzeby służby oraz dbając o zapewnienie ciągłości najwyższego poziomu zapewnionej ochrony, SOP gwarantuje grupom ochronnym ogniwo wsparcia w postaci dodatkowych funkcjonariuszy, którzy wyróżniają się ogromnym potencjałem. Umożliwienie funkcjonariuszom wzajemnego czerpania z doświadczenia, przy jednoczesnym zapewnieniu wsparcia, to dobra praktyka funkcjonująca w podobnych służbach na całym świecie" - przytacza wyjaśnienia służby TVN 24.

Byli dowódcy: "Szaleństwo", "tragedia"

Jednak byli dowódcy BOR i SOP nie pozostawiają na takim rozwiązaniu suchej nitki. - To szaleństwo. Grupy prezydenta i premiera to nie miejsce na naukę. Za to ważne jest w nich zgranie i zaufanie. Nie pamiętam, by taki system rotacyjny był stosowany - mówi stacji gen. Grzegorz Mozgawa, który dowodził BOR w latach 2001-2005. Wtóruje mu też gen. Gawor, według którego premiera i prezydenta powinni ochraniać "najlepsi z najlepszych".

- Nigdy nie wysyłało się funkcjonariuszy do grup prezydenta, czy premiera na jakiś czas, by się podszkolili. To, co się teraz dzieje, to tragedia - twierdzi z kolei gen. Andrzej Pawlikowski, który dowodził formacją w latach 2006-2007 oraz 2015-2017.

Według ustaleń dziennikarzy system rotacyjny sprawia, że w grupach prezydenta i premiera działają mniej doświadczeni funkcjonariusze. Następnie przesuwa się ich do innych zadań, a ich miejsce zajmują inni ochroniarze, wymagający szkolenia.

Tomasz Miłkowski "poleciał za całokształt"

We wtorek MSWiA poinformowało, że Tomasz Miłkowski zrezygnował z kierowania SOP. W oficjalnej wersji słyszymy o względach osobistych, tymczasem informator TVN 24 twierdzi, że "poleciał za całokształt". - Ostatnio podpadł słabym zabezpieczeniem szczytu bliskowschodniego. To był jeden chaos i bajzel z winy naszego dowództwa, które nie zna się na rzeczy. Czułem wstyd, że mam komendanta, który nie ma podstawowej wiedzy o tej służbie. Gorszy już raczej nie przyjdzie - mówi anonimowo rozmówca stacji.

Więcej o: