Przesłuchanie Geralda Birgfellnera miało dotyczyć domniemanego oszustwa, którego miał się wobec niego dopuścić prezes PiS i Jarosław Kaczyński. Chodzi o brak rozliczenia przez Fundację Lecha Kaczyńskiego rzekomo wykonanej przez biznesmena pracy przy projekcie budowy dwóch wieżowców w Warszawie.
Rzecznik prokuratury Łukasz Łapczyński powiedział, że śledczy nie mogli się skontaktować w sprawie terminu przesłuchania z reprezentującym Austriaka mecenasem Romanem Giertychem. Prokurator zastrzegł, że kilkukrotnie bezskutecznie próbowano nawiązać kontakt w tej sprawie. Na adres wskazany przez biznesmena wysłano wezwanie stawienia się na przesłuchanie w dniach 21 i 22 lutego. W związku z niestawieniem się Geralda Birgfellnera prokurator, na podstawie przepisów Kodeksu Postępowania Karnego, nałożył na niego dwie kary porządkowe, każda w wysokości 3 tysięcy złotych. Rzecznik prokuratury wyjaśnił, że kary mają przyspieszyć dochodzenie wszczęte właśnie z zawiadomienia świadka Geralda Birgfellnera.
Chodzi o "taśmy Kaczyńskiego", opublikowane przez "Gazetę Wyborczą". Wśród nagrań była rozmowa, którą Jarosław Kaczyński odbył z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, a która dotyczyła planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. W spółce większość udziałów posiada Instytut Lecha Kaczyńskiego, na czele którego stoi właśnie Jarosław Kaczyński, który uzyskał jednogłośną zgodę władz fundacji na prowadzenie rozmów z biznesmenem.
Na początku lutego "Gazeta Wyborcza" opublikowała fakturę, która miała stanowić dowód na wykonane przez biznesmena usługi. Według "GW' to jedna z czterech faktur wystawionych przez przedsiębiorcę. "Wszystkie faktury ma prokuratura, którą Austriak zawiadomił, że padł ofiarą oszustwa" - podała "Gazeta Wyborcza".