Przypadki Roberta Biedronia. Pięć rzeczy, które mogą zatopić Wiosnę [ANALIZA]

Robert Biedroń udowodnił już, że potrafi stworzyć partię polityczną i na poważnie wejść do gry o głosy wyborców. Teraz musi udowodnić, że naprawdę jest liderem, który nie obraża się na krytykę, umie słuchać innych i wyciągać słuszne wnioski. Bez tego nie rozwiąże problemów Wiosny, które piętrzą się z dnia na dzień.
Zobacz wideo

Od czasu konwencji założycielskiej Wiosny, która odbyła się 3 lutego na warszawskim Torwarze, o partii Biedronia wciąż jest głośno. Lider ruszył w objazd kraju, przekonywać rodaków do swojego politycznego dziecka, a jego współpracownicy nie wychodzą z mediów. O Wiośnie się mówi, o Wiośnie się pisze, o Wiośnie się słyszy. Minął już jednak czas bezrefleksyjnego zachwycania się tym, że oto pojawił się (kolejny) nowy śmiałek, który chce skruszyć PO-PiS-owski beton, a zaczęło rozliczanie z konkretów, działań i zachowań. Tutaj i Robert Biedroń, i jego partia mają sporo do poprawy.

F jak finanse

Zdecydowanie najbardziej nagląca jest kwestia finansowania partii. Zwłaszcza po serii publikacji Polskiego Radia 24, które pod adresem Wiosny skierowało kilka poważnych zarzutów, włącznie ze złamaniem ustawy o finansowaniu partii politycznych. Chodzi o nietransparentne – zdaniem autora publikacji – powiązania finansowe formacji Biedronia ze sklepem, który sprzedaje pamiątki z wizerunkiem polityka, założonym przez Biedronia think-tankiem Instytut Myśli Demokratycznej, a nawet niemieckimi fundacjami finansowanymi przez MSZ naszych zachodnich sąsiadów (gdy Biedroń był jeszcze prezydentem Słupska, wspomniane fundacje opłacały niektóre organizowane przez miasto imprezy, a także podróże Biedronia do Niemiec). Doszło nawet do tego, że Paweł Kukiz złożył ws. finansów Wiosny zawiadomienie do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW).

Liderzy Wiosny kwestii partyjnych finansów na razie albo nie komentują, albo zapewniają, że wszystko jest w najlepszym porządku. – Wszystkie koszty poniesione przez partię będą wykazane zgodnie z obowiązującym prawem w rocznym sprawozdaniu finansowym za 2019 rok – zapewnił redakcję Polskiego Radia 24 dyrektor komunikacji Wiosny Jan Mróz. Rzecz w tym, że do chwili złożenia takiego sprawozdania wciąż daleka droga, a spekulacje dotyczące finansowego zaplecza najmłodszej lewicowej formacji tylko przybierają na sile. Jednocześnie mocno szkodzą Wiośnie, uderzając w kluczowe dla niej wartości: nową jakość w polskiej polityce, uczciwość oraz transparentność działania.

Robert Biedroń w BiałymstokuRobert Biedroń w Białymstoku AGNIESZKA SADOWSKA

O jak obietnice

Podczas konwencji założycielskiej na Torwarze Biedroń zaskoczył potencjalnych wyborców (a nawet wielu relacjonujących wydarzenie dziennikarzy i publicystów) rekordową liczbą śmiałych obietnic socjalnych. Wśród nich znalazły się m.in.:

  1. nieopodatkowana emerytura obywatelska na poziomie 1600 zł
  2. podniesienie płacy minimalnej do 2,7 tys. zł brutto miesięcznie w 2020 roku (do 3 tys. zł w 2021 i do 3,5 tys. zł w 2024 roku)
  3. 30-dniowy limit oczekiwania na wizytę u lekarza specjalisty (po tym terminie za wizytę w prywatnej placówce zapłaci NFZ)
  4. rozszerzenie programu „Rodzina 500 plus” na pierwsze dziecko i samotnych rodziców
  5. podwyższenie pensji nauczycielom – 3,5 tys. zł brutto dla początkujących i 6-7 tys. zł dla nauczycieli legitymujących się najwyższym stopnień awansu zawodowego oraz tytułami naukowymi

Od razu nasuwa się pytanie: kto za to wszystko zapłaci. Liderzy Wiosny przekonują, że realizacja ich pomysłów nie będzie kłopotem, a pochłonie jedynie 35 mld zł. Co więcej, sporą część tej kwoty państwo uzyska dzięki oszczędnościom, które również zostały zapisane w programie Wiosny. Wśród nich:

  1. rozdział państwa od Kościoła – 3 mld zł dla budżetu
  2. cyfryzacja procedur – 4,5 mld zł więcej w gospodarce, 1 mld zł w budżecie
  3. sprawna opieka zdrowotna – 10 mld zł więcej w gospodarce, 3,6 mld zł oszczędności dla budżetu
  4. zwiększone wpływy z VAT dzięki nowym miejscom pracy i zwiększeniu przychodów gospodarstw domowych – 5-7 mld zł
  5. zwycięska walka ze smogiem – do 15 mld zł więcej w budżecie
  6. likwidacja zbędnych instytucji (np. Instytut Pamięci Narodowej, Polska Fundacja Narodowa) – 3 mld zł dla budżetu

W maksymalnie optymistycznym scenariuszu powyższe oszczędności mogą zapewnić łącznie 30,6-32,6 mld zł w budżecie i 14,5 mld zł w gospodarce. Tyle że powyższe wyliczenia są niezwykle ogólnikowe, zwłaszcza jeśli dodać do tego, że w liczącej kilkadziesiąt stron książeczce programowej Wiosny zajęły ledwie jedną kartkę. Nic dziwnego, że ekonomiści i zajmujący się gospodarką dziennikarze nie zostawili na nich suchej nitki.

– Te 35 mld zł to marny żart – tak bogatą paletę obietnic Wiosny skomentował w rozmowie z „Newsweekiem” były premier Leszek Miller. Dziennikarz tygodnika wyliczył, że realizacja postulatów partii Biedronia nie kosztowałaby budżetu państwa dziesiątek, ale setki miliardów złotych. Politycy Wiosny, oczywiście, z tego rodzaju krytyką się nie zgadzają i obstają przy kwocie 35 mld zł. Tyle że do tej pory nie przedstawili przekonujących wyliczeń, które udowodniłyby, że to oni w sporze o pieniądze mają rację. Bez tego nowemu ugrupowaniu trudno będzie się pozbyć łatki populistów, którzy obiecują każdemu wszystko, bo gdy jest się w opozycji tego rodzaju deklaracje nic nie kosztują.

P jak program

Tym, co od razu rzuciło się w oczy w programie Wiosny było wyjątkowo pobieżne potraktowanie kwestii polityki zagranicznej i kompletne pominięcie tematyki obronności. Chociaż od konwencji założycielskiej minęły już prawie trzy tygodnie, nic się na tych polach nie zmieniło. Poza tym, że na 25 lutego Wiosna zapowiedziała ogłoszenie swoich pomysłów na politykę obronności. „Robert Biedroń nie idzie na gorącą wojnę z wojskiem, ale proponuje ograniczenie wydatków na armię oraz zmniejszenie liczby żołnierzy” – pisał na łamach „Rzeczpospolitej” Marek Kozubal.

Co z dyplomacją? Tutaj nie określono nawet daty prezentacji założeń programowych. Wyborcy muszą się więc zadowolić ogólnikami dostępnymi na stronie internetowej Wiosny. Takimi jak budowa 10 mln mieszkań w Europie czy bezpłatny transport publiczny na terenie całej Unii dla osób poniżej 26. roku życia.

Wiosna składa też jednak swoim potencjalnym wyborcom (kolejną) obietnicę. „Wprowadzimy Polskę do grona wiodących państw Unii Europejskiej. Nie tylko jak najszybciej rozwiążemy spór z Komisją Europejską, przywracając pełną niezawisłość sądownictwa, ale zaangażujemy się w proces reformy na rzecz bardziej solidarnej Unii. Będziemy kształtować kierunek, w którym zmierza europejska wspólnota” – czytamy.

W czasach, gdy zagrożenie rosyjską agresją jest realniejsze niż kiedykolwiek wcześniej po '89 roku, a Polska na własne życzenie została zmarginalizowana w Unii Europejskiej tego typu podejście do obronności i dyplomacji wydaje się co najmniej niepoważne. Jeśli liderzy Wiosny szybko tego nie zrozumieją, mogą na długo zostać właśnie z łatką niepoważnej partii.

6 lutego 2019 r. Robert Biedroń podczas konwencji regionalnej partii Wiosna na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich6 lutego 2019 r. Robert Biedroń podczas konwencji regionalnej partii Wiosna na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich LUKASZ CYNALEWSKI

T jak Twitter

Łatkę niepoważnego zdobył już za to prezes Wiosny. Wszystko przez cokolwiek osobliwą politykę prowadzenia konta na Twitterze. Biedroń na prawo i lewo rozdaje bowiem „bany”. Przekładają na język polski: blokuje innym użytkownikom możliwość dostępu do jego profilu. Ale nie wszystkim, tylko tym, którzy krytycznie (choćby ta krytyka była merytoryczna) oceniają działania jego lub Wiosny.

Wśród zablokowanych znajdziemy nie tylko opłacanych przez inne ugrupowania internetowych trolli albo będących zmorą mediów społecznościowych hejterów. Na „czarną listę” trafili także politycy (m.in. posłowie Platformy Obywatelskiej Michał Stasiński i Monika Wielichowska), dziennikarze (m.in. Kamil Dziubka z Onetu i Marcin Dobski z Polskiego Radia 24), komentatorzy i publicyści (m.in. Aleksander Twardowski z „Liberte!”, Waldemar Kuczyński i Dorota Zawadzka, czyli popularna „Superniania”). Ale i tak lwią część zablokowanych stanowią po prostu zwykli użytkownicy Twittera, a więc potencjalni wyborcy.

Wszystko to brzmi kuriozalnie w zestawieniu z zapewnieniami Biedronia o nowej jakości w polityce, zakończeniu wojny polsko-polskiej, zerwaniu z nienawiścią w życiu publicznym czy koniecznością prowadzenia dialogu. Sam Biedroń do sprawy jeszcze się nie odniósł, natomiast dyrektor komunikacji Wiosny Jan Mróz w rozmowie z serwisem naTemat stwierdził: – Mam wrażenie, że to zostało nakręcone przez dziennikarzy. Proszę ich zapytać, czy oni nikogo nie zablokowali na TT, jeżeli zwracał się do nich w sposób, który ewidentnie nosił symptomy mowy nienawiści czy internetowego hejtu.

Z jak zarozumiałość

Mimo wszystkiego, co zostało napisane w tym tekście sytuacja Wiosny w pierwszym miesiącu jej oficjalnej obecności na polskiej scenie politycznej jest co najmniej dobra. O partii jest głośno, jej liderzy zyskują rozpoznawalność, a wyborcy wydają się przychylni nowemu projektowi. Dość powiedzieć, że średni wynik Wiosny z przeprowadzonych w lutym sondaży (pomijając oczywiste różnice metodologiczne) to 11,6 proc. Daje to formacji Biedronia pewne trzecie miejsce za PiS-em i Koalicją Obywatelską/Europejską.

Być może jednak sternik Wiosny poczuł w żaglach zbyt mocny wiatr? Mógłby o tym świadczyć chociażby jego lekceważący i zdaniem wielu obraźliwy wpis pod adresem polityków PiS-u, którzy znaleźli się na listach tej partii do Parlamentu Europejskiego. „Myślałem, że dinozaury wyginęły! PE to nie dom spokojnej starości! Leśne dziadki na płatnych wczasach. Mówię nie! Skończmy z dziadostwem w polskiej polityce” – napisał na Twitterze Biedroń.

Szybko ściągnął na siebie falę krytyki za ageizm i stosowanie dyskryminacyjnego języka (wobec osób starszych, rzecz jasna), co nie przystoi lewicowemu politykowi, kreującego się na obrońcę wszelkiej maści mniejszości. Prezes Wiosny próbował się ze swoich słów tłumaczyć („Bycie 'leśnym dziadkiem', 'dinozaurem' – nie ma nic wspólnego z płcią czy metryką. To stan umysłu i poziom kompetencji (a raczej ich braku). My do Parlamentu Europejskiego idziemy pracować, a nie w nagrodę za lojalność wobec jednej czy drugiej partii”), ale niesmak i kolejna rysa na wizerunku pozostały.

Jednak nie tylko PiS-owi politycy Wiosny wbijają szpile, gdy nadarza się okazja. Główny rywalem w szermierce na słowa są dla nich koledzy i koleżanki z Platformy. Żadna ze stron w tej batalii nie bierze jeńców, bo i w jednym, i w drugim obozie jest pełna świadomość, że gra idzie o tego samego wyborcę.

O tym, jak pewnie czuje się Biedroń mogą świadczyć jego publiczne wypowiedzi. – Ja zostanę szefem rządu, a Schetyna wicepremierem i szefem MSWiA. Premierem powinien być ktoś, kto budzi zaufanie Polek i Polaków – oświadczył w rozmowie z „Super Expressem”. Wiadomo, to polityczne szachy i gra nerwów, a pewność siebie jest w polityce niezbędna. Mimo wszystko, brzmi to jednak nieco kuriozalnie, gdy coś takiego mówi lider partii, która na scenie politycznej była wówczas od... czterech dni.

Później zadany cios Biedroń poprawił jeszcze w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w Polsat News. – Jak Platforma Obywatelska będzie miała szczęście i dostanie się do Sejmu, to jestem gotów zaproponować liderowi tej partii, rozumiem, że nadal jest nim Grzegorz Schetyna, tekę wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych – stwierdził.

Ludzie, którzy znają Biedronia mówią o nim: pewny siebie, zdecydowany, przebojowy. Narcyzm? Zarozumiałość? Taki jego urok – odpowiadają. Z punktu widzenia neutralnego wyborcy uroku prezesowi Wiosny z pewnością dodałaby jednak odrobina skromności oraz większa rozwaga w kwestii tego, co, kiedy i w jaki sposób należy mówić.

Zobacz wideo
Więcej o: