W środę w Sejmie przedstawiano sprawozdanie Rady Ministrów z realizacji "Krajowego programu przeciwdziałania przemocy w Rodzinie" na lata 2014-2020. Podczas debaty głos zabrały między innymi Agnieszka Pomaska i Joanna Szmidt z Nowoczesnej, która przekonywała, że "Polska pod rządami PiS nie jest krajem dla kobiet", a model, jaki próbuje narzucić partia rządząca, to "tradycyjny, konserwatywny zaścianek".
Po posłance Szmidt na mównicę wyszedł Janusz Sanocki, poseł niezrzeszony, który rozpoczął swoje wystąpienie słowami:
- Mam wielką trudność, żeby zachować pewną powagę, ale zacznę poważnie.Jak sądzę wiele pań wypowiadających się tutaj, i z Nowoczesnej, i z tej strony wydawałoby się liberalnej, w której w tradycyjnym rozumieniu liberalizm zmierza do ograniczenia roli państwa, nawołują nas tutaj panie do tego, żeby państwo swoją omnipotencją objęło każdy zakamarek ludzkiego życia i żeby ingerowało w rodzinę. To znaczy co, w każdej rodzinie mamy postawić żandarma, zamontować kamerę? - mówił
Sanocki stwierdził, że postulaty opozycji dotyczące uregulowania kwestii przemocy w rodzinie i surowszego karania jej sprawców to przejaw naiwności. Żeby zobrazować swoje zdanie, przytoczył anegdotkę.
- Oczywiście, drogie panie, jest taka opowieść, jak to Jana Husa palono na stosie i wtedy jakaś staruszka przyniosła wiązkę i tam dorzuciła do tego stosu, i Hus miał wtedy powiedzieć, "O święta naiwności!". I ja przypisuję wasze wypowiedzi tutaj naiwności, bo kto może akceptować przemoc, przekleństwa, pijaństwo? No, nikt normalny nie będzie tego akceptował - podnosił.
Sanocki przyznał jednocześnie, że "są to zjawiska, których nie da się wyplenić w społeczeństwie, zwłaszcza środkami ingerencji państwowej". Następnie przeszedł do wyliczania, dlaczego jego zdaniem państwo nie powinno zajmować się tematem kontroli przemocy w rodzinie.
- To są naganne zjawiska, ale nie możemy iść w tej ingerencji coraz dalej i dalej. Przemoc ekonomiczna? Mój Boże, a przemoc kulinarna na przykład? - kpił z sejmowej mównicy. - Tak jak chrześcijaństwo dowartościowuje kobiety, to żadna religia tego nie robi, a państwo krytykujecie właśnie ten zestaw przekonań, który kobiety stawia bardzo wysoko.
Na koniec Sanocki wyraził żal, że rząd PiS wycofał się z przyjęcia kontrowersyjnej nowelizacji ustawy antyprzemocowej (zawierała m.in. stwierdzenie, że jednorazowe pobicie nie jest przemocą).
- Uważam, że powinna się odbyć poważna debata, ale hasło o likwidacji przemocy w rodzinie jest hasłem o likwidacji rodziny po prostu - spuentował.
Słowa Sanockiego skomentowała na Twitterze Joanna Szmidt.
"Poseł Sanocki podczas debaty o przemocy w rodzinie objawił się ze złotymi myślami: „likwidacja przemocy w rodzinie to de facto likwidacja rodziny....” po czym nastąpił aplauz posła Zyska z PiS" - napisała.
Janusz Sanocki należał wcześniej do ugrupowania Kukiz'15. To nie pierwszy raz, gdy o jego zachowaniu i przekonaniach zrobiło się głośno. W czerwcu 2018 roku podczas obrad Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka krzyczał, uderzał dłonią w stół i zwrócił się do posła Arkadiusza Myrchy słowami: "Nie przerywaj mi, gówniarzu".