W zeszły piątek "Gazeta Wyborcza" opublikowała kolejny tekst dotyczący tzw. taśm Kaczyńskiego. W piątkowym wydaniu ujawniono zeznania austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera, który oskarża prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o nakłonienie go do przekazania 50 tys. złotych, które miały potem trafić do byłego już księdza Rafała Sawicza, zasiadającego w radzie Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. To kolejne oskarżenia, które w ostatnim czasie padają pod adresem Kaczyńskiego.
W środę posłowie będą obradować w Sejmie od godziny 10. Platforma Obywatelska chce, aby obrady zostały utajnione, a posłowie zostali wprowadzeni w działania prowadzone przez prokuraturę w sprawie budowy wieżowców przez spółkę Srebrna, powiązaną z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Posłowie opozycji wyjaśniali, że chodzi o realizację kontrolnej funkcji parlamentu.
- Żądamy, żeby na tym utajnionym posiedzeniu Prokurator Generalny przedstawił bardzo szczegółową informację na temat śledztwa, które toczy się wokół Srebrnej, wokół budowy dwóch wież, wokół oskarżeń austriackiego przedsiębiorcy, które twierdzi, że został oszukany i nie została mu uiszczona zapłata za jego pracę - mówił Mariusz Witczak (PO) podczas piątkowej konferencji prasowej.
Dodał, że w ocenie posłów Platformy instytucje, które powinny wyjaśniać tę sprawę, angażują się w obronę Jarosława Kaczyńskiego. - Dlatego Parlament i Sejm musi na takim utajnionym posiedzeniu usłyszeć te wszystkie kwestie dotyczące śledztwa. My, obywatele musimy mieć gwarancję, że to śledztwo będzie rzetelnie prowadzone - uzasadnił.
Marcin Horała z Prawa i Sprawiedliwości nie widzi takiej potrzeby. We wtorek poinformował, że w jego ocenie prokuratura działa w tej sprawie dobrze.
- Nie widzę żadnych podstaw, żeby na tym etapie uważać, że śledztwo jest prowadzone w sposób zły czy opieszały - powiedział poseł PiS.
Po publikacjach "Gazety Wyborczej" do prokuratury w Warszawie trafiło kilka zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego. Jeden z nich złożyli adwokaci austriackiego dewelopera Geralda Birgfellnera, który czuje się oszukany. W poniedziałek jeden z jego przedstawicieli Jacek Dubois mówił w "Faktach po Faktach", że pojawiły się pewne wątpliwości co do tego, czy śledztwo jest wolne od nieprawidłowości.
- Po wyjściu z przesłuchania byliśmy bardzo zaniepokojeni. A później dowiedzieliśmy się, że doszło do spotkania Prokuratura Generalnego z Jarosławem Kaczyńskim w sytuacji tajnej. To jest niedopuszczalne - mówił mecenas Dubois w "Faktach po Faktach". Dubois ma na myśli spotkanie, do którego doszło 12 lutego. "Fakt" opublikował zdjęcia, na których widać jak Jarosław Kaczyński wjeżdża do resortu sprawiedliwości na spotkanie z Ziobrą.
Mówił także, że w protokole pojawiły się pewne nieścisłości. Tłumaczył, że jego klient mówił jedno, a w dokumencie pojawiło się co innego. Zapytany jednak o to, czy podczas spotkania z prokuratorem mogło chodzić o usunięcie z protokołu nazwiska Jarosława Kaczyńskiego, kategorycznie odpowiedział, że nie. Wytłumaczył, że chodzi o rozbieżność w opisie sytuacji, którą przytoczył klient Dubois, a tym, co później znalazło się w protokole.
- Niedopuszczalne jest by osoba, która odpowiada zwierzchnie za to śledztwo - jeszcze nie wszczęto postępowania - i osoba, której dotyczy zawiadomienie, spotykali się w takich okolicznościach - ocenił mecenas Dubois.
Dodał, że wszystkie te zdarzenia zaczynają budzić w nich wątpliwości. - Myśmy sobie zadali pytanie, czy system państwa funkcjonuje w zakresie wymiaru sprawiedliwości dobrze? - mówił mecenas Birgfellnera.